• • •
Rex wiedział, że to bardzo niebezpieczna misja, ale długa cisza od Echo i reszty była coraz bardziej niepokojąca. Zaczynał mieć czarne myśli.
Już raz go stracił, nie mógł stracić drugi.
Jego przemyślenia przerwała wchodząca do warsztatu senator Chuchi, w towarzystwie dwóch strażników.
— Są jakieś wieści od Echo? — zapytała.
— Nie, pani senator — odpowiedział, smutno wzdychając.
Kobieta pochyliła głowę w dół i złączyła dłonie. Również martwiła się o Echo oraz jego towarzyszy, nie zawiedli z wykradaniem danych ze statku Ramparta, ale zawsze istniała możliwość, że coś pójdzie niezgodnie z planem. Ona, jako senator - głos swojego ludu i klonów - miała powinność im służyć. Źle się czuła z tym, że siedziała na Coruscant czekając na wiadomości, gdy inni narażali swoje życie. Wiedziała, że nie było innego wyjścia, ale to nie pomagało zmniejszyć poczucia winy.
— To niedoborze. Coś musiało się stać — stwierdziła. — Może... My też powinniśmy wyruszyć?
Rex zmarszczył brwi.
— Nie. To zły pomysł. Zbyt ryzykowny. Jeśli, złapało ich Imperium lub gorzej, my i oni możemy mieć kłopoty, a to nie pomoże nikomu — wyjaśnił, opierając się o pobliską skrzynię. — Trzeba czekać.
Riyo niechętnie skinęła głową. Kapitan, widząc smutny i zmartwiony wyraz twarzy Pantoranki, postanowił, że musi jakoś podnieść ją na duchu.
— Oni zawsze podejmowali niemożliwe misje, byli i są najbardziej skuteczną jednostką Republiki. Gdyby nie Hunter i chłopaki, nie odzyskał bym Echo. Może po prostu mają lekkie opóźnienie, poczekamy jeszcze trochę, potem... Będziemy musieli pogodzić się z najgorszym — rzekł mężczyzna, patrząc stalowym spojrzeniem na Chuchi w zapewnieniu. A raczej próbie zapewnienia.
Sam potrzebował wsparcia, ale nauczył się być silnym. Jednak, ciężko pokazywać siłę, gdy straciło się tylu braci i mogło stracić kolejnych.
Naprawdę chciał, żeby ten cholerny zmodyfikowany prom bojowy, nawet, jeśli Tech miałby go potrącić podczas lądowania, pojawił się w tej chwili na Coruscant.
Moc wysłuchała jego prośby.
Usłyszeli zbliżające się silniki. Wszyscy podnieśli głowy na znajomy dokujący statek. Rex nigdy bardziej nie cieszył się na widok kadłuba Maraudera. Odetchnął z ulgą. Wrócili.
Do ich czwórki, widząc, że coś się dzieje, dołączyli wibrujący z radości Gregor oraz znacznie bardziej stonowany Howzer.
— W końcu czegoś się dowiemy — mruknął Howzer do Rexa. Blondyn zgodził się skinięciem głowy.
Jednak to wewnętrzne zadowolenie Rexa z ich powrotu nie trwało zbyt długo.
Gdy statek zajął wolne miejsce w hangarze, silniki zostały wyłączone, a rampa opadła na ziemię, ukazując tylko trzech członków Parszywej Zgrai oraz wypływającą z wnętrza Maraudera ciężką atmosferę, serce kapitana na chwilę zamarło.
![](https://img.wattpad.com/cover/338159885-288-k224662.jpg)
CZYTASZ
Sacrifice | THE BAD BATCH [PL]
FanfictionŻaden z nich nie myślał, że próbując uratować jednego stracą trzech. Pochłonięta żałobą Zgraja wraca na Pabu zdać relację z tego, co stało się na Eriadu i Ord Mantell. Wstrząśnięta Phee nie wierzy w śmierć Techa, więc postanawia sama wymierzyć spra...