3. Lepszy wróbel w garści, niż kura w opałach

1 0 0
                                    

Taka sielanka nie mogła trwać wiecznie. Robiliśmy to w Polsce. W kraju w którym jak komuś się udaje, to społeczeństwo zaczyna dmuchać w oczy z podobnym zaangażowaniem, co pod narty kiedy Małysz skakał. Nie minęło dużo czasu, zanim nasze działania zostały zauważone przez szychy.

Chcąc jednak być wiernym historii, nie mogę od razu przejść do upadku. Najpierw osiągnęliśmy nasze wyżyny.

Myślałem, że złapaliśmy pana boga za nogi. I to nie za kostki, ale tak wysoko przynajmniej przy kolanach. Sprzedawaliśmy dwa razy więcej rzetonów niż kanapek, a po kanapki codziennie ustawiały się kolejki. Produkowaliśmy cały dzień. Musieliśmy zrezygnować z z samodzielnych zakupów. Stwierdziliśmy, że kupienie kilku produktów z listy nie przerośnie przeciętnego studenta. Nie zawiedliśmy się. Nowym kierownikiem do spraw zaopatrzenia został Jakub. Student wręcz wzorcowy. Amator tanich trunków i energetyków. Co semestr ledwo przechodził z pokaźnym deficytem. Ale zakupy potrafił robić jak mało kto. Z wuzkiem sklepowym był niczym Niki Lauda w swoich najlpeszych sezonach. A samochód prowadził nie gorzej, niż Tomasz Hajto. Brawura, to określenie które ciśnie się na usta jak o nim myślę. Jakub na pozycję kierowniczą awansował ze sprzedawacza. Awans wiązał się ze wzrostem zarobków. Teraz zamiast procentu od sprzedanych przez siebie kanapek otrzymywał procent od każdej, co prawda mniejszy, ale jako że był studentem z tym działem matematyki rozumiał się doskonale i po szybkiej kalkulacji zauważył, że zarobi więcej. Dodatkowo dostawał premię, kiedy na promocji wychaczał składniki.

Chcąc się rozaijać musieliśmy poszerzyć ekipę składającą kanapki. To był początek końca. Kto by pomyślał, że szarostrefowy biznes wykończy wewnętrzna implozja a nie skarbówka, czy władze uczelni zaalarmowane podejżaną działalnością na terenie kampusu. Ale po koleji. Stwierdziliśmy, że składanie kanapek to zbyt poważna fucha dla studenta. Dodatkowo wynagała pełnej dyspozycyjności w godzinach zajęć. Nie chcieliśmy, żeby ktoś zawalił semestr bo składał kanapki na czarno. Mama by nie zrozumiała. Zorganizowaliśmy więc casting. To miała być szybka akcja. Ogłosiliśmy się na kilku facebookowych grupkach, podaliśmy konkretny termin i zaznaczyliśmy, że przyjść może każdy.

Cała impreza miała miesce u mnie. Taki format był głupom pomysłem. Zmieszczenie 20 osób na 30 metrach kwadratowych i jeszcze wydzielenie pomieszczenia na rozmowy dwa na jeden nie poszło najlepiej. Nie dość rzec, że rozmowy przeprowadzaliśmy w łazięce, ja siedziałem na sedesie, Karol w wannie, a nasz rozmówca musiał zadowolić się staniem. Jako że nie wymagaliśmy CV, na rozmowę można było przyjść praktycznie z ulicy. Odzwierciedlała to jakość rozmów i kandydatów.

Jeden kandydat, 70 letni mężczyzna pytał nas kilkukrotnie podczas rozmowy, czy na pewno to praca na czarno i czy za plecami na pewno nie zarejestrujemy pracownika. Mimo naszych wielokrotnych zapewnień sprawiał wrażenie nie przekonanego. Swoje zboczenie tłumaczył nienawiścią do obecnej władzy, co za tym szło nie chciał grosza z podatku dołożyć do działania tej machiny.

Inna kandydatka, Agata 35 lat na casting przyszła nie wiedząc z grubsza o jaką posadę chodzi. Była ambitna. Widać po niej było że przygotowała się do rozmowy i podobała się jej idea firmy. W waszych głowach może pojawić się pytanie, że to raczej nie świadczy o braku wiedzy na temat posady, nic bardziej mylnego. Agata nie rozumiała, że ogłoszenie dotyczy składacza kanapek. Prawdopodobnie na widok ogłoszenia jej eksponowany całymi dniami na działanie social media mózg, urodził pomysł, że zostanie szefową kuchni. Zaczęła nam opowiadać jak udoskonaliła by nasze receptury, jakie kanapki by dodała, jak podniosłaby jakość obsługi. Jej propozycje lekko mówiąc nie były rozważne. Przypominały bardziej TikTokowe abominacje kulinarne, a było to przed TikTokiem. Jednym z jej pomysłów była kanapka z masłem i sałatą i tyle, to wszystko. Żadnej wędliny, sera, czegokolwiek co mogło by nadać jej jakiś smak. Tłumaczyła to tym, że w naszej ofercie brakuje dietetycznych opcji, a taka idealnie wpasowałby się w tą rolę. Nie zatrudniliśmy jej.

W gruncie rzeczy z 20 osób które przyszły, po rozmowach zostały 2 które byl sens w ogóle rozważać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 06 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Brakeing HenWhere stories live. Discover now