~Rozdział 2~

426 16 2
                                    

Zegar wskazywał właśnie, że do końca lekcji zostało 10 minut. Robiliśmy jakieś zadania z fizyki. Niezbyt mi się to uśmiechało, ale nauczycielka jest znośna. Scott'a nie było ze mną na tych zajęciach, bo trener go zwolnił na trening. To było dziwne, bo nigdy tego nie robił, ale skoro musiał to trudno. Nie lubiłam być sama na przerwach, bo zawsze gdzieś się przypałętał Josh. Ale teraz miałam pewność, że tak nie będzie. Trener nigdy nie wypuszcza ich podczas treningu, a to był dla mnie plus i jednocześnie minus. Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Wstałam, spakowałam swoje rzeczy i skierowałam się podczas prosto do trenerki Keenedy. Muszę to z nią wyjaśnić. Dotarłam tam w miare szybko. Jak zwykle stała przed kantorkiem czekając na dziewczyny. Od razu do niej podeszłam, ale nie dane było mi zacząć rozmowy.
-O... Nareszcie jesteś. Ile można na Ciebie czekać? Dziewczyny już są na boisku. Zbieraj się.
-Dzień dobry. Nie za bardzo wiem o co chodzi.
-Jak to o co? Jesteś w drużynie, a tu jest Twój strój- powiedziala wręczając mi reklamówke.
-Ale ja nawet...- nie zdążyłam zbyt wiele powiedzieć, bo mi przerwała.
-Wiem, że nie przyszłaś na przesłuchanie, ale słyszałam trochę o Tobie i się nadasz. A i tak potrzebujemy jeszcze jedną dziewczyne. No już idź się przebrać. Będę na boisku.
Po jej monologu wepchnęła mnie do szatni i zamknęła drzwi. Pani Keenedy nie jest zła, ale nienawidzi spóźniania się. A jak już zacznie mówić to nic jej nie przerwie. Ogólnie zawsze ją lubiłam, ale jakoś nie uśmiechało mi się być w drużynie. Nie miałam poprostu czasu. Lenistwo jest lepsze. I bardziej uszczęśliwia. Ale skoro zostałam już zmuszona to chyba nie mam wyjścia. Przebrałam się w niebiesko-żółty strój. Po chwili dołączyłam do reszty na boisku i dostałam pompony także w tych kolorach. Niedaleko nas odbywał się trening piłkarski. Oczywiście Josh puścił mi oczko, ale jakoś nie specjalnie mnie to obchodzi. Z mojej już drużyny znałam kilka dziewczyn. Głównie z klasy i z korytarza też. Byłam szczęśliwa, że miałam bardzo dobry kontakt z Melissą. Mogłam przynajmniej z kimś porozmawiać. Chodziłyśmy często razem do kawiarni albo na spacer lub do klubu. Była zdziwiona, że jestem tutaj w stroju, ale wytłumaczyłam jej wszystko. Naszą rozmowe przerwała trenerka.
-Dosyć tych rozmów. Ellie przeprowadź rozgrzewke.
-Oczywiście- powiedziała wyrastając spod ziemii.
Mogłabym przysiąc, że jej tutaj nie było. Albo jej nie zauważyłam. Lecz jedno wiem na pewno to będzie długie popołudnie. Ellie mnie nienawidzi i to z wzajemnością. Kiedyś ktoś jej powiedział, że odbiłam jej chłopaka, więc ona zaczęła robić mi świństwa. A gdy chciałam z nią pogadać i powiedzieć, że to bzdura było jeszcze gorzej. I tak jakoś wyszło, że teraz nie pałamy do siebie sympatią.
*****
Miajała właśnie druga godzina treningu, a ja miałam dość. Całe szczęście zostało jeszcze jakieś 5 minut i koniec na dzisiaj. Minęło to szybko. Chłopaki też już skończyli na dzisiaj, więc Scott do nas podszedł. Tremerka wypuściła nas i mogliśmy już pójść się przebrać.
-Jak się czujesz?- spytał.
-Nawet dobrze, ale widze, że Ty też nie miałeś lekko.
-Dzisiaj niestety nie. Josh nie odpuszczał, ald nic mi nie zrobił.
-To dobrze. Ale skoro już skończyliśmy lekcje i treningi to powiesz mi wreszcie czemu byłeś dziś taki szczęśliwy?
-Spójrz tam.
Scott obrócił mnie w kierunku trybun i wskazał ręką na jedno z miejsc. Uśmiech sam wskradł się na moje usta. Już dawno go nie widziałam, aż do teraz. Stał tam.

-----------------
Witam wszystkich ;)
Przepraszam, że tak późno, ale miałam problemy z internetem :/ przepraszam za wszelkie błędy, ale pisze na telefonie. Mam nadzieje, że spodobał Wam się rozdział. Już niedługo ciąg dalszy ;)

Uwięziona wbrew woli(?) ~L. H. , A. G.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz