Rozdział 29 "Teraz jestem szczęśliwa, a jutro będę płakać "

2.3K 108 135
                                    

Ostatnie dwa dni.

Za dwa dni kończyło się moje życie w tym mieście u boku Sean'a, który przeprowadzał się pierwszy raz w życiu tak daleko. Ówczesnego dnia pierwszy raz od kilku dobrych tygodni nie widzieliśmy się od samego rana. Nie przyszedł do mnie, bo sam miał cały dom zawalony kartonami. Pani Cecilia była tak strasznie przejęta tym wszystkim, że była u mnie z Sean'em trzy razy podczas tygodnia.

A ja już nie wiedziałam co miałam robić. Czy się pakować już teraz i jeszcze bardziej się dobić czy też mieć wywalone w to wszystko i spakować najbardziej potrzebne rzeczy w ostatni dzień. Już jutro.

- Naprawdę w to wszystko nie wierzę, babciu - szepnęłam, spoglądając na niebo - Nie tak to sobie wyobrażałam rok temu. Rok temu jeszcze rozmawiałam z tobą i wszystko było fajnie. Po raz pierwszy nie wiem czy doradziłaś mi dobrze babciu. A może to ja coś źle zrozumiałam ? Nie wiem nic.

Z cichym westchnieniem odwróciłam się w kierunku drzwi do mojego pokoju. Włożyłam swój telefon do kieszeni spodni, a następnie wyszłam z pokoju i spokojnym krokiem zeszłam na dół. Właściwe to chciałam zejść na dół, ponieważ ostatecznie do tego nie doszło. Przy ostatnim schodku dosłownie i niedosłownie mnie zamurowało, przez co o mały włos nie spadłam ze schodów na sam dół.

Peter i Rita. Rita i Peter. Tylko tyle widziałam. Mrugałam energicznie, jakbym starała się obudzić z jakiegoś snu. Peter właśnie przyciskał do ściany Ritę i dość żarliwie całował jej usta. Nie zwracali uwagi na to, że dosłownie tam stałam. Pożerali się wzrokiem, karmili uczucie sobą. Później znowu się całowali i znowu gapili na siebie. Wtedy chłopak przejął inicjatywę i uniósł Włoszkę na swoją wysokość, a następnie zaniósł do swojej sypialni. Jedynie co później usłyszałam, to przekręcanie zamka w drzwiach.

Ta dwójka pewnie nie patrzyła już sobie w oczy, a ja dalej stałam na tym cholernym schodku, patrząc się na te drzwi z szeroko otwartymi ustami. Miałam tak zwieszony mózg, że nawet nie zauważyłam, w którym momencie z gabinetu wyszedł mój ojciec, który prześledził mnie wzrokiem.

- Coś nie tak, Eli ?

Gwałtownie odwróciłam wzrok w jego stronę. Ubrany był jak zwykle w czarne spodnie garniturowe i czarną koszulę, a na jego nosie spoczywały czarne okulary. Nie jeden raz zastanawiałam się jakim cudem taki człowiek wybrał sobie za żonę taką kobietę jak moja matka. Każdy byłby dla niego lepszy. Pokręciłam szybko głową, nie chcąc zdradzić moich przyjaciół, którzy najwidoczniej dla siebie nie byli już przyjaciółmi.

Ale jak to ? Kiedy ? W którym momencie oni dawali jakieś znaki ? Tak bardzo mnie to interesowało, że zapomniałam o wszystkim inny. Dlaczego Rita przez cholerne miesiące nic nie mówiła, a milczała jak zaklęta. Nawet starała się nie patrzeć na Petera. Był od niej sporo starszy, a ją chyba nie interesowali tacy jak on. Chyba.

U mnie też było chyba. Chyba go nie kocham. Chyba on nie kocha mnie - pomyślałam, po czym uśmiechnęłam się delikatnie. Dosłownie byli lepszymi aktorami od mojej matki.

- Gdzie jest w ogóle Peter ? - zadał mi nagłe pytanie, na które o mało nie zadławiłam się własną śliną.

- Na razie dałam mu odpocząć. Pewnie siedzi u siebie w pokoju. Po co ma za mną łazić, skoro i tak siedzę w domu i mam się pakować - podrapałam się nerwowo po karku. - A możemy porozmawiać, tato ? Proszę.

Najwyraźniej zdziwiłam go tym pytaniem, bo wskazał na siebie z lekkim niedowierzaniem dłonią, a kiedy kiwnęłam krótko głową uśmiechnął się. Z jednej strony na dobre wyszło mi krycie przyjaciół, którzy nawet nic mi o sobie nie powiedzieli. Z tatą nie rozmawiałam od bardzo dawna, a taka okazja, w której nie było z nami matki naprawdę zdarzała się bardzo rzadko.
Ojciec był moim jedynym aktualnym wyrozumiałym opiekunem, z którym po śmierci babci i całej akcji nie rozmawiałam ani razu.

Start a StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz