Rozdział 4

93 8 1
                                    

Jane

Słyszałam ich każde słowo. Słyszałam jak rozmawiają. Jak mój partner rozmawia z Demetrim. Zastanawiałam się dlaczego on!? Dlaczego każdy tylko nie ja!? To mnie złościło. Brak odpowiedzi na to pytanie mnie złościł. Byłam zazdrosna że tak dobrze dogaduje się z Demetrim. Chciałam być na jego miejscu. Westchnęłam zmęczona już tym wszystkim. Od tego co się działo rozbalała mnie głowa. Po chwili do pokoju który zajmowałam wszedł Alec.
- Powinnaś z nią porozmawiać siostro.- powiedział delikatnym tonem.
- Masz rację.- westchnęłam ponownie i wstałam.- ale nie wiem jak. Z frustracji upuściłam ręce.- ona jest człowiekiem. Nigdy mnie nie zakceptuje. W dodatku jest taka dobra.
- Czas się dowiedzieć.- oznajmił Alec uśmiechając się delikatnie.- nigdy się nie dowiesz jeśli nie spróbujesz.
Chciałam z nią porozmawiać ale kiedy zemdlała to się naprawdę wystraszyłam. Czekałam cały czas przy niej żeby sprzwdzić czy się obudzi. Kiedy otworzyła te swoje piękne oczka o kolorze brązowego bursztynu spojrzałam na jej piękne usta. Nie mogłam się powstrzymać zapragnęłam ją pocałować. Przyznaję że chciałabym dzielić tę pierwszą intymną chwilę z nią sama ale nie mogłam nad sobą zapanować.
- Jak się czujesz kochanie?- spytałam zaniepokojona.
- Dobrze. Chyba.- powiedziała wystraszona co mnie zabolało ale nie dziwię się jej. Mój wzrok w tej chwili mówił coś zupełnie innego. Moje oczy zapewne były teraz czarne. Nie wyrzymałam. Pocałowałam ją.

Lisa

Jane dotknęła moich warg. I o bogowie to było niebo. Na początku była wystraszona że ją odtrącę więc tylko mnie dotknęła ale kiedy jęknęłam w jej wargi pogłębiła pocałunek. Odpowiedziałam jej nie pewnie. Nie żebym się już wcześniej nie całowała ale to nie znaczy że mam doświadczenie. Wymruczałam w jej wargi od tłumionej przyjemności. Przyjemne dreszcze gorąca narastały w moim ciele z każdą chwilą pomimo tego że wampiry są zimne.
- Hej idźcie do pokoju obok.- zażartował Demetri a Jane zgromiłago wzrokiem.
- Już dobrze kochana.- uspokoiłam ją dotykając jej ramienia w pocieszającym geście. Spojrzała na mnie zaskoczona. Jakby nie mogła uwierzyć w to co właśnie zrobiłam lub powiedziałam. Dotknięcie ramienia to czuły gest. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie a potem przytuliła i zamruczała. Co dziwne biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia. Kapitan ogłosił że zaraz lądujemy więc Jane odsunęła się ode mnie nie chętnie. Zapieliśmy pasy. Nadszedł czas na ladowanie.

W morzu krwi Where stories live. Discover now