13-letnia Catherine Altman przechadzała się pomiędzy uczniami Akademi dyplomacji Lady Lindy. Jej zadaniem było sprawdzić postawy uczniów i je korygować. 

-Źle! Wyprostuj plecy! Ugnij kolana! Nie tak mocno!-mówiła Catherine spokojnie, ale chłodno i stanowczo. Westchnęła w myślach. Czy oni naprawdę nie mogą przybrać normalnej postawy!? Mimo iż księżniczka była od nich młodsza, umiała o wiele więcej. Dlatego mogła bezkarnie krzyczeć na czeladników szkoły dyplomacji. Lady Linda prowadziła wszystkie zajęcia, ale „pożyczała" królewnę na „pokaz", aby mogła pokazać jak uczniowie mają wykonać jakieś zadanie. Catherine bardzo podobał się taki układ. W przyszłości chciała przejść szkolenie dyplomatyczne, aby rodzice pozwolili jej na chociaż jedną misje. Uwielbiała podróże po świecie, tak jak jej siostra. Catherine jednak słuchała rodziców i nie wychodziła nocami. 

-mistrzyni, nie wiem co mam zrobić, aby zrobili to o co proszę!-krzyknęła tupiąc nogą. Uczniowie wzdrygnęli się na ten nagły ruch. 

-Po pierwsze zachować spokój. Po drugie, sama musisz do tego dojść-odpowiedziała nad wyraz spokojnie Lady Linda. Catherine odwróciła się z powrotem do czeladników. Westchnęła głośno

-Plecy prosto! Twarz poważna! Kolana lekko ugięte! Powiedziałam plecy prosto!-krzyczała komendy królewna. 

          Po zakończeniu ćwiczeń, Catherine wróciła do zamku. Położyła się na łóżku i patrzyła pusto w sufit. Leżała tak może, pięć minut kiedy do jej pokoju wparowała bardzo zła Maddie.

-Dlaczego im powiedziałaś!?-krzyknęła Madelyn 

-Ale co powiedziałam!?-Catherine podniosła się do pozycji siedzącej, aby widzieć siostrę

-Nie udawaj głupiej Cathie! O tym, że wychodzę z zamku nocą!-Madelyn była bardzo zła o to, że Cathrine się wygadała, a teraz nie chce się przyznać. Jednak młodsza królewna rzeczywiście jej nie wydała-Nienawidzę Cię!

-A ja Cię kocham-powiedziała Catherine. Maddie zatrzymała się na chwilę zdezorientowana i zżarta poczuciem winy. Szybko jednak oprzytomniała i wyszła z pokoju. Cathie westchnęła i opadła na łóżko. Czuła, że zaraz się rozpłacze. Nie rozumiała czemu siostra tak bardzo jej nienawidzi. Wiedziała, że jej mama była ciężko chora kiedy Maddie była mała i to było kiedy księżniczka była w ciąży z Cathie. Jednak wszystko jest dobrze. Mama jest zdrowa, tata też. No więc o co chodzi? Nie znalazła na to pytanie odpowiedzi. Usłyszała pukanie do drzwi.

-Proszę-powiedziała głośno i podniosła się do pozycji siedzącej. Do Komnaty weszła jej pokojówka Irmina. Nie pochodziła z Araluenu tylko z Arydii, dlatego jej imię nie brzmiało Aralueńsko. 

-Wasza wysokość-skłoniła głowę-Kaiężniczka Cassandra oraz Sir.Horace proszą waszą wysokość do Sali obrad-zakończyła i wyszła. Catherine westchnęła. Czyżby Maddie znowu coś nawymyślała? Wstała jednak z łóżka i ruszyła w stronę gabinetu ojca. Zapukała niepewnie do drzwi i weszła. 

-Chcieliście mnie widzieć?-zapytała elegancko widząc, że w sali nie są sami.

-Tak, usiądź Catherine-czuła się bardzo nie pewnie, widząc smutne wyrazy twarzy zabranych. Najbardziej smutny wydawał się jej wujek Will.

-Mamy złą wiadomość-zaczął niepewnie Horace-Mistrzyni Dyplomacji Lady Pauline, wysłała kilka tygodni temu pewną kurierkę na misje. Lady Alyss-Cathie niepewnie skinęła głową, na znak, że rozumie.-Niestety wydarzył się mały wypadek i Lady Alyss, nie żyje-Catherine czuła jak do oczu napływają jej łzy. Alyss była jej idolką. Była najlepszą kurierką. Paulinę, mówiła nawet, że miała być jej następczynią! Teraz wszystkie plany legły w gruzach. Cathie potrafiła jednak opanować emocje. Powstrzymała łzy i przybrała postawę godną samej Lady Pauline. Jej oczy zobojętniały.

(Nie)Następczyni tronuWhere stories live. Discover now