Masz ognia?

1.3K 21 23
                                    

Obudziłam się dziwnie wyspana chociaż na dworze było ciemno. Automatycznie spojrzałam na zegarek w telefonie. Dochodziła 22. Wiedziałam że już nie zasnę więc postanowiłam wstać z łóżka i zejść do kuchni napić się wody. Otworzyłam drzwi na tyle delikatnie żeby nie skrzypnęły, bo nie chciałam  nikogo obudzić. Chodź nie wiem czy w tak wielkim domu ktoś by to usłyszał.  Ostrożnie zeszłam po schodach. Na chwilę zatrzymałam się na schodach słuchając szybkiego bicia swojego serca. Powędrowałam ręką po ścianie szukając włącznika do światła. Jednak szybko uświadomiłam sobie że ktoś może mnie wtedy zobaczyć i automatycznie przestałam. 

Pośpiesznie zeszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Starałam się nie  zostawić żadnych śladów że tu byłam. Już miałam iść na górę a ze schodów zeszła jak zawszę uśmiechnięta ciocia. 

-O cześć Trixie. Właśnie miałam z tobą o czymś pogadać.-Powiedziała ciocia siadając przy wyspie kuchennej.

- O czym? Coś się stało? - Spytałam z lekkim przerażeniem.

- Nic złego po prostu chciałam pogadać o twojej szkolę i o tych przymusowych spotkania z twoimi rodzicami. - Powiedziała jak zwykle spokojnym głosem, kompletnie nie pasującym do sytuacji.

- No dobra.- Automatycznie się uspokoiłam. Jednak zdziwiłam się,  bo na rozprawie nikt nie powiedział o tych spotkaniach z rodzicami.

- Zacznijmy od tego chyba trochę bardziej przyjemnego tematu  jakim jest twoja nauka. Wiem że masz iść teraz do 3 klasy w liceum więc zapisałam cię do najlepszej placówki jaką znam. Ale jeśli coś będzie nie tak z czymkolwiek to wiedz że możesz mieć nauczanie domowe i prywatnego nauczyciela. Chce żebyś wiedziała że możesz mi wszystko powiedzieć. Rozumiesz?- Spytała a ja nie mogłam uwierzyć że ta cudowna kobieta jest spokrewniona z moim ojcem.

Starając się opanować rosnącą we mnie radość, kiwnęłam głową. Wiedziałam jednak że zaraz będzie poruszony ten cięższy temat, a mianowicie moje spotkania z rodzicami. Nie chciałam mieć z nimi żadnego, nawet najmniejszego, kontaktu. 

- Do szkoły jak chcesz to będziesz mogła pójść już jutro, ale jeśli nie chcesz to powiedz. Bo najważniejszy jest twój komfort. Mnie może często nie być ale będę starała się ciebie przywozić i odwozić ze szkoły, jednak jak nie dam rady to będą odwozić cię bracia mojego wspólnika, którzy chodzą do tej samej szkoły. Więc o nic się nie martw słoneczko.

- Nie wiem czy to dobry wybór ale chce pójść już jutro, dobrze?- Niepewnie spytałam i dyskretnie ziewnęłam.

-Jasne nie ma problemu. A teraz leć spać bo widzę że jesteś zmęczona.- Powiedziała i się przyjaźnie.

Wierząc że nic mi się nie stanie poszłam się położyć. Szybko Przeszłam z kuchni  do pokoju z numerem 11 który od dzisiaj był mój.  Wcześniej sądziłam że zasnę z łatwością jednak gdy położyłam się do nadal ciepłego łóżka to zwątpiłam w to. Przewracałam się z boku na bok, co jakiś czas zasypiałam ale budziłam się za chwile. I gdy nareszcie zegarek pokazał godzinę 7 to byłam już ubrana w spódniczkę w kolorze khaki, białą koszulę i ciemną marynarkę oraz zakryłam już oznaki nieprzespanej nocy które musiały pojawić się na mojej twarzy. Wyszłam z pokoju już pewniej bo wiedziałam że nikogo nie obudzę. Przez chwile chciałam poczekać na moją siostrę, ale wiem że ona raczej woli dłużej spać i pewnie wstanie jako ostatnia. Lekko zmęczona zeszłam do kuchni gdzie zastałam ciocię rozmawiającą z jakąś starszą panią.

 To musiała być Lucy, kobieta która zajmuje się tym domem. Od razu poczułam że będę mogła jej mówić wszystko. Z wyglądu przypominała stereotypową babcię. Siwe włosy związane w wysokiego koka, kolorowy sweter i otaczający ją zapach czekoladowych ciastek tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Lekko niepewnym krokiem podeszłam do wyspy kuchennej, przy której siedziała ciocia. Lucy gdy tylko mnie zobaczyła powitała mnie najmilszym uśmiechem na świecie. 

You are my angel || Tony MonetWhere stories live. Discover now