2. Patrz, jak płonę

182 61 200
                                    

🌸 Perspektywa Leili 🌸
Sonreir_K

Taksówka zatrzymała się przy 1901 Collins Ave.

Dzielnica, w której przyszło nam się znaleźć, była wyjątkowo spokojna, bogata architektonicznie i cicha – oczywiście do czasu. Wraz z zachodem słońca bezdźwięczna lokalizacja stawała się jaskinią nocnych, pragnących alkoholowych trunków, imprezowiczów. Podczas, gdy ziemię otulała niewyobrażalna dla zwykłych śmiertelników czarna powłoka, w klubie na Collins Ave dochodziło do prawdziwych magicznych rytuałów. Tłumy zakochanych w głośnej muzyce ludzi, śpiewając słowa swoich ulubionych piosenek, recytowały zaklęcia, dzięki którym SkyBar błyszczał, kontrastującymi ze sobą barwami. Lśnił na ciemnym niebie, wskazując drogę wszystkim ludziom, którzy pragnęli choć raz skosztować wykwintnego, kolorowego alkoholu. W tym również i nam.

Wysiedliśmy z pojazdu. Ares pośpiesznie zapłacił taksówkarzowi za transport. Pożegnał się z miłym starszym panem, po czym skierował swoją uwagę na nas.

— Trzymajcie się blisko — rzekł krótko i ruszył przed siebie.

Ominął długą kolejkę, rządnych ekstremalnej zabawy miłośników młodzieżowych potańcówek, by zatrzymać się tuż przed czarnoskórym, potężnym z postury ochroniarzu. Duży, niezbyt przyjemny z wyglądu mężczyzna, serdecznie uśmiechnął się do mojego brata. Wymienił z nim męski uścisk, po czym – bez problemów, zapłaty czy długiego oczekiwania w kolejce – zaprosił nas do klubu.

— Usiądźmy — powiedział wyraźnie podniesionym tonem Ares, tak by głośna muzyka nie stłumiła jego głosu.

Bez zbędnych dyskusji – przystaliśmy na propozycję chłopaka.

Z trudem przecisnęliśmy się przez tłum, ocierających się o swoje spocone ciała, tancerzy.

Tuż za parkietem znajdował się, przepełniony gośćmi, basen. Parę metrów od niego zaprojektowana została cichsza strefa komfortu. Miejsce na odpoczynek i relaks.

Drewniane, oświetlone lampami stoliki nie pasowały do reszty wystroju. Były ckliwe. Swą prostotą miały ukazać gościom swobodę, którą oferował klub i zasiać ziarnko nostalgii. Domowe, wykonane z drewna meble, wygodna kanapa z małymi poduszkami, światło księżyca, ozdobne kwiaty i romantyczne lampy. Przytulny, można by rzec – rodzinny klimat, do którego z chęcią wróciłoby wielu tutejszych gości. Właśnie o to chodziło architektom. O stworzenie bezpiecznej strefy komfortu, która kojarzyłaby się gościom z ciepłem domowego ogniska. Strefy, do której chętnie by powracali, by zostawiać w sakiewce właściciela jeszcze więcej pieniędzy, niż planowali.

Nie zwlekając dłużej, wyprzedziłam swoich – żarliwie obserwujących tutejszy wystrój – towarzyszy, podchodząc do naszego stałego stolika.

Zdjęłam z niego rezerwację z nazwiskiem Statham i usiadłam na wygodnej kanapie, czekając aż Josie uczyni to samo. Niestety Josephine tym razem nie poszła moim śladem. Wybrała własną ścieżkę – dla odmiany postanawiając dotrzymać dziś towarzystwa Aresowi. Pozostawiła mnie tym samym w bardzo niekomfortowym położeniu.

Zniesmaczona tym ruchem zerknęłam na blondynkę, licząc, iż ta dostrzeże w moich oczach hałaśliwe błaganie o wsparcie.

Jak można było się domyśleć – jej spostrzegawczy wzrok tym razem zawiódł. Josie zdradziła mnie na rzecz wspólnych uniesień z Aresem. Porzuciła mnie, nieświadomie rzucając mą duszę w objęcia pragnącego wiecznego żaru Ra.

Mimo to nie planowałam dać się zwieść. Nie tym razem. To, co między nami było – minęło. Po całym związku pozostała jedynie niezręczna dla otoczenia cisza, którą ciężko było przerwać. Być może właśnie dlatego, bo podświadomie wcale nie chciałam jej zakończyć.

Thirsty For Love: Real FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz