– Wczoraj było wspaniale. – Usłyszał jej głos za plecami. Zatrzymał się choć zmierzał w stronę gabinetu. Odwrócił i spojrzał z dezaprobatą na Maję Szymborską. Nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział, że się spotkali, choć spotkanie brzmiało nad wyraz. To był przypadek.
– Amelka jest najsłodszą dziewczynką pod słońcem.
– Dzięki.
– Coś się stało?
– Jesteśmy w pracy. – Mruknął oschle. – Poza tym, wolałbym gdybyś nie obnosiła się tak z tym, że na siebie wpadliśmy w zoo.
– Wierzysz w przeznaczenie? – Maja uśmiechnęła się blado. Podeszła bliżej, nie tak blisko jak wczoraj, ale na tyle, że mogła zauważyć u niego świeży ślad po zacięciu się maszynką do golenia na szyi. Nie była świadoma, że uniosła dłoń. Stanisław szarpnął się czując na skórze palce kobiety.
– Co ty wyprawiasz? – Syknął ściągając brwi.
– Nic, nic takiego. Miałeś okruszek.
– Zostaw mnie i zajmij się robotą.
Wbiła wzrok w podłogę. Pozwoliła sobie na zbyt wiele i teraz ponosi tego konsekwencje. Gdzieś umknęła jej wcześniejsza wypracowana zasada „jeden krok do przodu, pięć w tył" niech to szlag, powinna być bardziej powściągliwa.
– Nie gniewaj się. – Zaczęła spokojnie – Nie miałam niczego złego na myśli, przecież wiesz.
– Wiem. – Miała wrażenie, że również złagodniał. – Po prostu musimy uważać na to co robimy. Nie chciałbym być posądzony o flirt, a plotkarzy nie brakuje. Szczególnie w twoim wydziale. Więc proszę, żebyś utrzymywała stosowny dystans podczas pracy.
– Mam mówić do ciebie używając stopnia?
– Nie wymagam.
– Jeśli chcesz...mogę to zrobić. Dla ciebie. To znaczy dla podkomisarza Kozerskiego.
– Twoja wola, Maju. – zerknął na zegarek. – A teraz, zwijaj się na odprawę.
Uśmiechnęła się, chciała coś więcej, może uścisnąć jego dłoń, może choć zbliżyć się jeszcze raz na tyle, żeby wciągnąć w płuca jego zapach, ale zanim się odważyła, mężczyzna odszedł. Znów mogła go podziwiać. Z daleka jak muzealny obiekt. Stanisław nie był świadom uczuć jakie żywiła wobec niego Maja, skupiony na ratowaniu swojej rodziny ledwie zwracał uwagę na znajomych funkcjonariuszy.
– Kaśka wie? – Paulina niczym duch pojawiła się tuż przed nosem.
– Nie rozumiem?
– O tym co robisz z Szymborską.
– Przepraszam, co robię? Bo naprawdę nie nadążam.
– Migdalisz się z tą zołzą na korytarzu. Co? zdziwiony? Myślałeś, że ci się upiecze? Nic z tego, Koza.
– Ogranicz, oglądanie filmów SI-FI po dwudziestej trzeciej. Załatwiłaś sprawę z Allegro?
– A wyglądam na taką, która nie poradzi sobie z pieprzonym oszustem? Oczywiście, że załatwiłam, ale jeśli sądzisz, że wezmę kolejną to rozpędź się i walni głową w ścianę. Wracam do gry, Koza. Mam zamiar przesłuchać rodziców zamordowanej dziewczynki.
Spodziewała się, że stanie okoniem i szykowała w głowie kolejne argumenty, ale ten tylko skinął głową.
– Dobrze.
– Nie myśl sobie, że... – urwała zdenerwowana. – co powiedziałeś?
– Masz dziesięć minut zanim przyprowadzą z aresztu podejrzanych.
![](https://img.wattpad.com/cover/332938827-288-k733506.jpg)