"It's hiding in the dark
Its teeth are razor sharp
There's no escape for me
It wants my soul, it wants my heart
No one can hear me scream
Maybe it's just a dream
Maybe it's inside of me
Stop this monster" ~ Skillet - Monster- Dobrze się czujesz? - spytał rozbawiony Marco, patrząc na kartkę, którą mu dałam - przecież to tylko jakieś liczby.
- Nic tu nie widzisz? Żadnych słów, czegokolwiek?
- Przykro mi. - odpowiedział tylko.
Domyślałam się, co to może oznaczać, jednak jakaś wewnętrzna blokada nie pozwalała mi uwierzyć.
Czy jestem Posiadaczem?
Nie wiem, dlaczego przyszłam z tym właśnie do Reusa. Może dlatego, że wydawał mi się wiarygodny i w pewien sposób mu ufałam? Coś w każdym razie podpowiadało mi właśnie jego imię.
Do salonu weszła Natalie.
- Musisz coś zobaczyć... - zaczęłam, a ona prychnęła z pogardą.
- Nic nie muszę.
"Jeden, dwa, trzy..." odliczałam w głowie, by się uspokoić. Co ona sobie wyobraża?
- Okej, rozumiem. Nie chcesz dopuścić do wiadomości, że jednak nie jesteś taka wyjątkowa, jak myślałaś. - powiedziałam, cicho planując dalszy ciąg tej rozmowy.
- Nic o mnie nie wiesz, dzieciaku. - zmierzyła mnie od góry do dołu i wyrwała kartkę. Mój wzrok powędrował na twarz stojącego pod oknem blondyna, który przyglądał się całej akcji ze zdziwieniem. Chyba nie znał swojej dziewczyny od tej strony.
Natalie patrzyła to na skrawek papieru, to na mnie, a jej zaskoczona mina wyglądała przezabawnie.
- Czytaj. - powiedziała stanowczo, podchodząc do Marco.
- Już mówiłem, że... - zaczął, ale nie dane mu było skończyć. Przebijała nas wszystkich swoim zabójczym spojrzeniem. Chłopak westchnął.
- Mam ci pomóc? - coraz bardziej się irytowała.
- Ehh, no dobra, już. - Reus wziął kartkę i udał ogromne skupienie, co wyglądało dość komicznie. - Dwa, pięć, jeden, jeden... jakiś krzyżyk, M, N, K, trzy, siedem... - wymieniał.
- Teraz ty. - wepchnęła mi papier w dłonie, uprzednio wyszarpując go z rąk zdezorientowanego chłopaka.
- Wiesz, co tu widzę. - rzekłam spokojnie.
- Czytaj.
- Nie. Dobrze wiesz, co tu widzę. - powtórzyłam. Chyba moja postawa trochę zbiła ją z tropu. - Nie jesteś już jedyna.
- Gdzie to znalazłaś? - mimo wszystko ciągnęła dalej. Starała się ukryć niepewność.
- Zapomnij. - parsknęłam śmiechem - Wiesz, co to znaczy "nie"?
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem na górę. Wiedziałam, że na mnie patrzą. Marco z zaskoczeniem, a Natalie z narastającą wściekłością. Czekałam, aż pobiegnie za mną i zepchnie mnie ze schodów, na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.
Rzuciłam się na łóżko i myślałam. Jestem Posiadaczem. Ciekawe ile Szyfrów przemknęło mi przed nosem we wcześniejszych latach? Nie mogłam ich zauważyć. W jakim stopniu moje życie znów się odmieni? Tego mogę się tylko domyślać. Ale jedno wiem na pewno - już nie jestem do niczego niepotrzebnym balastem. Muszę mieć się na baczności.***
Wpatrywałem się w schody, na których przed chwilą zniknęła Emilia. Nie zrozumiałem zbyt wiele z wcześniejszej wymiany złośliwości, mimo że Natalie wytłumaczyła mi znaczenie Szyfrów. Wszystko wydawało się być wtedy zbyt pokręcone, by mogło uchodzić za prawdę. A teraz? Sam nie wiem, co o tym myśleć.
- Co tak stoisz? - obruszyła się blondynka. - Będziesz to tolerował?
- Ma rodziców od zwracania uwagi. Poza tym to ty zaczęłaś.
- Czyli to moja wina, tak?
- Tak. - uciąłem.
Nie patrząc na wyraz jej twarzy, wyminąłem ją i wszedłem na górę. Byłem zły na siebie. Powinienem pamiętać, że ta dziewczyna ma dziesiątki odmiennych charakterów. Z początku zorganizowana i godna zaufania, teraz nie panowała nad rozdzierającymi ją emocjami. Wybuch mógł nastąpić w każdej chwili.
Stanąłem przed ostatnimi drzwiami i zapukałem. Z początku odpowiedziała mi cisza, jednak już po chwili usłyszałem rytmiczne poskrzypywanie podłogi.
- Kto tam? - jej głos już nie brzmiał tak pewnie, jak na dole.
- Mogę wejść?
Przez moment nie mówiła nic. Po kilku sekundach chciałem się wycofać, ale przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Dziewczyna wpuściła mnie do środka i zamknęła je powoli. Zatrzymałem się obok łóżka. Odwróciłem głowę, by widzieć jej twarz. Nie płakała, ale była smutna. Bezbronna. Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy, gdy walczyła z Natalie.
- O czym chciałeś rozmawiać? - spytała z udawanym uśmiechem.
- Chciałem cię za nią przeprosić. Nie toleruje konkurencji w żadnej kwestii. - zacząłem.
- Konkurencji?
- No... tak - ciągnąłem dalej, odruchowo drapiąc się po głowie - te całe Szyfry i tak dalej... Poza tym jesteś dziewczyną i...
- To źle? - zaśmiała się, a ja czułem się coraz bardziej niezręcznie.
- Nie, oczywiście, że nie! Chodzi o to, że... Natalie zawsze była o mnie zazdrosna. Teraz chyba widzi w tobie zagrożenie. - prostowałem.
- A powinna? - spytała rozbawiona. Jezu, w co ja się wpakowałem?
Wydałem z siebie kilka odgłosów przypominających wydłużone samogłoski, to wszystko, co byłem w stanie odpowiedzieć.
- Przepraszam, jestem głupia. - zmieszała się.
- Nie, to przez moje głupie gadanie. To ja przepraszam.
Zaśmialiśmy się równocześnie.
- Wszystko będzie okej, prawda? - nagle zmieniła ton. Jej twarz spoważniała, a ciało zrobiło się zbyt nerwowe. Błądziła wzrokiem po ciemnym parkiecie i swoich bosych stopach. - Nie znajdą nas?
- Nawet jeśli jakimś cudem im się uda, nie pozwolę im nikogo skrzywdzić, jasne? - nieświadomie podszedłem bliżej niej. Zauważyłem to dopiero po paru sekundach. - Chyba powinienem już iść.
Wyminąłem brunetkę i skierowałem się do drzwi. Każdy krok stawiałem powoli i ostrożnie, jakby miał zaważyć nad czyimś życiem.
- Marco?
Odwróciłem się.
- Dziękuję.___________________________________
Tym razem przykrótkawy, przepraszam. I ogólnie jakiś taki... no czuję, że mogło być lepiej. Ale trudno, mam nadzieję, że kolejne rozdziały, na które zaplanowałam niezły shit (hoho hihi Kasia ty szatanie), bardziej mi wyjdą ;)
CZYTASZ
Sag mir, warum? // MR11 PL
Fanfiction"Jeden niewłaściwy ruch, niewłaściwe słowo, niewłaściwa decyzja i po mnie. Totalny zakaz wyróżniania się wydany przez wciąż zbyt nerwowe myśli. Ciąg przyczynowo-skutkowy. Przykładowo zapomnę nowego nazwiska. Zaczną węszyć mimo tłumaczeń. Męczona kol...