Rozdział 95

1.1K 158 34
                                    

Taehyung opierał głowę o drewnianą ramę łóżeczka, na którym leżał Pum. Do pokoju zaczęło wpadać delikatne, poranne światło. Nie było rażące, bo słońce zakrywały jesienne chmury. Tae przypatrywał się śpiącemu synkowi, któremu z każdym wdechem spokojnie unosiła się klatka piersiowa. Maluch przez sen złapała tatę za palec i nie chciał puścić. A Tae nie chciał oddalić dłoni.

Od kilkunastu dni cierpiał na bezsenność. Spał może kilka marnych godzin, a tak to czuwał przy Pumie. Ukrywał to przed ukochanymi, aby ich nie niepokoić. Wciąż drzemał w nim strach po traumatycznym zdarzeniu w szpitalu.

Nagle usłyszał, jak ktoś rozsuwa drzwi i od razu się obrócił, aby położyć palec na ustach, by tego kogoś uciszyć.

– Przepraszam – powiedział z pięknym uśmiechem Kook.

– Ciszej... jeszcze śpi – szepnął Taehyung. Jungkook podszedł bliżej i pomimo oschłego tonu głosu jego męża, czule ucałował go w czoło.

– Idę na siłownię. Coś przynieść ze sklepu? – spytał.

– Nie trzeba. I proszę... ciszej – ponowił Tae i przeczesał włosy. Kook uznał to za kolejne wzajemne droczenie, więc jedynie pomruczał i wyszedł z pokoju. Taehyung wciąż nie ruszył się od Puma, dopóki ten się nie obudził. Tae poszedł go przewinąć i przebrał z piżamy. Założył chustę, żeby móc nosić ze sobą chłopca. Wyszli z sypialni i Taehyung poszedł umyć zęby. Nawet wtedy był z nim Pum. Za bardzo bał się go zostawić.

Jimina nie było, bo odbywał dyżur. Dlatego póki co Kim był sam z synem. Chodził z nim po całym domu i mocno przytulał.

– Nic mu nie jest... nic mu nie jest – powtarzał i całował chłopca po głowie. Wizja utraty malucha wciąż była zbyt żywa. Jakby ten koszmar powtarzał się co godzinę, minutę... sekundę. Taehyung wciąż się bał i nie chciał spuszczać syna z oka. Gdy był na dyżurze, to bardzo często dzwonił do Jimina albo Kooka, którzy akurat byli w domu. Musiał zobaczyć, że z chłopcem jest wszystko dobrze.

Zrobił sobie herbaty, ale nie wypił jej od razu. Była gorąca, a wciąż miał na rękach Puma. Nie chciał ryzykować, że ją rozleje i poparzy malucha. Do domu wrócił Jungkook, który ubrany był w bluzę i dresowe spodenki, a przez ramię miał przerzuconą torbę.

– Co powiesz na tę pyszną zupę krem z papryki? Pum mógłby ją też zjeść – zaproponował Kooka, który wyciągnął z torby zakupione produkty.

– My możemy zjeść, ale lepiej, żeby Pum nie – odparł Tae, co zdziwiło Jungkooka.

– Ostatnio jadł i mu smakowała – przypomniał mężowi.

– Okej, ale nie pomyśleliśmy ostatnio, że to może być pryskane i ma mnóstwo toksyn. My jesteśmy odporniejsi, a on nie. Dam mu ze zupę ze słoiczka. To jest przynajmniej przebadane – wyjaśnił Taehyung, a Kook patrzył na niego z coraz większym zdziwieniem.

– No dobra, skoro tak sądzisz – odpowiedział nie chcąc ciągnąć tej jego zdaniem bezsensownej dyskusji. – A jajecznicę ze mną zjesz? Jemu też mogę...

– Zrobię mu kaszkę – przerwał Taehyung i od razu poszedł do kuchni. – Ty się umyj. Zrobię coś dla nas – dodał z lekkim uśmiechem. Jungkook to odwzajemnił, ale dalej był zdziwiony zachowaniem męża.

Kook szybko się umył i wrócił na dół, żeby siąść do stołu z ukochanym.

– Jimin mówił, że dzisiaj znowu są przesłuchania w sprawie pani Kwang – zagadał Jungkook, a Tae ledwo zamaskował dreszcz na dźwięk nazwiska niedoszłej morderczyni jego synka. – Chora sprawa... Tyle dzieciaków... Oby dostała dożywocie – powiedział Jeon.

Park's Anatomy 3 | VminkookWhere stories live. Discover now