Rozdział Czwarty

1.4K 31 0
                                    

                              

Siedzę w salonie i patrzę na zegar wiszący na ścianie spóźnia się, może to i dobrze, jakoś nie mam ochoty go poznawać i wychodzić za niego. Jakby nie jakiś cholerny układ z moim ojcem to na pewno do niego by nie doszło albo i doszło.

Może by tak uciec daleko stąd?
Tak, myśl tak dalej a będziesz wąchać kwiatki od spodu.

W tej rodzinie a raczej w świecie Mafii, zdrada jest nie wybaczalna.
Kto ją zdradzi zostaje skazy na śmierć, zostaje zabity najokrutniejszy sposób.
Mimo, że mam 20 lat widziałam kilka razy już śmierć ludzi, dlatego może nie jest mi tak to straszne. Ojciec kazał mi na to wszystko patrzeć, by nauczyć się odwagi i zawsze mówił te same słowa
' zabijając zawsze patrz wrogowi w oczy, nigdy nie okazuj słabości '.
Raz zabrał mnie do piwinicy i dał pistolet do ręki, ale patrząc na mężczyznę całego w krwi nie dałam rady, nie potrafiłam zabić a teraz mogłabym to zrobić nawet zamkniętymi oczami, do tego właśnie ojciec przez te kilkanaście lat przygotowywał, by nigdy nie okazywać słabości tłumacząc, że potem każdy może to wykorzystać.
Dlatego stałam się silna, odporna na ból który zadają mi goryle Ojca gdy każe mi z nimi walaczyć, nawet nie czuje nic gdy Ojciec podnosi na mnie rękę za każde nie posłuszeństwo i za nie pohamowany język , rozmyśleń wyrywa mnie donośny głos Ojca.

- mówię do ciebie już chyba piąty raz, a ty gdzieś bujasz w obłokach, ogarnij się bo już przyjechali. Mam nadzieję, że nie zrobisz mi wstydu bo wtedy inaczej się policzymy.

- tak jest tatulku, jak sobie życzysz będę posłuszna laleczka to twoich jebanych gierek - odpowiadam przez zaciśnięty zęby patrząc hardo w oczy Ojca.

- jeszcze raz a... - nie zdążył dokończyć, bo do salonu weszli dwaj mężczyźni obstawieni ochrona.

Moją uwagę przykuwa facet w czarnym garniturze i w czarnej koszuli.
Wysoki ciemnowłosy, mocno zarysowana szczęka, pełne usta, dobrze zbudowany i cholernie przystojny, wracam wzrokiem do jego oczu z tej odległości nie widzę jaki mają kolor, ale sądzę że są brązowe tak mi się przynajmniej zdaje, patrzy na mnie takim wzrokiem, że przechodzi mnie dreszcz.
Ma coś takiego w sobie, że nie mogę oderwać od niego wzroku, robi mi się gorąco, oddech przyspieszył a dreszcze na ciele dają o sobie znać aż czuje je tam gdzie nie powinnam.
Co się tu kurwa dzieje?

- Lisa poznaj swojego narzeczonego, pokazuje na drugiego mężczyzne przenoszę wzrok na niego, jest także przystojny ale nie tak jak tamten oczy ma zielone, dobrze zbudowany, zjeżdżam na jego ubiór, nie wygląda źle w garniturze w białej koszuli marynarce i do tego w jebanym krawacie nienawidzę ich, więc jak dla mnie zbyt elegancko.

- Meteo Conte twój przyszły narzeczony
- wyciąga w moją stronę dłoń patrzę chwilę na nią i podaje swoją całują ją ale szybko ją zabieram.

- Lisa Morgan twoja jakże tutejsza narzeczona, ale to pewnie o ty wiesz prawda? Uśmiecham się stycznie na co jedynie słyszę parsknięcie u drugiego faceta.

- przepraszam za nią, ale czasami ma nie wypatrzony język - mówiąc to patrzy na mnie gniewnie i już wiem, że mam przejebane.

- to jest mój kuzyn Marcello de Luca - facet wita się z moim ojcem, gdzie na twarzy maluje się szok.
Ciekawe.

- Ciao Morgan - Marcello patrzy na Ojca jakby miał go zaraz zabić lub coś gorszego.
Nie przedstawisz mnie tej pięknej kobiecie- wskazuje palcem na mnie a ja patrzę na relacje Ojca, który jak z automatu podchodzi do mnie.

- to jest moja córka Lisa Morgan i zarazem przyszła narzeczona Conte.
Ostatnie słowo mocno podkreśla na co Luca jedynie lekko się uśmiecha i wyciąga do mnie rękę.

- witaj bellissimo - patrzę mu oczy są czarne jak smoła i hipnotyzujące podaje mu dłoń bez zastanowienia i składa na niej lekki pocałunek, przez który przechodzi mnie dreszcz, co Marcello zauważa i chytrze się uśmiecha.
Odsuwa się ode mnie i zwraca się do mojego Ojca.

- chciałbym porozmawiać z tobą na osobności, i to najlepiej zaraz - mówi stanowczym tonem nie znoszacym sprzeciwu.

- ale musimy omówić plan zaręczyn, więc ta rozmowa może poczekać - odpowiada Ojcem uciekając wzrokiem od faceta.

- zaręczyny nie uciekną a ta rozmowa nie może czekać, więc albo pójdziesz za mną albo porozmawiamy przy dziewczynie tego chcesz? A mi się coś nie wydaje, żeby tak było? Więc jak będzie Morgan?

Ojciec blednie, ale przytakuje i jak posłuszny piesek idzie razem za Marcello nie odwracając się nawet. 

Co tu się właśnie wydarzyło?

TA ZAKAZANA Where stories live. Discover now