4.

843 39 5
                                    

Gwen

Nagle zobaczyłam Jane biegnąca pod nogi Ruby. I potem nastały krzyki.
Przeraziłam się tym nagłym atakiem w jej stronę. Co ona niby jej zrobiła.

-Jane czemu to zrobiłaś?? przez ciebie może mieć jakąś kontuzję - nakrzyczałam na nią.

- Zasługiwała na to, teraz to ja zapewne zostanę kapitanem - odkrzykneła i poszła do szatni.

Podeszłam do Ruby i spytałam czy coś jej się stało. Ona odpowiedziała mi że bardzo boli ją kostka i poprosiła mnie bym zawołała trenerkę.

Potem widziałam jak trenerka i jej przyjaciółka Tina prowadzą ją prawdopodobnie do pielęgniarki.

Gdy odeszli poszłam do szatni. Oczywiście ujrzałam tam Jane wgapioną z szerokim uśmiechem w telefon.

- Dlaczego to zrobiłaś - spytałam ją.

Uważam że zfaulowanie swojej przeciwniczki nie było w porządku.

-  A tak o. Nie lubię jej z tego co wiem to ty też jej nie lubisz więc czego się pultasz.
Pochwaliłam się już matce że prawdopodobnie jestem kapitanem i jest zajebiście.

- Może i za nią nie przepadam ale tak się poprostu nie robi. Trenujesz sport i chyba rozumiesz jak bardzo zła jest kontuzja w karierze?? Przez ciebie straciła wszystkie szanse.

- Dobra weź już skończ tą gadkę, jak już się uspokoisz to napisz słonko. Ja spierdalam z reszty lekcji. - powiedziała to po czym wyszła ze szkoły.

Nie spodziewałam się takiego zachowania po niej. Muszę to przemyśleć, nie wiem czy chcę zadawać się z taką osobą. Myślałam że jest inna.
Muszę pogadać o tej sytuacji z Willem.

Przez resztę lekcji w szkole siedziałam razem z nowo poznanym kolegą.
Na najbliższej przerwie wyjaśniłam mu sytuację.

- Gdzie zniknęła ci Jane? z tego co wiem to chyba była z tobą na wfie a teraz tak nagle zniknęła.

- Była mega drama na wfie. Wiesz o tym że Jane za każdą cenę chce zostać kapitanem prawda?

- No tak, walczy o to.

- Ta no to dzisiaj to wywalczyła. Graliśmy sobie mecz i były podzielone drużyny. Ja akurat byłam w drużynie z Ruby i grałyśmy przeciwko niej. Nagle Jane podbiegła do Ruby by zabrać jej piłkę i specjalnie skosiła jej nogi.

- O jezu. Coś się jej stało?

- Niestety tak. Ma skręconą kostkę więc może się pożegnać z rolą kapitana.
Jane się dziwnie zachowuję. Gdy spróbowałam z nią o tym porozmawiać to ciągle stała przy swoim i uważała że dobrze postąpiła.

- Nie wiem co jej odjebało. Wcześniej była inna. Wiedziałem że nie lubi Ruby ale żeby specjalnie ją faulować? to nie w jej stylu.

- No właśnie wiem i nie wiem co teraz mamy z tym zrobić.

- Musimy to wszystko przemyśleć. Dobra a teraz chodźmy pod salę, bo zaraz się spóźnimy na biologię a wiesz jak pan Draking nienawidzi spóźnień.

Reszta dnia minęła nam spokojnie. Na szczęście nie było żadnych nowych dram. Wróciłam do domu i odgrzałam sobie obiad który zostawiła mi mama.
Potem położyłam się w łóżku i cały czas myślałam o tej sytuacji. To było dziwne uczucie ale zaczęłam martwić się o Ruby.

Nie wiem skąd to się wzięło. Przecież jej nie lubiłam. Zrobiła mi już tyle żartów a ja i tak się o nią martwię. Muszę z tym przychamować bo Ruby to Ruby. Nie znam jej, może zacznie robić jeszcze większe rzeczy z powodu zemsty na Jane?  W sumie to nie wiem.

Zobaczyłam że jest aktywna na messengerze. Nie przemyślałam tego ale zdecydowałam się do niej napisać.

Ja: hej, chciałam się tylko zapytać czy z twoją nogą jest wszystko okej. Jak sie czujesz?

Ruby: A ty co się tak nagle martwisz. Jane jeszcze cię nie przekabaciła na swoją stronę?

Ja: nie wiem co w nią wstąpiło, nie spodziewałam się tego po niej. Ja uważam że postąpiła niewłaściwie. Tak sie nie robi.

Ruby: a ja się spodziewałam. Ona zawsze taka była.

Ja: co czemu? znałaś się z nią wcześniej?

Ruby: nie muszę ci się z niczego spowiadać, moje sprawy i nie twój zasrany interes młoda.
A i co do pytania tak jest lepiej.

Ja: a no okej poprostu byłam ciekawa.

Ruby: ciekawość to pierwszy stopień do piekła a ty dziewczynko raczej nie chcesz tam trafić.

Ja: a skąd to założenie że akurat wierzę w Boga?

Ruby: widziałam cię tam w niedzielę. nie musisz juz nic więcej mówić.

Byłam zdziwiona. Ona mnie tam widziała? Nie spodziewałam się że przebywa w kościele. Czuję się dziwnie. troche jakby stalkowana ale czułam satysfakcję z tego że myślała o mnie.
Mam nadzieję że szybko się wyleczy z kontuzji.

Czuję trochę poczucie winy z tej sytuacji. Bo przecież to przezemnie Jane nie lubi Ruby prawda? To napewno przez to co ona odwalała mi przez pierwsze dni szkoły. Mam wyrzuty sumienia. Jakby to było przeze mnie.

Zdecydowałam się napisać do Jane i pozwolić jej może wyjaśnić tą całą sytuację.

Ja: hej pomyślałam że może chciałabyś do mnie wpaść, wyjaśnilibyśmy sobie te wszystkie sprawy i posiedziały razem? nie chce się z tobą kłócić :(

Jane: jasne podaj mi swój dokładny adres i wpadnę.

Podałam jej mój adres i czekałam na jej przybycie. Gdy zadzwonił dzwonek, zeszłam na dół. Otworzyłam Jane drzwi i przytuliłam się z nią na przywitanie. Rozebrała się i usiadłyśmy razem na kanapie.

- to opowiesz mi dlaczego zrobiłaś tą krzywdę Ruby? - zapytałam pogodnym głosem.

- Okej a więc to było tak. Kiedyś w podstawówce przyjaźniłam się z nią, lecz ona zdradziła mój pewien poważny sekret. Cała szkoła się ze mnie nabijała i dlatego teraz tak jej nienawidzę. Nie chcę poruszać tego tematu nigdy więcej ani mówić więcej o naszej dramie. To już przeszłość ale wciąż mam jej dość.
To jak się panoszy po tej szkole razem ze swoją psiapsi Tiną. Ona również jest wkurwiająca no i to tyle. Koniec.

Ruby musiała odjebać coś grubego skoro Jane jest tak bardzo na nią zła. Nie usprawiedliwiam jej w tym co zrobiła, ale skoro Ruby robiła jej gorsze rzeczy no to widocznie jest bardzo zła osobą. wiedziałam że zapewne będę myśleć o tym przez całą noc.

Po przegadaniu tej całej sytuacji z znajomą poszliśmy do mojej sypialni. Zaproponowałam Jane by została u mnie na noc a rano pójdziemy razem do szkoły. Zgodziła się a moich rodziców nawet nie było więc nie mieliby nic przeciwko temu. Chwilę poplotkowałyśmy i poszliśmy spać.

To był męczący dzień. Nie spodziewałam się że pewna osoba również o mnie myśli..

~~~~~~~~~~~~~she is mine~~~~~~~~~~~~

She is mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz