Poison / DRARRY SFW

808 29 10
                                    

Krótkie wprowadzenie: jest październik 1996 roku, chłopcy są świeżo upieczonymi przyjaciółmi. Harry zmaga się z wizjami i koszmarami, związanymi z Voldemortem, w dodatku wciąż nie jest pewien, na ile może ufać swojemu nowemu koledze.

Ze względu na lekkie zabarwienie erotyczne, rozdział nie jest odpowiedni dla wszystkich czytelników. Czytasz na własną odpowiedzialność.

***

- Mówiłem, że za odpowiednią kwotę da się kupić wszystko? - spytał retorycznie Malfoy opuszczając Gospodę Pod Świńskim Łbem z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy, trzymając pod ręką butelkę jego ulubionej, ognistej whisky. Jednym ruchem różdżki zmniejszył trunek i umięścił go w kieszeni swojego płaszcza. 

- Nigdy w ciebie nie wątpiłem. Masz jakiś pomysł, gdzie chcesz to wypić? 

- Mam w głowie jedno miejsce, ale na pewno się na nie nie zgodzisz. Jesteś na to zbyt miękki. 

- Ja, zbyt miękki? Mam ci przypomnieć, że rozmawiasz ze zwycięzcą turnieju trójmagicznego oraz trzykrotnym pogromcą Vol... 

- Nie mów! - Draco zasłonił mu usta dłonią. - Nie wolno tego wymawiać. - dodał z pełną powagą w głosie, a Harry dostrzegł w jego oczach coś, czego wcześniej tam nie widział - lęk. 

- Nie boję się jego, ani jego imienia. - odpowiedział zabierając jego rękę z twarzy. - ty też nie powinieneś. Tym bardziej nie wtedy, kiedy jesteś ze mną. 

- Czasami odwaga to głupota, wiesz? Ojciec kiedyś mi powiedział, że to imię jest zaczarowane. Podobno on zawsze słyszy, gdy ktoś go używa. Nie wiem, czy to prawda, ale dla mnie to wystarczający argument, żeby go nie wypowiadać. A teraz chodźmy, zanim zupełnie zamarzniesz. - powiedział i ruszył szybkim krokiem w stronę stacji kolejowej. 

- Draco, nawet jeśli on słyszy, kiedy mówię jego imię, to mnie to nie obchodzi. Ja chcę, żeby wiedział, że się go nie boję. A teraz przestań panikować i powiedz mi, gdzie mnie ciągniesz. - Harry ciężko oddychał od tempa narzuconego przez sporo wyższego przyjaciela. 

- Przestań, nie panikuję! Idziemy do Wrzeszczącej Chaty. Bo ty się na pewno nie boisz jakiejś starej, nawiedzonej rudery, prawda? - chłopak dalej utrzymywał szybki marsz. 

Gryfon zaczął się zastanawiać, czy nie powinien powiedzieć Malfoyowi prawdy na temat tego, że chata wcale nie jest nawiedzona, ale postanowił zatrzymać tą informację dla siebie. A przynajmniej do czasu, aż znajdą się w środku i trochę się ogrzeją.

- Wiem, że to może być dla ciebie trudne do przyjęcia, ale ja się niczego nie boję. W przeciwieństwie do ciebie. 

Blondyn prychnął z pogardą. 

- Ach tak? To co powiesz na mały zakład? Kto dłużej wytrzyma w chacie bez użycia światła? 

- To głupie, przecież oboje dobrze wiemy, że uciekniesz z krzykiem, jak wtedy, w zakazanym lesie. - powiedział Harry z szyderczym uśmiechem. Uwielbiał mu dogryzać. 

- Miałem jedenaście lat! A to coś było przerażające! Kto w ogóle wpadł na tak głupi pomysł, żeby wysyłać małe dzieci w takie miejsce?!

- A co, jeśli dziś też spotkamy coś przerażającego? Też zostawisz mnie na pożarcie i odbiegniesz piszcząc jak mała... - nie dokończył, bo Malfoy mocno dźgnął go palcem w brzuch. 

- Oczywiście, że zostawiłbym cię na pożarcie, Potter. W końcu miałbym spokój, żaden gryfon z przerośniętym ego nie zawracałby mi głowy. 

- No tak, w ogóle byś za mną nie tęsknił. Bo to wcale nie tak, że po tygodniu, kiedy nie poświęcam ci dostatecznie dużo uwagi, próbujesz mnie ukarać gadką o Zabinim. 

HP One ShotsWhere stories live. Discover now