Rozdział 2

130 19 3
                                    

Hogwart, miejsce w którym Lauren nie musiała udawać. W domu robiła wszystko tak, żeby jej mamie się podobało i tak, żeby była z niej dumna. W Hogwarcie Lauren nie musiała się aż tak starać. Jej mamy nie interesowały jej stopnie, czy jak się uczy. Jej mama nie rozumiała tego. Była czarodziejem, więc jej rodzice bardziej zwracali uwagę na Ezekiela, który chodził do mugoliskich szkoły. Lauren uczyła się przeciętnie. Nie miała najwyższych wyników ani najniższych. Nie ukrywając najlepsza była z astronomii i zaklęć. Profesor Flitwick ją uwielbiał i zawsze wychwalał. Tak samo jak nauczycielka astronomii. Najgorsze stopnie miała z wróżbiarstwa, ale to dlatego, że nie chciało jej się odrabiać zadać dla nauczycielki.

Lauren dzieliła dormitorium z Clarą, jest najlepszą przyjaciółką i pozostałymi dwiema puchonkami, które nie przepadały za Lauren, bo uważały, że za dużo gada. Rzadko spędzała czas w pokoju wspólnym puchonów. Wolała przesiadywać sama w dormitorium, albo spędzać czas z George'em.

Lauren wyszła z dormitorium razem z Clarą i ruszyły w stronę Wielkiej Sali. Przed nią na Clarę już czekała Clarie, krukonka, która spotykała się z Clarą już od od jakieś czasu. Lauren weszła za nimi do Wielkiej Sali i spojrzała w stronę stołu gryfonów, gdzie siedział George razem z Fredem, Audrey i Lee. George uśmiechnął się do niej szeroko i pomachał w jej stronę. Lauren odwzajemniła gest i ruszyła w stronę stołu puchonów.

- George, słuchasz mnie? - zapytał Fred szturchając brata.

- Hm? Yyy... tak, tak słucham - powiedział George - Mówiłeś o sklepie.

- Pytałem czy są jakieś wieści - powtórzył Fred, a George zaprzeczył głową.

- Na razie żadnych - powiedział wracając do jedzenia swojego śniadania.

Po śniadaniu George wyszedł z Wielkiej Sali, gdzie czekała na niego Kate. Piękna dziewczyna o brązowych włosach, które tym razem miała spięte w staranny kucyk. Jej policzki były naturalnie zarumienione. Uśmiechnęła się do George'a, co rudowłosy odwzajemnił. Spotkał się z Kate już jakiś czas, ale nie czuł nic nadzwyczajnego. Lubił ją, ale nie wiedział czy lubi ją w ten sposób. Kate pocałowała George'a w policzek.

- Pamiętasz o dzisiaj? - zapytała z lekkim uśmiechem.

- Pewnie - odparł - Zaraz mam lekcję. Muszę już iść. Widzimy się po lekcjach.

- Jasne, Georgie - odparła, a w jej głosie zabrzmiała zawiedzenie.

George pocałował dziewczynę w policzek i uciekł na lekcję transmutacji. Wbiegł na ostatnią chwilę, akurat w tym momencie zabrzmiał dzwon, usiadł obok Lee. Wyciągnął podręcznik z transmutacji i pergamin, na którym i tak nic nie notował.

- Gdzie byłeś? - zapytał Lee.

- Spotkałem Kate - powiedział krótko.

George nie przedstawił Kate ani Fredowi ani Lee. Nie było to nic na tyle poważnego. Poza tym, nie chciał. Wciąż się zastanawiał nad uczuciami do Kate. Nie był ich pewny i wolał nie ryzykować.

Oparł się o rękę i nawet nie widział, kiedy oczu same mu się zamknęły. Otworzył dopiero, kiedy Lee go szturchnął. Usłyszał dzwon. Przespał połowę lekcji i miał szczęście, że profesor McGonagall nie zwróciła mu żadnej uwagi.

***

George wyszedł z zamku. Kate czekała na niego przy jeziorze. Obok był rozłożony koc, na którym leżała Kate. Wiedział, że był spóźniony. Wrócił po lekcjach do pokoju wspólnego, położył się na kanapie i po prostu zasnął. Obudziła go dopiero Audrey i od razu pobiegł do Kate. Czuł się głupio. Nie chciał, żeby wychodziło, że ją olewa i ma ją gdzieś, bo to nie była prawda.

- Już jestem! - powiedział siadając na kocu. Kate podniosła się do siadu. - Przepraszam cię, Kate. Zasnąłem.

- Nic nie szkodzi, Georgie. Nie przejmuj się - powiedziała wymuszając uśmiech.

- Nie chciałem, naprawdę - powiedział kładąc dłoń na jej dłoni. Czuł się okropnie.

- Rozumiem, Georgie. Nie musisz mi się tłumaczyć - powiedziała spokojnie - Nie jestem na ciebie zła.

Czuł ulgę, ale wiedział, że sprawił jej przykrość. Nie spędzili dużo czasu na dworze, bo robiło się coraz później i zimniej. Wrócili do zamku i George odprowadził Kate do pokoju wspólnego krukonów.

- Powtórzymy to jutro? - zapytał - Obiecuję, że tym razem się nie spóźnię.

- Oczywiście, że tak - powiedziała i uśmiechnęła się - Do jutra, Georgie.

Pocałowała go w policzek i zniknęła w pokoju wspólnym krukonów. Wrócił do pokoju wspólnego gryffindoru. Na kanapie siedziała Audrey razem z Lauren. Zatrzymał się jedynie, by się przywitać i zniknął w dormitorium. Po wzięciu prysznica, od razu położył się do łóżka. Czuł się potwornie zmęczony. Zasnął niemalże od razu jak się położył.

- Z George'em wszystko dobrze? - zapytała Lauren Audrey - Wydawał się dziwny.

- Pewnie jest zmęczony - powiedziała Audrey - Nie przejmuj się. Gdyby coś się działo, pewnie by ci powiedział.

- Dalej spotyka się z Kate? - zapytała bawiąc się palcami. Sama nie widział dlaczego czuła się tak skrępowana zadając to pytanie.

- Spotykają się, ale sama nie wiem czy to coś poważnego. Prawie w ogóle o niej nie mówi - powiedziała Audrey - Milczy jak zaklęty, a jak się go o nią pyta to zbocza z tematu.

Lauren kiwnęła głową. Sama nie widziała czy czuje zazdrość czy nie. Kate była rok niżej od nich i była przepiękna. Przy niej czuła, że jej samoocena spada o milion procent. Lauren zmieniła temat.

Blask Fajerwerk | George Weasley Where stories live. Discover now