ROZDZIAŁ 2

23K 685 367
                                    

Nie wiedziałam kiedy dotarliśmy do domu. Wiedziałam tylko, że ojciec był wściekły. Nie mogłam myśleć o wydarzeniu, które miało miejsce kilkanaście minut temu. Miałam świadomość co stanie się późniejszym wieczorem, ale odganiałam od siebie te myśli. Zastanawiałam się nad własnym zachowaniem, bo nawet nie wiedziałam dlaczego posunęłam się do czegoś takiego. Szukałam jakiś powodów, ale nie potrafiłam znaleźć tych racjonalnych. Może myślałam, że jak ojciec zobaczy moje bohaterskie zachowanie uzna mnie za wartą uwagi osobę? Że może jeszcze nadawałabym się na prawnika, albo zyskam miano tej dobrej córki? Nie wiedziałam co ja sobie wtedy myślałam, ale zdecydowanie nie było to tego warte.

Stałam w przedpokoju, a moi rodzice tuż przede mną patrząc na mnie z rozczarowaniem. Teraz dotarło do mnie jak bardzo są wściekli. Milczałam, bo te milczenie wydawało się być lepszą drogą, ale wiedziałam że w końcu będę musiała się odezwać. Moja matka założyła swoje ręce na piersi i przygryzając dolną wargę kręciła głową w zrezygnowaniu. Ojciec stał z opuszczonymi dłońmi, ale jedną z nich miał ułożoną w pięść tak mocno że jego knykcie robiły się białe.

— Ivy, dlaczego ty się tak zachowujesz? Dlaczego nie mogłaś pójść w ślady Iris? — powiedziała blondynka i opadła zrezygnowana na białą kanapę w salonie.

— Ona nigdy nie będzie taka jak Iris — dodał ojciec, siadając obok niej. Masował ją po ramieniu, jakby chciał ją uspokoić.

Czułam w sobie zbierające się emocje, które siedziały w ukryciu zbyt długo i wiedziałam że jeśli dłużej będę tu stała to wybuchnę i powiem słowa, których mówić nie powinnam. Patrzyłam jak oboje okazywali sobie wsparcie przez czułe uściski dłoni, czy pocałunki w policzek. Coś, czego ja nie dostałam nigdy. Powstrzymywałam łzy i gdy nadal nie nawiązali ze mną kontaktu wzrokowego po prostu ruszyłam w stronę schodów. Słyszałam jak jedno z nich się podnosi. Marvin Flores, kochający ojciec wśród opinii innych ludzi nie odpuściłby mi tak łatwo.

— Wróć. Jeszcze nie skończyliśmy.

Odwróciłam się na pięcie w jego stronę, czując paraliżujący strach. Tym razem jego dwie dłonie były ułożone w pięści, ale po chwili je rozluźnił głęboko oddychając. Matka znowu do niego podeszła. Znowu stali razem, wyglądając jakby chcieli doprowadzić do mojej egzekucji. Bo tacy byli. Byli potworami z którymi żyłam ciągle wierząc w ich zmianę i czasem widziałam te małe gesty. To, że przygotowywała mi śniadanie, choć okropnie liche to wciąż to robiła. To, że woził i odbierał mnie ze szkoły. To, że kupowali mi nowe stroje baletowe. Mimo, że robili to wszystko w jakimś celu ja traktowałam to jak przebłyski grama ich człowieczeństwa. Szkoda tylko, że oni nie widzieli we mnie zupełnie nic poza totalną porażką.

— Nie możesz się tak zachowywać w stosunku do nas. Jesteśmy twoimi rodzicami, a ty nas lekceważysz. Twoje zachowanie jest niedopuszczalne.

— O co ta cała awantura? — zapytałam uniesionym tonem, a ojciec ponownie złożył ręce w pięści i zbliżał się ku mnie.

— Marvin! — powstrzymała go kobieta, przyciągając do siebie.

— Ja tylko się spóźniłam, bo byłam wyczerpana po zajęciach. To naprawdę takie okropieństwo?

— To nie jest tylko spóźnienie, młoda damo. Musisz traktować wszystko poważnie i niczego nie umniejszać. Tłumaczyłam ci to tak wiele razy, a ty nadal tego nie rozumiesz.

Nie, nie rozumiałam tego. Nie mogłam pojąć dlaczego tak mnie traktowali. Nie chciałam być tak traktowana, bo wiedziałam że nie zasługuje na to w takim stopniu. Nikt na to nie zasługiwał, a ja jak ostatnia idiotka się na to godziłam. Bo powinnam już dawno odpuścić i się im postawić, ale byłoby gorzej. Nie miałam nikogo poza nimi i choć brzmiało to żałośnie, wolałam ich niż samotność, która by mnie przytłoczyła. Chociaż już dawno byłam samotna, ale ta samotność była inna.

Behind The Tears| ZOSTANIE WYDANEWo Geschichten leben. Entdecke jetzt