VIII

195 20 1
                                    




I will meet you in the next life, I promise you
Where we can be together, I promise you

Promises, Megadeth

70

71

72

73

74


75 DZISIAJ

Polana, na której się znajduje jest pokryta grubym lodem, ale za każdym razem, kiedy Draco go dotyka, ten parzy go w dłonie. Próbuje iść naprzód ze śniegiem pod nogami, ale z każdym krokiem czuje jak tonie. Jego stopy powoli tracą grunt i nagle w którymś momencie trafia na wyjątkowo głęboki fragment ziemi, a wtedy całkowicie zanurza się w lodzie. Myślał, że będzie miał trudności z oddychaniem, ale płuca funkcjonują tak samo, jak na powierzchni.

Zaczyna spadać szybciej, a śnieg powoli się rozpuszcza. Wokół niego nie ma nic, a on czuje jak leci i leci...

Pada na ziemię, mocno uderzając kolanami o kredową ziemię. Przewraca się na bok, aż prawie nic nie widzi. Wstrzymuje oddech, sięgając w górę po kogoś, coś, ale nie znajduje niczego, czego mógłby się złapać lub przytrzymać.

Zaczyna krzyczeć tak głośno, jak tylko może, ale jego głos ginie w próżni. Kto miałby go usłyszeć.

Draco znajomy głos woła go, chociaż nie wie, w którą stronę ma się obrócić, żeby zobaczyć postać.

Draco, obudź się. Błagam

— Kim jesteś? Jak mam cię znaleźć! — nic nie wypływa z jego ust.

Wróć do nas

Budzi się gwałtownie, a na jego skórze spływa kropla zimnego potu. Jest 6:38. Pink Floyd gra mu w uszach jak mantra.


79 DZISIAJ

...and there is time to kill today 

Głos Davida Gilmoura brzęczy pod jego stopami i owija się wzdłuż kręgosłupa, kiedy stoi przed lustrem. Nie ma naszyjnika, ale to nieistotne – nigdy nie miał przynosić szczęścia. Pansy krzyczy  jak zwykle kurwa nie słuchasz, a Draco próbuje zebrać jakiekolwiek chęci, żeby zrobić krok w stronę drzwi wyjściowych.

Błyszczyk jest między poduszkami sofy, Pansy uśmiecha się w odpowiedzi. Idzie na śniadanie pewien, że nic nie zje. W wielkiej sali są wszyscy ślizgoni. Planują jutrzejsze spotkanie w barze z pewnością, że Draco do nich dołączy.

Nie czuje na ramieniu dłoni Astorii, kiedy prosi go o pomoc; jest bezbarwna, zużyta. To nieznacząca rutyna, tło do prawdziwych zdarzeń. Jego głos odpowiada bez namysłu oczywiście.

Harry wchodzi do sali, a Draco nie może nawet na niego spojrzeć. Wstyd rozpala jego poliki.

Zajęcia to 8 godzin prawdziwych tortur. W którymś momencie zaczął słuchać tego, co profesorowie mają do powiedzenia, ale teraz zna ich każdy ruch na pamięć. Nie może nawet tego zmienić tak jak innych wydarzeń. Nie może stąd uciec.

Idzie na obiad, a Theo już tam jest; gestykuluje żwawo ze skupieniem. Pearl Jam... , klei mu się na języku – mówi zawsze to samo.

List jest w dłoniach, a potem już w kominie. Płomienie zlizują litery z papieru.

Wszystko idzie płynnie i jest na swoim miejscu, jakby płynął po znanych wodach. Wie, kiedy się obrócić, co zrobić. Umie przewidzieć każdy następny ruch.

See you tomorrow || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz