Mitsubishi Eclipse zatrzymało się przed samym wejściem do bloku mieszkalnego. Speedo już czekał, widząc sportowy samochód subtelnie się uśmiechnął. Kierowca otworzył szybę i wystawił głowę przez otwór.
— Wsiadaj, przejedziemy się. — Rzucił Carbonara. Jego słowa łatwo zwabiły Alberta na miejsce pasażera.
Przejechali okolice Los Santos, by końcówo zatrzymać się w burger shocie. Ich znajomi nie mieli oporu przed wpuszczeniem ich na zaplecze, by tam mogli spokojnie zjeść bez obawy o spotkanie policji. Było tutaj co prawda duszno, ale nie mieli w zasadzie innego dobrego miejsca.
— Spodziewałeś się, że Siwy będzie u Montanhy? — Nicollo zjadł jednego frytka i ulokował swoje spojrzenie w zamyślonej twarzy przyjaciela.
— Nie, nie odzywali się do siebie. Ale skoro twierdził, że jest bezpieczny, to nie powinniśmy się wtrącać. — Odparł starszy zaciągając się shake'em truskawkowym. — Ważne, że wszystko z nim w porządku.
— A ty? Jak się czujesz? — Carbo w końcu musiał zacząć ten temat, szarooki spuścił wzrok na swoje jedzenie.
— To było głupie co zrobiłem. Sorry, że musiałeś mnie widzieć w takim stanie. — Oparł brodę na dłoni i cicho westchnął.
— Nie ukrywam, że najadłem się strachu. Nie uśmiecha mi się tracić więcej przyjaciół. — Głupio się zaśmiał. — Majaczyłeś coś o Vasquezie, co to ma wspólnego z twoją akcją? I gdzie on do cholery teraz jest? — Nicollo dobrze znał odpowiedź na drugie pytanie, musiał jednak wybadać teren po którym stąpa.
— Wyjechał sobie pewnie z Mią na jakieś wakacje. Wyjebane ma w to co dzieje się u nas. — Humor starszego od razu się pogorszył.
— Skąd wiesz? — Carbonara założył ręce i oparł się na krześle.
— Mia wyjechała, a on magicznie zniknął. Chuj mi nic nie powiedział, nie wziął nawet telefonu. — Gdyby mógł, pewnie uderzyłby pięścią w stół, na szczęście powstrzymał się przed niszczeniem stolika restauracji. — Wiedział, jak wpłynęło na mnie kasyno, a mimo tego zostawił mnie z tym wszystkim. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem na niego zły.
— Złość była wystarczającym powodem, by mieszać narkotyki z alkoholem? — Słowa Nicollo zawstydziły białowłosego. Albert położył się na stoliku i zakrył rękoma.
— Z biegiem czasu mogę powiedzieć, że nie. — Wzruszył ramionami.
— A może nie chodzi tylko o złość? Sam w końcu wspominasz o Mii. — Carbonara cwanie się uśmiechnął widząc, jak starszy piorunuje go spojrzeniem.
— O czym ty mówisz? — Od razu się podniósł i wyprostował.
— O was. Tobie i Vasquezie.
Speedo aż zadławił się powietrzem. Odkaszlnął i rozmasował bolącą klatkę. Nicollo cicho się zaśmiał na tę reakcję. Już dawno przeczuwał, że coś się święci.
CZYTASZ
Blachary ~Punkt sporny~
FanfictionPunkt sporny to synonim trudnej decyzji, Vasquez smuszony jest przemyśleć swoje najbliższe decyzje w bardzo krótkim czasie. Z czasem wyjście wydaje się jasne i klarowne, bolesne ale niosące za sobą najlepsze chwile. + Speedacco / Blachary + Morwin +...