Kamyczki (2)

1.4K 18 7
                                    

         Powietrze do moich płuc przelatywało strasznie wolno,na samą myśl że wróci ten, który chciał mnie zabić robiło mi się niedobrze. Mona spytała czy wszystko okej, na pewno żałowała że wprowadziła mnie do tak potwornego stanu zakłopotania,ale to nie była przecież jej wina! Wina leżała OCZYWIŚCIE po stronie tego śmiecia Jerry'ego! Pomimo atmosfery szukałam pozytywów, jesteśmy w Chorwacji, Cam prawdopodobnie niedługo przyleci, ah, jak ja się za nim stęskniłam, czasem miałam nawet wrażenie, że chcę się z nim zobaczyć bardziej niż bracia. Rozłączyłam połączenie z Moną mówiąc ,,rozumiem" na pożegnanie. Chodź tak naprawdę mało rozumiałam.

Wzięłam szybki prysznic, i założyłam niebieską sukienkę którą dostałam od May'i w prezencie. Naprawdę miło z jej strony że dawała mi,i Vincentowi, jak ona to nazywała ,,malutkie drobiazgi żeby jej nie zapomnieć". Do tego wzięłam rajtuzy z jakiegoś bogatego sklepu i przepiękne niebieskie do koloru sukienki buty na obcasach. Związałam włosy w schludny,i prosty koczek. Wyglądał uroczo,serio uroczo.

Gdy zeszłam na dół zastałam Tony'ego i Shane'a kłócących się o ostatnią kiełbaskę z grilla, nie miałam szczerze na nią ochoty. Wzięłam kromkę chleba,posmarowałam ją masłem i położyłam na nią ser. Unikałam jak kury lisa wzroku kucharek próbujących namówić mnie, do skosztowania jakiejś sałatki, czy innych takich. Postawiłam na klasyk, i spróbowałam jakiegoś kompotu z wiśni i malin, nie żałowałam, był pyszny. Do tego klasycznie kanapka z serem która też była niczego sobie!
Popatrzyłam ze skromnością na bliźniaków, Tony mnie chyba nie widział a Shane puścił mi oczko poczym z powrotem wyrwał kiełbasę z ręki brata. Czułam obrzydzenie wąchając smród kiełbasy i patrząc na łapy chłopaków pełne majonezu. Jeszcze chwila i bym się dosłownie porzygała,ale uciekłam w kierunku toalety. Mało mi się to udało gdyż przewróciłam się o Vince'a. Czemu akurat on?Czemu nie Will? Przynajmniej dobrze że nie Dylan. Popatrzyłam mu w oczy,tak samo on w moje, nie byłam pewna ale po wzroku Vincent'a odczytałam zdenerwowanie patrzył na mnie swoim chłodnym wzrokiem,jednak jego oczy były..większe

-Hailie -zaczął- czy chciała byś mi o czymś powiedzieć?-powiedział jak zwykle sucho

Pokiwałam głową lekko podgryzając swoje już i tak trochę popękane wargi

-Vince- powiedziałam próbując brzmieć chłodno jak on- Vince czy wiesz...-głos mi się zawiesił- że Jeryy...Vince czy wiesz że Jerry..jest w Pensylwanii?

Vincent westchnął

-Dziś się dowiedziałem droga Hailie- rzekł- jednak tu zawinili ochroniarze,nie powinni lekceważyć moich nakazów - powiedział marszcząc czoło

Chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi rzut kamieniem w moja sukienkę pozostawiając na niej wygięcie. Szukałam wzrokiem osoby,lecz zobaczyłam tylko chłopaka w wieku Dylana z małym chłopczykiem

Vince podszedł do niego i dał mu z liścia. Nie sądziłam że uderzy kogoś tylko gdy rzuci we mnie kamieniem

-Vince,to tylko takie..kamyczki?

Rodzina Monet- PanienkaWhere stories live. Discover now