Rozdział 4

114 17 4
                                    

W pokoju wspólnym puchonów czasem było nudno. Lauren nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Siedziała na kanapie z Clare, która opowiadała o Clarie, te same historie co zwykle. Lauren nic nie powiedziała tylko starała się ją słuchać i uśmiechać się. Ciężko było jej się skupić. Co chwilę odpływała myślami gdzieś indziej.

Kiedy do pokoju wspólnego weszła Clarie, Lauren wstała i ruszyła do biblioteki. Nie chciała im przeszkadzać. Weszła do środka czując zapach starych książek i wilgoci. Usiadła przy Audrey, która była skupiona na pisaniu wypracowania z zielarstwa.

- Clara i Clarie cię wygoniły? - zapytała podnosząc głowę.

- Nie, ale nie chciałam im przeszkadzać - wyznała.

Czasem czuła się samotna na myśl o tym, że Clara kogoś ma. Lauren nigdy nie szukała miłości, ale powoli samotność ją dobijała. Nie czuła się tak przy George'u. Z nim mogła porozmawiać o wszystkim.

Z Audrey zapomniała o tym okropnym uczuciu i znowu uderzyło ją jak tylko wyszły z biblioteki i się rozlały. Na dworze pogoda była okropna. Okropnie padało i wiało. Lauren zatrzymała się przed ociekajacym wodą George'em.

- Rany, wyglądasz okropnie - powiedziała. George zaśmiał się.

- Dzięki. Od razu czuję się lepiej - powiedział. Lauren wyciągnęła różdżkę z kieszeni i rzuciła na niego zaklęcie wysuszające. Podziękował szybko i zaraz po tym usłyszeli zirytowany głos Filcha.

- Brud! Wszędzie brud! - krzyknął. Lauren słyszała jak sie zbliżała. George w ostatniej chwili popchnął ją za ścianę - To ty, Weasley! Szlaban!

- Ale...

- Kolejny szlaban! - Filch ponownie krzyknął. George już się nie odezwał.

- Poszedł - odparł pojawiając się przed nią - Przepraszam, że cię popchnąłem, ale Filch był wyjątkowo w humorze.

- Ciekawe dlaczego...

- Porozrzucalem parę łajnobomb - powiedział usmeichajac się dumnie.

- Tego się spodziewałam - powiedziała odwzajemniając jego uśmiech.

- Co tu tak chodziłaś tak sama? - zapytał przeczesując włosy dłonią.

- Byłam z Audrey w bibliotece. Nie chciałam przeszkadzać Clarze - wyznała - Miałeś wyczerpujący trening?

- Nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałem udawać, że coś mi się stało i wrócić do dormitorium. Czasem mam wrażenie z Angeliną jest gorzej niż z Woodem, a on miał obsesję. To zdecydowanie nie jest pogoda na qudditcha.

- Powinieneś pójść do skrzydła. Pani Pomfrey...

- Nic mi nie będzie - powiedział posyłając jej lekki uśmiech - Muszę iść. Kate na mnie czeka - dodał wskazując na dziewczynę stojącą przed pokojem wspólnym gryffindoru. Nawet nie była świadoma, że poszła za George'em aż do pokoju domu lwa - Pa, Lauren!

Chłopak jej pomachał i ruszył w stronę Kate. Objął ją jedna ręką i złączył ich usta w pocałunku. Lauren odwróciła się i wróciła do pokoju wspólnego. Dziewczyna już nie było. Weszła do dormitorium i położyła się na łóżku z książką do transmutacji.

***

Na samą myśl szlabanie George poczuł ogromne zmęczenie. Nie chciało mu się spędzać popołudnia na wykonywaniu zadań Filcha. Chciał przesiedzieć ten czas sam w dormitorium. Znowu obudził się z okropnym humorem. Był zmęczony i czuł się przytłoczony tymi wszystkimi myślami. Czasem się zastanawiał co jest z nim nie tak.

Wycieranie podłóg dłużyło mu się w nieskończoność. Odgarnął włosy z czoła i wrócił do wycierania. Jak tylko wytarł ostatni korytarz wrócił do Filcha, który oddał mu różdżkę. Wszedł do pokoju wspólnego. Fred siedział na kanapie z Audrey. Uśmiechnął się do nich i wyminął, idąc od razu do dormitorium. Położył się na łóżku i bawił różdżką.

- Lauren pytała dzisiaj o ciebie - powiedziała Audrey, kiedy ona i Fred wrócili do dormitorium. Spojrzał na nią.

- O czym mówiła? - zapytał. Poczuł się głupio, że zapytał o to z taką nadzieją.

- Jak u ciebie i Kate.

- Ah... W porządku - powiedział George.

- Właśnie... Co jest z wami? Poznamy ją kiedyś? - zapytał Fred.

- Nie wiem czy to coś poważnego. W sensie... jesteśmy razem, ale nie wiem ją jakim etapie stoimy i... na razie jest dobrze jak jest.

- Jesteś z nią szczęśliwy? - zapytała blondynka.

- Co to za pytanie? Oczywiście, że tak! Czemu miałbym nie być? Jest miła i w ogóle...

- To zwykłe pytanie, stary. Nie musisz się denerwować - powiedział Fred - Tylko się upewniamy. Ostatnio wydajesz się jakiś... cichy.

- Nie jestem cichy. Jestem taki jak zwykle - oburzył się - Wszystko jest dobrze!

- Rozumiem, Georgie. Nie chciałem cię zdenerwować - powiedział Fred.

- Pójdę wziąć prysznic.

George zniknął w łazience i wszedł pod prysznic. Zamknął oczy, czując jak kręci mu się w głowie. Starał się oczyścić umysł. Miał dość myśli, które ciągle go nachodziły. Chciał, żeby było normalnie. Tak jak zawsze było.

Wyszedł z łazienki widząc mroczki przed oczami. Bez słowa położył się na łóżku i znowu zamknął oczy.

Blask Fajerwerk | George Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz