17

8 1 0
                                    


 Bycie usypianym chusteczką nasączoną jakimś roztworem chemicznym było podobnym doświadczeniem do tracenia przytomności po za dużej dawce fumki, ale brakowało tego przyjemnego odrętwienia i ciepłych dreszczy. Brakowało poczucia lekkości,
a zamiast tego ciało wydawało się niezwykle ciężkie, a głowa wypełniona watą. Luca też czuł dzwonienie w uszach i miał obolałe mięśnie, gdy odzyskiwał przytomność. A jeśli dobrze liczył, a wcale nie musiało tak być, to prócz tego razu kiedy uśpiono go w mieszkaniu podczas porwania, to zrobiono to jeszcze co najmniej dwa razy zanim w końcu przebudził się na tyle długo, żeby móc zebrać myśli i odegnać rozkojarzenie. W sumie to doświadczenie nie było wcale podobne do przyjęcia za dużej dawki fumki – a najważniejsza różnica była taka, że fumkę brało się z własnej woli, jak głupia by ona nie była...

Jeśli sądził, że miał zespół stresu pourazowego po wszystkim, co widział z udziałem tego narkotyku – to teraz miał pewność, że jeśli ktokolwiek jeszcze zbliży się do niego
z chusteczką nasączoną jakąś chemiczną miksturą to prędzej się udusi niż weźmie oddech.

Pokój w jakim się znalazł był przerażający i zimny. Nikt nie chciałby się obudzić leżąc na kozetce – i to jeszcze z myślą, że znalazł się w prosektorium, ale tak to wyglądało z jego perspektywy. W pokoju nie było okien, za to były drzwi i to w dodatku otwarte, za którymi stali dwaj ochroniarze w białych uniformach. Wszystko było biało–szare, a światło za jasne, mógł nawet usłyszeć jak żarówki pracują.

Nie miał na sobie swoich ubrań, a raczej tych ubrań, które dostał od Danny'ego. Miał za to za dużą białą koszulę i luźne spodnie. Jego stopy były bose i po chwili odzyskał w nich czucie. Mniej więcej w tym samym momencie zauważył, że jeden z jego nadgarstków był przykuty kajdankami do rurki przy kozetce, która z kolei była przytwierdzona do podłogi ogromnymi śrubami.

Powoli zsunął się na kafelki, odganiając zamroczenie i pociągnął dla pewności
w nadziei, że nuż rurka puści.

Jeden ze strażników obrócił się słysząc dzwonienie metalu o metal. Zerknął co się dzieje i Luca spojrzał na niego z nagłą przytomnością i przerażeniem. Ten jednak tylko rozejrzał się szybko po pokoju, krótko zatrzymując wzrok na nadgarstku Luci, a potem ponownie się odwrócił jak gdyby nigdy nic. To było zaskakująco frustrujące. To jak łatwo ocenił sytuację i uznał, że Luca nie może zrobić niczego, co wymagałoby jego interwencji.

Ale miał rację. Nic nie znajdowało się w zasięgu jego dłoni co mogłoby mu pomóc jakoś się uwolnić. A nawet jeśli jakoś udałoby mu wyswobodzić się z kajdanek to raczej nie dałby rady przedrzeć się przez dwóch ochroniarzy, a tym bardziej uciec skoro nawet nie wiedział, gdzie był. To jednak nie znaczyło, że powinien przestać próbować. Gdy jego umysł rozjaśniał się coraz bardziej zaczął próbować jakoś wyślizgnąć dłoń z metalowej obrączki, ale jego kciuk za nic mu na to nie pozwalał.

Właśnie przeżywając taką małą tragedię znalazł go Roger, który wszedł do pokoju
z jakąś kobietą w białym fartuchu. Luca nawet nie usłyszał ich kroków, choć rozchodziły się echem po korytarzu.

– Pozwól – powiedział Roger, a Luca odruchowo odskoczył, co jak można się domyślić, miało marny skutek.

Landyńczyk pokręcił głową i posłał mu dezaprobujące spojrzenie, a potem podszedł bliżej i uwolnił go z kajdanek. Podał je kobiecie, a potem uniósł dłoń i dotknął policzka Luci w czułym geście.

– Nie dotykaj mnie – odezwał się Luca z furią w głosie i odgonił jego rękę.

Ten zignorował to lustrując go wzrokiem.

Galimatias - Imię za życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz