Rozdział 7. Piasek, naleśniki i muzyka.

843 28 4
                                    

Odkąd przeprowadziłam się do Nowego Jorku, urodziny spędzałam w ten sam sposób. Plan na dzień był bardzo prosty – z rana dzwoniła moja rodzina i znajomi z Francji, a potem Greta z Finnem piekli dla mnie czekoladowy tort, otwierali najtańsze wino z supermarketu i kaleczyli piosenkę, śpiewając mi „Sto lat" po włosku. To znaczy Marquez fałszowała, bo Russo znał ten język perfekcyjnie. Nie oczekiwałam niczego więcej tego dnia. To co dostawałam, było dla mnie wystarczające i wyjątkowe na swój sposób.

- Dziękuję za życzenia – powtórzyłam już któryś raz tego dnia do telefonu. Uśmiechałam się szeroko do siebie, wysłuchując w słuchawce wesołego głosu Liama.

- A jak się czujesz? – zapytał mój ukochany kuzyn.

- Dobrze, niecodziennie kończy się dwadzieścia jeden lat – zaśmiałam się cicho. Odgarnęłam kosmyki kręconych włosów, przypatrując się widokowi za oknem.

Słońce już dawno wzeszło ponad horyzont, otulając promieniami każdy budynek, drzewa i przechodniów na chodnikach. Na ulicach panował ruch, chociaż było już po porannych godzinach, gdy ludzie spieszyli się do pracy czy szkoły. Ale to był w końcu Nowy Jork, tutaj nigdy nie było spokojnie.

- Możesz już pić legalnie alkohol – Liam roześmiał się ze swojej uwagi, a ja zaraz po nim.

Nie miałam pojęcia, jakim cudem do tej pory udawało mi się bez problemu kupować wino czy inne trunki. We Francji sprzedaliby mi to bez problemu, ale w Ameryce ustalona była inna granica wieku do tego. Pani w supermarkecie mocno się zdziwi, gdy w końcu zapyta o dowód.

- Sądzisz, że wcześniej robiłam to nielegalnie? – zapytałam półżartem, bo oboje dobrze wiedzieliśmy, jak było naprawdę. Przez myśl przeszła mi impreza u Tonny'ego i mój pijacki powrót. Pamiętałam dobrze minę Liama, gdy następnego dnia wstałam ledwo przytomna. Wspomnienie godne zapamiętania.

- Mam nawet zdjęcia dowodowe – znowu głośno się zaśmiał, a coś zaszeleściło w słuchawce.

Zmarszczyłam brwi. No tak, tamtej pamiętnej nocy mój kuzyn zrobił mi i Felixowi zdjęcie. Zapisałam w pamięci, że muszę odnaleźć tę fotografie.

- Hej, Charlotte?

- Tak?

Odeszłam nieco od okna, przy którym cały czas stałam i usiadłam na skraju staranie pościelonego łóżka. Finn się dzisiaj wyjątkowo postarał.

- Musze kończyć, wpadli do mnie koledzy z pracy. Obiecuję, że odwiedzę cię, gdy tylko będę mieć więcej czasu. Nie gniewaj się na mnie, proszę.

Liam był w czasie robienia aplikacji prawniczej i miał naprawdę dużo pracy. Rozumiałam go. Dla mnie też była ważna kariera, więc nigdy nie oceniałam kogoś, kto starał się osiągnąć zamierzony sukces w życiu. Zwłaszcza, że ja, żeby spełniać swoje cele, przemierzyłam cały ocean i zamieszkałam na innym kontynencie. Dlatego nie mogłam być na niego o to zła, nieważne jak bardzo za nim tęskniłam. W końcu to ja go porzuciłam. I nie tylko niego.

- Nie gniewam się! Leć do nich! – zapewniłam.

- Dziękuję, w takim razie lecę – odezwał się ucieszony. – Papa, kuzyneczko! Pamiętaj, że cię kocham!

- A ja ciebie, Liama!

Po chwili usłyszałam urwanie połączenia. Odłożyłam telefon na bok i ciężko westchnęłam. Na co dzień nie myślałam tak bardzo o tym, jak mi go brakuje. Najciężej było, gdy rozmawialiśmy. Wtedy słyszałam jego głos, wręcz czułam jego uczucia i było mi tak cholernie przykro.

- Lola, możesz już do nas przyjść! – krzyknęła Greta z kuchni.

- Idę! – odkrzyknęłam, nie dając po sobie poznać chwilowego spadku nastroju.

Jeden Kierunek Miłości II TOM [Zakończone]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora