Niech Się Śmieją

213 8 0
                                    

- Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest? - pytał wyraźnie przejęty.

- Tak, tylko głowa mnie trochę boli, ale to nic poważnego - powiedziałam  chcąc go uspokoić - Ręce mi zdrętwiały, możesz mi je uwolnić, proszę? - zapytałam odwracając się tyłem, aby mógł mi pomóc.

- Oczywiście kochanie - powiedział podkreślając drugie słowo tak, by zrobić na złość Stanisławowi, po czym oswobodził moje nadgarstki.

- Dziękuję - powiedziałam i ponownie się odwróciłam, żeby spojrzeć w oczy Wiktora.

- Anka, cała się trzęsiesz - zauważył i ściągnął z siebie kurtkę okrywając mnie.

Założyłam za duże na mnie okrycie i siedziałam zapatrzona w mężczyznę stojącego przede mną. Wiktor rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym zrobił zdenerwowany wyraz twarzy.

- Gdzie są jej ciuchy? - zagrzmiał korzystając z tego, że Potocki jeszcze nie został wyprowadzony z pokoju.

- Nie ma - powiedział z głupim uśmieszkiem Stanisław.

Banach spojrzał rozwścieczonym wzrokiem na mężczyznę, po czym przeniósł wzrok na mnie łagodząc spojrzenie.

- Skarbie, nie będę szukał Twoich ciuchów, dobrze? - powiedział patrząc na mnie nadal zmartwiony.

Pokiwałam w milczeniu głową, a on wziął mnie ostrożnie na ręce i zaczął powoli iść w stronę wyjścia z domu. Na przedpokoju zatrzymał się, żeby zamienić kilka słów z nieznaną mi blondynką. Kobieta co chwilę spoglądała na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 

~ Jak to musi głupio wyglądać ~pomyślałam i zawstydziłam się przypominając sobie, że nadal widać większość siniaków.

- Wszystko dobrze? - zapytała policjantka zauważając zmianę w moim wyrazie twarzy.

- Tak - skłamałam - Zimno mi tylko - dodałam chcąc jakoś ukryć kłamstwo.

- Już idziemy Skarbie - powiedział mężczyzna przytulając mnie delikatnie do siebie - Dziękuję Pani sierżant - rzucił do kobiety, po czym wyszedł z domu i skierował się do samochodu.

Chwilę później Wiktor delikatnie  wsadził mnie do auta i zapiął mój pas, a następnie sam wsiadł od strony kierowcy. Odpalił silnik i ruszył. Po krótkiej chwili uśpiona delikatnym kołysaniem spowodowanym jazdą zasnęłam. Gdy się obudziłam mężczyzna ostrożnie wyciągał mnie z samochodu.

- Dzień dobry kochanie - uśmiechnął się ciepło biorąc mnie na ręce.

- Dzień dobry - powiedziałam zmęczonym głosem przytulając się do niego i układając się wygodnie w jego ramionach.

Mężczyzna ruszył z miejsca i wszedł do jakiegoś ciepłego budynku. Poczułam charakterystyczną woń szpitala.

- Wiktor... Ja chcę do domu, a nie do szpitala... - zaczęłam nadal zaspana.

- Musi Cię zbadać lekarz kochanie - wyszeptał i pocałował mnie w czoło.

- Przecież to będzie wyglądało tak głupio... Lekarz pogotowia trafia do szpitala przez swojego męża tyrana... Już widzę reakcję ludzi... - mówiłam zrezygnowana i schowałam twarz w zagłębieniu koło szyi mężczyzny.

- Skarbie, nie przejmuj się opinią innych - szepnął mi do ucha i delikatnie pocałował mnie w  czubek głowy - A teraz musi zobaczyć cię lekarz - dodał i ruszył w stronę najbliższego lekarza.

- Wiktor naprawdę nie trzeba... - wyszeptałam tak, żeby tylko on to usłyszał.

- Afiya - zaczepił lekarkę, która właśnie wychodziła z sali.

- Tak? - powiedziała odwracając się w naszą stronę, po czym natychmiast skierowała wzrok na mnie - Co jej się stało? - zapytała przerażona.

- Nic wielkiego - wyprzedziłam Wiktora z wyjaśnieniami - Nie mam pojęcia po co on mnie tu w ogóle przyniósł.

- Anka byłaś nieprzytomna przez kilka godzin. To nie jest normalne  nawet po uderzeniu w głowę. Musiał Ci coś podać, żebyś nie obudziła się za szybko i nie zepsuła jego planów - wyjaśnił patrząc na mnie - Gdyby nie Britney i Nowy... Nie chcę nawet myśleć co on by z Tobą zrobił - mówił nadal wyraźnie zmartwiony.

-Hej, Wiktor, już dobrze, jestem tu, tak? - pocałowałam go delikatnie zapominając o obecności Afiyi.

- Dobra, Wiktor zanieś ją na toksykologię. Na wszelki wypadek sprawdzimy, czy nic jej nie podał- zarządziła lekarka, a Wiktor natychmiast ruszył na odpowiedni oddział.

Położył mnie na łóżku i stanął patrząc na mnie z troską. Nagle dotarło do mnie że mężczyzna widział wszystkie moje siniaki, przez co wzdrygnęłam się, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- Hej, Skarbie, co się dzieje? - zapytał widząc nagły ruch.

- Nic, zimno mi - skłamałam nie chcąc, żeby znał prawdziwy powód.

- No dobra - powiedział bez przekonania - Pojadę przywieźć Ci jakieś ciuchy - powiedział i pogłaskał mnie delikatnie po włosach.

Chwilę po tym przyszła po mnie pielęgniarka i zabrała mnie na badania, a Wiktor pojechał do domu po obiecane ciuchy.

Mimo WszystkoDonde viven las historias. Descúbrelo ahora