Rozdział 2

91 6 2
                                    

Jane

Demetri w końcu sprowadził moją partnerkę. Ucieszył mnie fakt że w końcu była znowu bezpieczna. Spojrzałam na ich złączone dłonie kiedy wyprowadzał ją z lasu. Trafił mnie szlag! Jak on śmie dotykać! Wampir niższej kategorii! Powinnam kazać go wychłostać! Mistrz Kajusz na pewno każe to zrobić kiedy o tym usłyszy. Pocieszam się w myślach. Nie będzie zadowolony że jego ukochana córeczka uciekła do lasu.
- Dziękuję że dałeś mi wtedy chwilę.- uśmiechnęła się do niego a mnie znowu trafił szlag.- również za twoją husteczkę.- wyciągnęła ją w jego stronę. Poczułam chęć dotknięcia jej dłoni ale wiedziałam że to za wcześnie. Mogłaby się wystraszyć a tego nie chciałam.
- Zatrzymaj ją. Chce żebyś ją dalej miała. Jest twoja.- Demetri odwzajemnił jej uśmiech delikatnie.
- Dziękuję.- powtórzyła ponownie a mnie znowu zalała fala zazdrości na ich bliski kontakt.
- Jak śmiesz dotykać!? - wydarłam się na niego.- nie waż się tego robić! Nigdy więcej! - powiedziałam po czym podeszłam powolnym krokiem do mojej partnerki. Nawet teraz czułam jej słodki zapach. Zakręciło mi się w głowie. Jej aromatyczna woń w połączeniu z krwią dawała niebiański efekt. Musiałam się nieźle kontrolować żeby jej nie wystraszyć.
- Nigdzie nie będziesz tak bezpieczna jak w moich ramionach.-mój ton był zimny ale chciałam ją dotknąć lecz się odsunęła. Zabolało. Im bliżej podchodziłam ona tym bardziej się cofała. Wyciągnęłam ponownie dłoń żeby ją dotknąć ale znowu się odsunęła. Chciałam chwycić jej nadgarstek żeby zaprowadzić ją naprzód do mnie i Aleca.
- Chce się pożegnać z Cullenami.- poprosiła a we mnie się zagotowało.
- Nie.- zaprzeczyłam stanowczo.
- To nie była prośba.- odwarknęła. Może jednak coś nas łaczy? Zastanowiłam się przez chwilę.
- Masz dwie minuty.- powiedziałam szorstko. Może za szorstko. Nie chciałam. To przez gniew na Cullenów tak reagowałam. Zazgrzytałam zębami kiedy do nich podeszła i odwróciłam się od niej plecami. Alec do£ączył chwilę obok mnie.

Lisa

- Masz dwie minuty.- powiedziała mi szorstko Jane. Ogarnęła mnie wściekłość. Jakie oni mają prawo żeby decydpwać o mioim życiu. No jakie!? Albo o życiu innych? Podeszłam do każdego z Cullenów czule się żegnając jak również z Bellą. Kiedy dotarłam do Carlisa i Edwarda rozryczałam się jak dziecko.
- Oh Eddie bedę za tobą bardzo tesknić!- zachlipałam w jego bluzę.
- Cii. Będzie dobrze. Są jeszcze telefony komórkowe.- zażartował brunet.- nie stracimy kontaktu. Obiecuję.
- Obiecujesz?- chlipnęłam znowu.
- Tak.- potwierdził obejmując mnie ponownie w ciasnym uścisku. Potem nastąpiła kolej Carlisa. Również mnie mocno objął.
- Nie daj im się stłamsić. Jesteś bardzo silną i inteligętną dziewczyną. Pokaż im do czego jesteś zdolna.- szepnął mi czule do ucha Carlise.
- Dziękuję.- szepnęłam ocierając moje łzy.
- To ja dziękuję. Wniosłaś światło, radość i żtcie do tej rodziny. Nigdy ci tego nie zapomnę. To ty uświadomiłaś nam jak warto jest żyć. Żegnaj Liso.
- Do zobaczenia!- pożegnałam się.- to nie koniec jeszcze się zobaczymy!- uśmiechnęłam się delikatnie.
- Czas się skończył.- warknęła Jane szorstkim tonem. Również warknęłam i podeszłam do Volturi. Pomachałam jeszcze Cullenom na dowidzenia na co Jane warknęła zirytowana.- Czas ruszać.- oznajmiła a ja weztchnęłam z rezygnacją.

W morzu krwi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz