4. kery

43 5 2
                                    

 Nakatani Chizuru można było opisać na wiele sposób, niekiedy przejaskrawić rzeczywistość i wypełnić niewiedzę domysłami, jednak nikt nie powiedziałby, że towarzyszy jej cisza. Zawsze dawała znać o swojej obecności, a wiszące nad nią widmo przynależności do gangu jedynie rozciągało postać kapitan do granic możliwości.

Nic dziwnego, że dzisiejszy trening przebiegł w napiętej atmosferze, gdy Chizuru nie krzyknęła na nie ani razu.

Airi rzuciła Akirze długie spojrzenie, jej zwykła wesołość zastąpiło marszczące czoło zmartwienie. Reszta dziewczyn także czuła się niekomfortowo we własnej skórze, nawet najmłodsza z nich, świeży nabytek drużyny, Rie, chwiała się niepewnie na nogach. Było zbyt cicho, buty piszczały przeraźliwie o podłogę, a kozłowanie piłki za bardzo przypominało rytm wystukiwany przez serce.

— Możecie iść — odparła Chizuru, machając dłonią. Przeczesała sięgające brody włosy, odklejając kilka kosmyków od spoconej twarzy. — Posprzątam sama.

Rzuciły sobie pełne niepokoju spojrzenie. Zwykle zaganiała je siłą do chowania pachołków, piłek i bramek, dlatego nie od razu zaczęły iść w kierunku szatni. Akira wytarła brzegiem sportowej bluzki górną wargę i podeszła do Chizuru, ściskając w dłoni jedną z plastikowych przeszkód. Kapitan nawet jej nie zauważyła.

— Nieźle nas skołowałaś swoim milczeniem, aż żal dupę ściska, że na nas nie krzyczysz — zagaiła Akira. Zmarszczyła brwi. — Wszystko w porządku?

Brązowe oczy Chizuru zaczęły wywiercać dziurę w czaszce Akiry. Kiedyś ten wzrok wprawiał ją w głęboki dyskomfort, lecz szybko zdążyła się do niego przyzwyczaić. Może dlatego tak łatwo zaakceptowała burzącą kości ekspresywność Bajiego?

— Następnym razem się poprawię i spuszczę wam wszystkim porządne lanie — odpowiedziała kwaśno Chizuru. Wrzuciła piłkę do dziurawego kosza. — Tydzień nie ruszycie nogami.

Akira uśmiechnęła się na te słowa, czując, jak niewidzialny ciężar spadł z jej serca. Podała przeszkodę Chizuru, która wepchnęła ją w najdalszy kąt kantorka i zakluczyła za sobą drzwi. Ponownie borowała spojrzeniem Akirę, jakby chciała dotrzeć do miejsca, w którym mięso spotyka duszę.

— Znasz Kery? — zapytała nagle Chizuru. Akira kiwnęła głową. — No cóż, ostatnio zaczęły się naprzykrzać i zamiast grzecznie siedzieć na dupie łażą po naszym terenie.

Zawiłości świata gangów Akira poznawała wbrew własnej woli. Ken niewiele dzielił się tym aspektem swojego życia, starannie chował ją przed tym światem. Dlatego musiała sama do wszystkiego dochodzić i spisywać, by nie wleźć przypadkiem na teren wyjątkowo paskudnej organizacji. Resztę mimochodem dopowiadała jej Chizuru.

— Nie brzmi to za ciekawie — przyznała. Nagle poczuła chłód w kościach. — Będzie wojna? — spytała o wiele ciszej, jakby jej słowa miały przeobrazić się w rzeczywistość.

Chizuru wzruszyła ramiona, ale zmarszczyła czoło. Wciąż stały przy drzwiach kantorka, ubrania powoli wysychały, a ciała stygły po bądź co bądź intensywnym treningu.

— Kto to, kurwa, wie — odparła w końcu. — Ale nie martw się, Akira-chan, w razie czego cię obronię! A może chcesz jednak urzeczywistnić plotki i się przyłączysz do napierdalanki, hę?

— Może następnym razem — odpowiedziała Akira, powstrzymując grymas. Poczuła ukłucie złości, lecz je szybko zignorowała, tak jak za każdym razem, gdy słuchała opowieści Chizuru czy krótkie relacje Kena z ustawek. — Uważaj na siebie — dodała po chwili. — Kery ostatnio też zaczęły zaczepiać inne gangi, nie wygląda to za dobrze.

SZEWC ZABIJA SZEWCA, tokyo revengersKde žijí příběhy. Začni objevovat