Część 1.7

54 1 0
                                    

Seks znaczył dla nas coś innego. Abstrahując od różnicy wieku, która wynosiła zapewne więcej niż 10 lat, była jeszcze kwestia doświadczenia, które również nas dzieliło. Nie musieliśmy o tym mówić, by wiedzieć, że myśleliśmy tak samo.

Czasem miałam wrażenie, że nie mogliśmy należeć do tego samego gatunku, tak bardzo byliśmy do siebie niepodobni. Żyliśmy w innych światach i czekały na nas różne losy, a mimo to, chcieliśmy spróbować. Niestety, te chęci były płonne.

Obudziłam się, gdy słońce przesuwało się już po horyzoncie, a Marco nie było od dawna w łóżku. Uśmiechnęłam się do siebie gorzko, nie wiedząc czego powinnam się spodziewać. Zastanawiałam się czy był to dla niego jednorazowy sposób rozładowania napięcia, które od dawna nas męczyło, czy może mogłam liczyć na kolejną wspólną noc.

Owinęłam się narzutą i przemknęłam do swojej sypialni. Wzięłam długi, letni prysznic, by wyciszyć emocje i obolałe mięśnie. Choć przepełniała mnie radość po upojnej nocy, moje ruchy były spowolnione.

Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji. Jeszcze pół roku temu wiodłam zupełnie normalne, wręcz nudne życie, a teraz? Wbrew mojej woli zostałam zabrana do innego kraju, od tygodni byłam przetrzymywana na wyspie, która choć piękna, nadal pozostawała dla mnie więzieniem, a minionej nocy uprawiałam seks z najseksowniejszym facetem jakiego w życiu spotkałam.

- Wszystko w porządku, skarbie? – spytała Daniela, gdy od dłuższego czasu siedziałam nad śniadaniem.

- Nie wiem jak to powiedzieć – odparłam również po włosku. Choć nawet gdybym znała więcej słów, to jak miałabym powiedzieć co czułam? Kobieta pogłaskała mnie po głowie i dolała mi soku, który lubiłam.

Czułam coraz większą niepewność i obawę, że po tym, jak oddałam Scali nie tylko swoje ciało, on straci mną zainteresowanie. Nie chciałam w to wierzyć, ale ta obawa coraz silniej wżerała mi się w serce. Bo kim ja mogłabym niby dla niego być?

Wyszłam do ogrodu, by skupić się na podziwianiu kolorowych kwiatów. Niebo zasnuło się chmurami i zrobiło się parno. W oddali dostrzegłam trzech facetów w czerni, dyskutujących o czymś na przystani. Marco z nimi nie było. Poczułam rozczarowanie, które zniknęło kilka minut później, gdy zobaczyłam, że idzie w moim kierunku. Biała koszula była rozpięta do połowy, czarne włosy rozwiane, a twarz rozpromieniona.

- Wyspałaś się? – spytał jakby nigdy nic, a ja skinęłam głową, przy okazji spuszczając wzrok na mojego nagie stopy i jego lśniące półbuty. Kolejny przykład tego, jak nasze dwa światy się od siebie różniły.

- Myślałam, że wypłynąłeś – wymamrotałam, bawiąc się w dłoniach pomarańczową różyczką.

- I miałbym Cię zostawić? – ujął mój podbródek w dwa palce i uniósł moją twarz ku swojej.

Uśmiechał się łagodnie, a twarz miał rozjaśnioną. Czerpałam ze spokoju, którym emanował i sama stawałam się coraz bardziej zrelaksowana. Moje wcześniejsze obawy gdzieś uleciały, zastąpione ciepłymi uczuciami. To był ten Marco, którego lubiłam. Mój Marco.

Złożył pocałunek na moim czole, wziął mnie za rękę i w ten sposób przeszliśmy ku kompletowi wypoczynkowemu na tarasie. Marco usiadł w fotelu z nogą założoną na nogę i zaczął przeglądać prasówkę, która leżała rozłożona na stole. Tuż obok niej stała filiżanka po kawie. Pijał czyste espresso, którego zapach zawsze z daleka drażnił moje nozdrza.

- Jadłaś? – spytał miękko i wskazał mi krzesło po drugiej stronie stołu. Potwierdziłam cicho i powoli zajęłam miejsce. Nie wiedziałam co zrobić z rękami. W sumie nie wiedziałam co w ogóle robić dalej.

Słodka SycyliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz