8.2. Słonko, płaczesz?

83 5 6
                                    

— Wróciłam! 

    Zdjęłam buty i odłożyłam plecak na pufę, pamiętając aby później go wziąć. Weszłam do kuchni, gdzie stała mama, która rozmawiała z kimś przez telefon, po słowach mogłam stwierdzić, że rozmawiała z swoją matką. Moją babcią.

    Usiadłam na stołku i wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni, nie byłam na razie głodna, więc nie nałożyłam sobie obiadu. W międzyczasie, kiedy mama dalej rozmawiała z babcią, ja przejrzałam twittera i instagrama oraz swoją galerie zdjęć, gdzie było więcej jakiś pierdół niż mnie.

    — Przyjedziemy w ten weekend. — usłyszałam przez co spojrzałam na rodzicielkę, która chodziła w kółko po kuchni. — A Agatha będzie?... Pracuje? Ostatnio mówiłaś, że ją zwolnili... No tak znajomości.

    Uśmiechnęłam się na wspomnienie o mojej chrzestnej, która miała coś z głową. Nie dosłownie, lecz w przenośni. Miała pięćdziesiąt lat, a zachowywała się czasami jak piętnastolatka.

    — Ma kolejnego? Który już to? — zapytała zdziwiona kobieta, patrząc na mnie wzrokiem pełnym zrezygnowania. — Jak się nazywa? Charles?

    — Charles i Agatha... nawet ładnie. — parsknęłam cicho śmiechem.

    Cóż nie zdziwiło mnie, że moja ciotka miała już chyba... Dwunastego faceta? Tak to był dwunasty odkąd zmarł wujek Richard. Miała niezły wynik.

    — Dobra, lepiej mi o niej już nie mów. — westchnęła mama, zapewne babcia znowu jej narzekała na swoją drugą córkę. Zawsze tak było. Babcia narzekała na ciotkę Agathę, płakała, chciała abyśmy jej jakoś doradzili, a później i tak nic z tym nie robiła, po prostu znowu z nią normalnie rozmawiała, a moja mama i tata wychodzili na idiotów. I tak w kółko. Zaczynało mnie to już irytować, ale byłam głupią siedemnastolatką, której nikt nie słuchał. — Pozdrów tatę i do zobaczenia w niedziele. — uśmiechnęła się tak jakby Babcia Caroline miała to zobaczyć. Mama odłożyła komórkę na blat i głośno westchnęła opierając dłonie o blat, po czym się nagle wyprostowała jak struna i podeszła do ekspresu. — Muszę sobie zrobić kawę. — oznajmiła zmęczonym głosem.

    — Co znowu opowiadała babcia? — zapytałam opierając dłoń o brodę.

    — Jestem! — zawołał tata. — Jak tam wam mija dzień? — zapytał wchodząc do kuchni witając się z mamą, a później ze mną.

    — Babcia dzwoniła. — oznajmiłam, tata zmarszczył brwi. — Babcia Caroline. — sprostowałam.

    — Moja teściowa. — klasnął w dłonie podchodząc do mamy, oparł brodę o jej ramię i objął ją od tyłu. — Co tam opowiadała, Caro?

    — Agatha znalazła pracę. — odparła. — I... ma kolejnego faceta. — dodała.

    — Tej kobiecie to się nigdy nie znudzi. — westchnął tata i nalał sobie wody. — To już chyba dwunasty, co nie?

    Pokiwałam głową i spojrzałam na mamę, która wyglądała na strasznie zmęczoną tą rozmową z babcią.

    — Co jeszcze mówiła?

    — Narzekała na nią i na Dereka oraz George'a. — odpowiedziała siadając obok mnie. — Szczerze nie chcę o tym rozmawiać, ponieważ ta rozmowa zmęczyła mnie do takiego stopnia, że najchętniej to bym się napiła czegoś. — upiła łyk kawy i wzięła jabłko z koszyka, w którym były owoce. — W niedzielę jedziemy do niej na obiad, bo oczywiście narzekała, że do niej nie jeździmy.

    — Na palcach mógłbym policzyć ile ona razy u nas tutaj była. — odparł poirytowany tata z założonymi dłońmi na klatce piersiowej. — Ona nie potrafi się ruszyć i przyjechać do nas, przecież oni mają samochód. —westchnął. — Zapewne jak przyjedziemy to będzie znowu płakała bo Agathka nie umyła jej okien, a George i Derek nie pomogli ojcu w koszeniu trawy. A jak będzie chciała, abym coś jej załatwił, to przepraszam, ale nie. Ma Agathkę i wnuków.

Łącząca nas nadzieja [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz