Rozdział 11-James Arthur -"Car's Outside"

376 17 1
                                    

-Co wy tu robicie ?-krzyczę szeptem , gdy weszłam do sali.Patrzę na grupę przyjaciół siedzących w mojej sali.

-Chcieliśmy zobaczyć jak się czujesz-odpowiada Kie. Spoglądam na ich twarze i biorę głęboki wdech.
-Uciekasz?-pyta JJ za nim jeszcze co kolwiek powiem. Patrzę na niego i wzruszam ramionami. Nie mogę tu zostać.Gdy reszta rozumie, że to prawda, zaczynaja mi zaprzeczać.
-To nie dobry pomysł . Twój ojciec się wścieknie -mówi John B.

Cholera ! Nie mam długopisu.Olewam to co mówi reszta,ważne żeby z tąd wyjść .

-Macie długopis ?-pytam ,zarazem ściągając kroplówkę z wieszaka .Podchodzę z workiem do kwiatka leżącego na parapecie i wylewam jej zawartość. Gdy odwracam się ,aby odłożyć worek na swoje miejsce , widzę zdziwione miny. Czego można było się spodziewać?

-Czy ty w ogóle nas słuchasz?-krzyczy JJ podchodząc do mnie i zatrzymując mnie w moich czynnościach .

-Myślałam ,że tylko JJ odwala takie ręczy-mówi Kie łapiąc się za głowę.

-Słuchajcie.Wiem ,że znamy się kilka dni i może wydawałam się inna, ale serio muszę z tąd wyjść . Ojciec nie będzie zły .-,,będzie wręcz w skowronkach”

Biorę jeszcze raz głęboki wdech . Nie dadzą za wygrane.

-A co się stanie jak zostaniesz? Przecież oni chcą tylko zrobić badania-mówi JJ. Spoglądam na niego wzrokiem ,, jakbym nie wiedziała „ i zaczynam ścielić łóżko . Patrzę na ekran telefonu 17:34 . Im dłużej tu jestem ,tym bardziej się stresuję ,że tu zostanę . Jeśli ktoś by zauważył mój stan ,miałabym porządne problemy u ojca.

-Może się boi szpitali-stwierdza Pope ,przez co John B zdziela go w potylice .Łapię JJ za ramiona.

-Posłuchaj mnie teraz uważnie.Nie pierwszy raz mam krwotoki . Nie pierwszy raz tu trafiam i nikt nic jeszcze nigdy nie wykrył - kłamie . Wcale nie byłam w żadnych szpitalach.
-Uciekam, bo nienawidzę szpitali i tak nic nie znajdą ,a będą zachowywać się wobec mnie, jakbym miała 3 lata -kończę swoją wypowiedź i ścielę dalej łóżko. Jedyne teraz ,co potrzebuję to długopis. I teraz wydarzyło coś,  czego nikt się nie spodziewał. Do pokoju wszedł Rafe.

-No nie wierzę -mówię do siebie przewracając oczami.Grupa płotek, nieźle się zmieszała .Wiem co może się zaraz zdarzyć, więc podchodzę do Rafe i przytulam się do niego.

-Nic mi nie zrobili . Nie rób szopek -szepczę mu do ucha . Czuję jak gapi się na płotki morderczym wzrokiem .

-To my wychodzimy -mówi przeciągle Pope i łapie swoich kumpli i czeka ,aż się przesuniemy. Oddalam się od Rafe robiąc im miejsce. Czuję na sobie wzrok całej czwórki .
-Później się odezwę.
Gdy płotki zamykają drzwi ,spoglądam na Rafe .

-Będziesz dobrym starszym bratem i zwiniesz komuś długopis?-ten się tylko uśmiecha i wychodzi . Zadowolona siadam na łóżku .Jeszcze chwila i będę wolna .

Bloody feelings<JJ Maybank>Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ