LXV

478 45 10
                                    


Kolejny tydzień. Severus przetrwał kolejne siedem dni bez Hermiony u swojego boku. Czuł jednak dobitnie każdą mijającą minutę. Ale żył. Wstawał rano, szedł biegać, wracał, jadł śniadanie w Wielkiej Sali, a potem prowadził lekcje. Wieczorami ważył eliksiry dla Zakonu i Skrzydła Szpitalnego, albo nadzorował szlabany, które cały czas rozdawał w wielkiej ilości. Czynności, które kiedyś sprawiały mu radość teraz tylko go irytowały. Nie żył, ale egzystował. To było najważniejsze. Cały czas jednak nie porozmawiał z Hermioną. Chociaż jej widok nie powodował u niego już chęci rzucenia się na kolana i błagania o wybaczenie nieustannie czuł wyrzuty sumienia kiedy na nią patrzył. Nie umiał się odezwać. Kiwał jej głową na przywitanie, a kiedy podczas zajęć chciał, by sprawdziła ten czy inny esej po prostu podawał jej go bez słowa. Wiedział, że będzie musiał to zmienić. Nie mogli tak dalej żyć. Dumbledore wyraźnie naciskał na niego. A i on sam powoli się łamał. Patrzył na Hermionę podczas popołudniowych zajęć z eliksirów piątego roku wiedząc, że to ten dzień. Kiedy zabrzmiał dzwon oznajmiający koniec lekcji był gotowy. Chciał ją zawołać, ale słowa zatrzymały mu się w gardle. Nie wiedział jakiego sformułowania powinien użyć. Nie była już panną Greanger, a pani Snape brzmiała dla niego zbyt obco. Nie mógł się zmusić, by wypowiedzieć jej imię. Kojarzyło mu się z tymi wszystkimi szczęśliwymi chwilami gdy krzyczał je w ekstazie, albo szeptał przytulając dziewczynę do siebie. Teraz użycie go byłoby niemal profanacją. Dziewczyna zebrała swoje rzeczy i już ruszyła do wyjścia. Widział jak cenne sekundy uciekają, a on traci kolejną okazję do rozmowy. Wiedział, że jeżeli nie zdecyduje się teraz to nie zdobędzie się ponownie na odwagę.

- Ty zostajesz – rzucił bezosobowo.

Część uczniów obróciła się z obawą, że kieruje te słowa do nich, ale on patrzył tylko na Hermionę. Na jego szczęście dziewczyna zatrzymała się w pół kroku obracając w jego stronę. Nie spojrzała na niego uparcie wpatrując się w podłogę i czekając aż wszyscy opuszczą klasę.

- Co zrobiłam? – spytała kiedy zostali sami.

Nie rozumiała czemu kazał jej zostać. Ten dzień nie różnił się przecież od poprzednich. Stali na środku pustej klasy, ona ze wzrokiem wbitym w swoje stopy i torbą w ręce, on ze zmarszczonymi brwiami, przyglądający się jej, nie mogący się odezwać. Była taka inna od Hermiony, którą znał. Od tej pełnej ciepła i energii dziewczyny, w której się zakochał.

- Spójrz na mnie – powiedział.

Chciał, by była to prośba, ale zabrzmiał jakby wydawał rozkaz. Hermiona podniosła posłusznie głowę odnajdując jego wzrok. Spodziewał się zobaczyć w jej oczach jak bardzo jest zraniona. Ale była tam jedynie pustka. Zrozumiał co ona oznacza. Poddała się. Nie chciała już dłużej walczyć o niego skoro ta walka skazana była na porażkę. Właśnie tego chciał, ale mimo wszystko zabolało go to. Dał jej tak mało, że postanowiła odpuścić. Jej miłość... Jego miłość... To najwyraźniej nie wystarczyło.

- Powinniśmy porozmawiać – zaczął spokojnie. - Może pójdziemy do salonu i tam wszystko omówimy.

Dziewczyna kiwnęła głową idąc posłusznie za nim. Wchodząc do pomieszczenia poczuła ukucie smutku na widok tych wszystkich mebli. Było tyle szczęśliwych wspomnień, którym towarzyszyło to miejsce. Szczęśliwych tylko dla niej. Nie mogła o tym zapominać. Usiadła posłusznie we wskazanym jej przez Severusa fotelu i czekała aż ten zacznie rozmowę. Ale mężczyzna znów milczał. Podszedł do stolika, na którym stała karafka z Ognistą Whisky i nalał sobie szklankę. Po chwili namysłu nalał drugą Hermionie. Podał jej, ale dziewczyna stanowczo odmówiła. Nie chciała pić. Potrzebowała czystej głowy podczas konfrontacji z Severusem. Nie mogła sobie pozwolić na to żeby alkohol odkryje jej prawdziwe uczucia. Mężczyzna napił się po czym opróżnił jednym haustem również jej szklankę i dopiero wtedy zajął swoje miejsce. Tak łatwo było teraz wyznać wszystkie swoje winy. Powiedzieć jak bardzo żałuje tego co się stało. Jakim był głupcem. Ale nie mógł tego zrobić. To było słuszne. Odsunięcie jej od siebie dla jej bezpieczeństwa. Radziła sobie. Nie to co on. Jeszcze trochę czasu i Hermiona wróci do dawnej siebie. A on będzie jeszcze bardziej zniszczony niż był przed tym wszystkim. Ale to nie jego uczucia się tu liczyły. Nigdy się nie liczyły. Zawsze był tylko pionkiem w czyjejś rozgrywce. Środkiem do celu.

Hermiona i Severus - PrzepowiedniaWhere stories live. Discover now