ROZDZIAŁ 1

32.6K 828 489
                                    

Ivy

Dochodziła piąta rano, a ja wciąż nie zmrużyłam oka. Wszystko mnie bolało tak bardzo, że nie potrafiłam przez to zasnąć. Sama myśl o tym, że dzisiaj ponownie czekały mnie zajęcia baletu była paraliżująca. Powoli kończyły mi się powody na wstawanie z łóżka, ale wiedziałam że jeśli tego nie zrobię w końcu ktoś mnie do tego zmusi. Zebrałam się w sobie i wstałam z materaca podchodząc do okien i podniosłam rolety. Dzisiejsza pogoda w Lexington była niesprzyjająca. Chociaż ja lubiłam deszcz, był taki oczyszczający i nieoczywisty.

Mój pokój malował się w bieli. Od samego początku wolałam by był w odcieniach szarości i czerni, ale moje "widzi mi się" jak to ujęła moja mama, były kompletnie bezsensowne i nietaktowne. Miałam duże okna, które prowadziły na balkon. To pomieszczenie było zdecydowanie za duże i za bardzo sterylne. Mieściło w sobie drzwi prowadzące do również białej łazienki gdzie skierowałam swoje kroki. Z trudem spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zawsze to samo uczucie, zawsze to rozczarowanie. Rozmazany tusz potęgował sińce pod oczami, a potargane włosy o kolorze ciemnego brązu nie dodawały mi urody. Chwyciłam za szczotkę, ale tylko utknęła w tych skołtunionych kosmykach. Codziennie nakładałam spore ilości żelu czy lakieru do włosów, zależy za co chwyciłam. Mama uważała, że nawet w szkole powinnam prezentować się jak najlepsza ze wszystkich. Porównywała mnie do słynnej Sylvie Guillem, która jest piękną kobietą i wybitną tancerką baletową mająca sam tytuł primabaleriny. Urodzona w Paryżu kobieta imponowała mojej matce swoimi osiągnięciami, które na mnie samej również robiły wrażenie. Jednak nigdy mając własną córkę, nie zmuszała bym jej do wykonywania swoich niespełnionych marzeń.

Po ciężkim rozczesywaniu tych włosów, trwającym ponad piętnaście minut ponownie nałożyłam na nie żel formując je w niskiego koka z którego nie mógł wychodzić lub wystawać żaden włos. Uszy ozdobiłam srebrnymi kolczykami. Nałożyłam delikatny makijaż, wcześniej ścierając pozostałości tuszu. I gdy tak po raz kolejny spojrzałam na siebie w lustrze, moje brązowe oczy się zaszkliły. Otworzyłam usta, biorąc głębokie wdechy by nie uronić łzy.

To nie byłam ja.
Ja nie chciałam taka być.

Idealnie wyćwiczony uśmiech mnie męczył, ale każdego dnia godziłam się nakładać tą maskę. Czarny zestaw dresów nie pasował do idealnie zrobionej twarzy. Gdyby mama zobaczyła, że o tej godzinie mam na sobie dresy dostałaby zawału serca. Wróciłam do pokoju, otwierając białą szafę która zajmowała prawie całą ścianę. Wszystko w niej było starannie poukładane. Chwyciłam za białe luźne jeansy i tego samego koloru golf. Wróciłam do łazienki by się przebrać. Zdejmując z siebie bluzę widziałam siniaki na dłoniach. Niektóre z nich powoli znikały robiąc się żółte, kolejne były fioletowe, a jeszcze inne dopiero przybierały koloru. Moje kolana wyglądały najgorzej i nie pamiętałam momentu w którym były normalne, nie poranione. Jak najszybciej założyłam na siebie ubrania nie chcąc na to patrzeć.

— Ivy! — wykrzyczała z dołu kobieta. — Zejdź na dół, już!

Wstała — pomyślałam sobie, co oznaczało że razem z ojcem już pracowali. Razem prowadzili firmę. Byli prawnikami i odkąd pamiętam nigdy nie pojawili się w kancelarii. Prowadzili wszystko z domu, traktując go jak firmę. Wypracowali sobie system i stosowali go od lat, tylko po to by móc mieć nade mną większą kontrolę. Jeszcze gdy moja siostra tu mieszkała byli inni, bo Iris była tą wymarzoną córką. Była taka jak oni, chciała mieć wszystko pod kontrolą, zawsze musiała być najlepsza i całe swoje życie gniła w domu stając się wyidealizownym celem rodziców. Miałam wrażenie, że nie byłyśmy ich córkami a inwestycjami, które z czasem wybiją w górę. Iris studiowała w Londynie prawo, by z czasem dołączyć do rodzinnego biznesu. Ja jednak się do tego nie nadawałam. Jak twierdził ojciec byłam przeciętną uczennicą. Nigdy nie widzieli jak bardzo chciałam dorównać Iris, usłyszeć że mam do czegoś talent, ale wiedziałam że takie słowa nie padną nigdy.

Behind The Tears| ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now