Rozdział 12

268 4 4
                                    

Gdy jestem w szkole trzymając mocno ramiączko plecaka przechodzę przez korytarze szkolne. Obydwoje napisali, że gdzieś tu są więc właśnie ich szukam. Nagle dostrzegam jak  stoją przy naszej klasie. Obydwoje do mnie podbiegają jak tylko mnie widzą.

    — Co się z tobą wczoraj działo? — pyta Susan.

   — Nawet dodzwonić się nie dało — dodaje Marcus.

Ja jednak patrzę na nich zła i podnoszę rękę przerywając im.

   — Zostawiliście mnie tam! — krzyczę na nich zła.

Oni patrzą po sobie nic nie rozumiejąc.

   — Byliśmy w empiku, tak jak mówiliśmy — mówi Marcus zdziwiony — Ale jak już skończyliśmy zakupy to ciebie nigdzie nie było.

Parskam i stukam się w głowę.

   — Myślcie, że jestem głupia? — pytam — siedziałam godzinę po czym poszłam was szukać, a was nie było.

Obydwoje patrzą na mnie jakbym powiedziała, że Max jest gejem.

   — A w której części nas szukałaś? — pyta Susan, a mi mina rzednie.

   — Jakiej części? — pytam teraz ja nierozumiejących tonem.

   — Empik jest podzielony na dwie części, ta druga jest trochę dalej. — wyjaśnia Marcus — Pewnie nie wiedziałaś i szukałaś nas tylko w pierwszej.

Ou

To ma sens

   — No cóż... —  zaczynam, ale Susan mi przerywa.

   — A ty gdzie byłaś? — pyta i obydwoje podejrzliwie na mnie patrzą.

Przygryzam wargę i na moment staram się unikać odpowiedzi i ich wzroku. Rozglądam się szukając jakiejś pomocy, ale niestety nic nie znajduje więc wzdycham.

No trudno, kiedyś musieli się dowiedzieć.

   — Z Rafaelem — mówię — To z nim was szukałam, a potem odwiózł mnie do domu.

Susan patrzy na mnie całkiem spokojnie w porównaniu do Marcusa, który patrzy na mnie zajebiście wkurwiony.

   — Zanim jebniesz jakimś tekstem, że pewnie mnie wyruchał w tym aucie, to nie, do niczego nie doszło — z tyłu głowy krążą mi wspomnienia z pocałunku, ale TEGO na razie nie muszą wiedzieć.

   — Bardziej mnie martwi fakt, że teraz on wie gdzie mieszkasz — mówi Marcus zły. — Ja nadal nie wiem skąd on wziął do chuja mój adres.

   — Ja też nie, ale zasłużyłeś sobie — mówię i zakładam ręce na piersi po czym wysuwam wyzywająco podbródek.

   — Zasłużyłem? — parska zły jakby nie dowierzał, że serio to powiedziałam.

Już czuję, że zbliża się kolejna kłótnia, ale Susan szybko wchodzi między nas.

  — Przestańcie — warczy z taką złością, że aż obydwoje zamieramy — Chciałam wam coś powiedzieć, ale tak na siebie szczekacie, że nie ma jak.

Robi nam się wstyd i mimo, że nadal na siebie nie patrzymy i przewracamy oczami, ale milczymy słuchając Susan.

   — No więc... wczoraj miałam urodziny — wyznaje zawstydzona — I wczoraj spędziłam z wami super dzień, ale dziś chciałam zorganizować imprezę ze względu na to, że jest piątek i rodziców nie ma w domu.

Patrzymy najpierw po sobie z Marcusem potem zaskoczeni na Susan. Obydwoje ją szybko ściskamy.

   — Dlaczego mam nie powiedziałaś? — pytam — Wszystkiego najlepszego!

Last gameWhere stories live. Discover now