Cześć 1

3.1K 62 10
                                    

- Nie.

I zaczynamy od nowa. Miesiąc wcześniej postanowiłam, że zamieszkam z braćmi oraz z ojcem na jakiś czas, wiedziałam, że Adrien będzie miał z tym problem, ale nie spodziewałam się, że aż taki.

- Rozmawialiśmy już o tym, nie lecę na drugi koniec świa…

- Powiem to tylko raz Hailie, nigdzie nie lecisz.

- Nie będziesz mi mówić co mam robić. Za późno na zmianę decyzji i tak to przeciągałam, Adrien.

- Za dwa tygodnie tam lecę, zabiorę cię ze sobą. Dopiero co tu się przeprowadziłaś.

- Miną miesiąc odkąd razem mieszkamy, Adrien, nie rozumiem czemu chcesz to przeciągać. Poznałam Willa i Dylana pora na resztę. Vincent i Cam wczoraj powiadomili bliźniaków o moim istnieniu. Nie musisz się o mnie martwić. Poza tym, sam przed chwilą powiedziałeś, że za dwa tygodnie tam wracasz.

Powiedziałam wyjmując składniki na blat.

- Hailie proszę.

Spojrzałam na Adriena. Wiedziałam, jak nie znosił gdy byłam gdzieś gdzie nie mógł mieć mnie na oku, ale musiał się do tego przyzwyczaić bo odkąd będę u braci on nie będzie miał zdania i doskonale o tym wiedział. Nie miałam pojęcia czy chęć kontroli ma w genach czy to po prostu cecha każdego członka Organizacji.

- W porządku, ale to ostateczna decyzja, Adrien. Dwa tygodnie i koniec.

Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech

- Zgoda.

Powiedział po czym, podszedł do mnie i pocałowała w czoło, następnie wyją mikser, obiecałam znajomej mojej mamy, że zrobię ciasto na urodziny jej córki. Podczas gdy ja zajęłam się robieniem ciasta, Adrien zajął się kolacją.

Następnego dnia późnym wieczorem zadzwoniłam do Vincenta informując, że mam coś do załatwienia i nie mogę tego przełożyć bo już próbowałam. Nie był zadowolony, ale sam powiedział, że bliźniacy jeszcze nie oswoili się z wiadomością, że maja siostrę więc to nawet lepiej.

Chwilę później zadzwonił do mnie Will zmartwiony, że coś mogło się wydarzyć i z lekkimi pretensjami, że to nie jego pierwszego powiadomiłam o tym, że przylecę że niecałe dwa tygodnie. Przez godzinę mówił jaki zawód przeżył gdy się dowiedział o tym od Vincenta.

Gdy skończyłam z nim rozmawiać wyszłam z sypialni i udałam się do salonu gdzie jak się okazało był Adrien. Miał na sobie garnitur jego płaszcz leżał na sofie co znaczyło, że przed chwilą przyszedł. Coś się stało. Miał taki wyraz twarzy, więc zapytałam.

- Coś się stało?

- Gdzie dziś byłaś?

Odpowiedział pytaniem. Dziecinada.

- Zapytałam pierwsza.

- W porządku, twój ochroniarz zdał mi relacje z dzisiejszego dnia.

- I c… Co robił?

Zapytałam mając nadzieję, że się przeszłyszałam, czułam jak wszystko się we mnie zaczyna gotować.

- Zdawał mi relacje z dzisiejszego dnia.

- Jakim prawem mówi ci co robiłam?

- Takim, że to ja go zatrudniłem. I bardzo dobrze bo gdyby nie to, nie widziałbym z kim się dziś spotkałaś.

Zacisnął szczękę.

- I czego się dowiedziałeś, że tak się zdenerwowałeś?

- Czego się dowiedziałem? Wielu rzeczy jedną z nich jest to, że spotkałaś się ze swoim byłym.

Westchnęłam zmęczona. Rozmawialiśmy o tym już kilka razy. To była jedna z rzeczy jakie nie rozumiałam w Adrienie, wiedział, że muszę porozmawiać z Sebastianem, wiedział że zrobię to przed wyjazdem, wiedział, że będzie to dziś, a mimo tego wciąż był zły. Wiem, że już się wiedział, że Sebastian mnie pocałował, ale zamiast na spokoje ze mną porozmawiać wolał zacząć awanturę.

- Wiem, że się zdenerwowałeś o ten pocałunek al…

Przerwał mi, wyraz jego twarzy się zmienił

- Pocałunek, całowałaś się z Alexem?!

Podniósł głos.

- Co nie! Jak to Alex?

- Widziałaś się dziś z Alexem, nic nie wiem o tym że cię pocałował.

Na jego czole pojawiła się żyłka, mięsie miał napięte. Jest źle bardzo źle.

- Nie spotkałam się z Alexem tylko na niego wpadłam, skąd w ogóle wiesz o Alex?

- Dowiemy się jakim cudem Sebastian cię pocałował?

Naprawdę? Ma dwadzieścia siedem lat, a zachowuje się jak nastolatek. Nie odpowiadanie to chyba ma w genach. Pamiętam jak parę razy słyszałam jak rozmawia ze swoim ojcem, gdy jego ojciec nie chciał odpowiadać robił dokładnie to samo.

- To był przypadek, chciał mi dać buziaka w policzek ale się odwróciłam i tak wyszło.

- W policzek. – Prychną.

- Oj daj mu już spokój. Doskonale wiesz że rostalismy się w przyjaźni. W każdym widzisz konkurenta, to nie konkurs.

- Gdybyś widziała jak na ciebie patrzą to byś zrozumiała o co mi chodzi. – Powiedział podchodząc do mnie, gdy już był przy mnie pocałował mnie. – A teraz powiesz jaki był Alexem.

- W porządku. – Raz dwa opowiedziałam jak wyglądała moja relacja z Alexem. Para to za dużo powiedziane, raczej przyjaciele z plusami.  – Poza tym dzwoniłam już do Vincenta.

- I jak?

- Dobrze się złożyło, bliźniacy jeszcze się przyswajają z myślą, że maja siostrę.

- Było się ze mną kłócić? – W trakcie mówienia przyciągną mnie do siebie. – Musimy powiedzieć Vincent’owi i twojemu ojcu o naszym związku.

- Nie powino to ich dotyczyć.

- Wiesz, że to tak nie wygląda?

- Wiem. Twój ojciec wie?

- Tak. Nie był zadowolony, ale już mu przeszło. Najbardziej martwi mnie pozostała dwójka.

- Co z ojcem Mai?

- On jest niewiadomym czynnikiem jak zawsze. Jakoś sobie poradzimy zobaczysz.

Dwa tygodnie zleciały bardzo szybko. Adrien pod koniec znów zaczął marudzić, a to nie nie lecę z nim, a to, że Cam będzie miał jakieś spotkanie po drodze. Na lotnisku już czekał Cam wpakowaliśmy walizki do bagażnika i pojechaliśmy.

-Słyszałem, że już poznałaś Willa i Dylana. Jak wrażenia?

- Najlepsze nie były jak zapewnie słyszałeś.

- Tak. Słyszałem co nie co, ale wolę poznać obie wersje.

- Jezu nawet nie wiem od czego zacząć. Dylan to dość kłopotliwa osoba. Przyszedł do mnie i oznajmił, że jestem jego siostrą nie mam pojęcia czego on się spodziewał. Że wpadnę mu w ramiona?

- Jaka była twoja reakcja

- A jaka miała być? Mama mówiła, że mam większą rodzinę, ale obiecała, że poznam ich w tedy kiedy będę gotowa. A ten mi znienacka przychodzi i gada jakieś głupoty. Skąd niby miałam wiedzieć, że mówi prawdę? Każdy może przyjść o tak powiedzieć.

- Czasem się zastanawiam po kim oni mają geny.

- Jestem pewna, że po tobie.

- Doprawdy?

Uśmiechnęłam się

- Mhm. Dokąd jedziemy?

- Wypadło mi niespodziewanie spotkanie. Jedziemy do restauracji, może przy tobie się nie pozabijamy.

- Chyba nie jesteś w dobrych relacjach z tą osobą.

- Nie, nie jestem, ale jeśli mamy zacząć współpracować to musimy się tolerować.

Jakiś czas później byliśmy już w restauracji. Zostaliśmy zaprowadzenii do stolika na miejscu czekał mężczyzna. Wysoki, niebieskooki szatyn, miał na sobie garnitur który do niego wugule nie pasował. Nic dziwnego Jackson za zwyczaj nie nosi garniturów. Problem był w tym, że ja go znałam, a nikt o tym nie wiedział. Był też dwa razy starszy ode mnie.

- Jack? Spodziewałem się twojego ojca?

- Wypadła mu pewna sprawa, a ja nie przegapił okazji do zobaczenia Hope.

- Hope?

Zapytał zdezertowany. Spojrzałam na Jacka. Wiedziałam że będzie chciał mi zrobić na złość, ale, że wydanie mnie przed ojcem, to już cios poniżej pasa

- Wybacz to z przyzwyczajenia mam na myśli Hailie. Nie mówiła ci, że się znamy?

- Nie wiedziałam, że to z tobą Cam będzie się widzieć więc nie, nie mówiłam.

- No wiesz? Aż serce mnie zabolało. Ale spokojnie jeszcze zdążyć to nadrobić. Przejdziemy do interesów?
Zwrócił się do mojego ojca.

- Oczywiście. Choć nie ukrywam jestem dość ciekawy jak się poznaliście.

- Jeśli Hop… wybacz jeśli Hailie zechce to mogę ci opowiedzieć, ale najpierw ustalić jaki wymyślimy sojusz aby był korzystny dla nas wszystkich.

- Wolałbym aby Hailie przy tym nie było.

- Za ja wolałbym aby Hailie została. W większości te pomysły są jej. – Twarz Cama została wypruta z emocji, choć wiedziałam, że nie jest ani trochę zadowolony z tej sytuacji – Między innymi to dzięki Hailie dziś rozmawiamy, gdyby nie Ho.. wybacz Hailie Organizacja nie miała by wstępu do Orleanu… Ale o tym później, zamówimy?

Ojciec przywołał ręką kelnera.

Zamówiliśmy. W trakcie czekania Cam i Jack omawiali interesy, rzecz jasna czasem dodawałam swoje trzy grosze które dawały im do myślenia. Rozmowa zajęła nam dłużej niż myślałam. Siedzieliśmy tu już od półtora godziny, a ja nie wiedziałam konica.

- Jak myślisz co lepsze? – zapytał Jack

Spojrzałam na niego

- Hm.

- Pytaliśmy co myślisz o wyprawieniu w Nowym Orleanie imprezy.

- Raczej balu. – Wtrącił Cam nie zadowolony z tego, że Jack znów mnie miesza. – Nie możemy zdecydować.

- Można wyprawić dwa w jednym. Eleganckie stroje, ale dobra atmosfera… zależy też czy chcemy zrobić jakąś zbiórkę. – Jack się zaśmiał. – Co?

- Zapomniałem, że nigdy nie przepuszczasz okazji.

- Oczywiście, że nie przepuszczę. Jaki macie plan?

- Jaki plan? – zapytał ojciec.
Uniosłam brew. Cam mnie nie znał, nie wiedział i ile wiem, a ja nie zamierzam się odsłonić.
- Za każdym razem jak Jack coś takiego organizował miało to drugie dno. Zatem tu chyba też takie jest, czyż nie?

- Tak. Masz rację, ale ty nie musisz się o tym martwić Królewno. My zajmiemy się tym czym ty nie będziesz.

Dziesięć minut później byliśmy w  posiadłości.

__________________________________________

Nie wiem czy lepsze niż poprzednio ale no. Jest jak jest

Dajcie znać jak się podoba

Pani Santan Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu