Część 3.5

21 1 0
                                    

Alice wyglądała jak mały, słodki elf. Była nieco mniejsza niż statystyka zakładała dla półrocznego dziecka, ale za to bardzo radosna. Chyba, że trzeba było zmienić jej pieluszkę lub gdy płakała przez bardzo długi czas. Jej matka kochała ją tak bardzo, że pomimo swojego strachu wstępnie zgodziła się na przeprowadzkę. Wyraźnie zaznaczyła jednak, że będzie potrzebowała czasu, by oswoić się z tą myślą.

Alessio już prawie wcale nie wracał do domu, zajmując się pracą i nadzorowaniem remontu na Sycylii. Wysyłał nam zdjęcia i filmy z pokoi, które były dla nich aranżowane i musiałam przyznać, że Mały Elf będzie miał idealne warunki do rozwoju, szczególnie w swoim pokoiku, zaprojektowanym przez samych specjalistów.

- Będziesz prawdziwą księżniczką – mówiłam do niej, podczas gdy jej matka jadła śniadanie.

- Wujek nie może się doczekać naszego przyjazdu. Kompletnie stracił dla niej głowę, choć od dawna jej nie widział.

- Jak on się czuje?

- Podobno lepiej. Udało mu się wygrać walkę z rakiem, ale Alessio mówi, że nigdy nie wróci do poprzedniej sprawności.

- Nie jest najmłodszy, ale dobrze słyszeć, że nie czuje się źle – przyznałam i pomyślałam o moim dziadku, z którym codziennie rozmawiałam przez telefon. Czasem kontaktowałam się z Emmą, by dopytać, czy to co mówił mi jej szef, aby na pewno było prawdą, a ona zazwyczaj potwierdzała.

Dzień przed przeprowadzką Alessio wrócił do apartamentu Evy, żeby omówić szczegóły przewozu matki i córki.

Eva była kłębkiem nerwów, a gdy zrozumiała, że naprawdę z nią nie jadę, zrobiło się dużo gorzej.

Niedługo po przybyciu Scali dołączył do nas Dario, najlepszy z ludzi Marco i ten, którego najbardziej z nich lubiłam.

- Mnie również miło Cię widzieć – odwzajemniłam serdeczne powitanie tego ogromnego mężczyzny. - Nie wiedziałam, że się zjawisz.

- Marco pożyczył swoich najlepszych ludzi, bo akurat załatwia coś w Rzymie – wyjaśnił za niego Alessio.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale głośny huk z sypialni Evy i Alice zakończył pogawędkę. Cała nasza trójka ruszyła pędem do drzwi.

Alice leżała na łóżku całkowicie bezpieczna i niewzruszona, za to jej matka klęczała na ziemi i łapała się ze łzami w oczach za gardło. Miała spore trudności z oddychaniem, a co dopiero z mówieniem. Łapczywie próbowała pobierać powietrze, ale to nic nie dawało. Wiedziałam coś o tym. Podskoczyłam do niej jako pierwsza. Znałam ten stan aż za dobrze i wcale nie zazdrościłam jej tego, przez co właśnie przechodziła. Postanowiłam spróbować sposobu, którym w przeszłości pomagał mi Marco.

- Eva, oddychaj.

Pokręciła przecząco głową, nadal nie mogąc zaczerpnąć tlenu.

- Bardzo powoli, płytko. Weź wdech, tylko jeden, taki malutki.

Poczekałam kilka sekund. Jej wielkie oczy wpatrywały się prosto w moje, szukając pomocy.

- Świetnie Ci idzie – zapewniłam ją siląc się na spokój, choć wcale tak nie było. – Mały wdech.

Pokazałam jej jak to się robi. W tym czasie Alessio zamarł ze strachu pod ścianą, a Dario do kogoś dzwonił.

- Jeszcze jeden oddech – robiłam to razem z nią, aż osiągnęłyśmy mały sukces. Cała jej twarz była zalana łzami.

Wspólnie wzięłyśmy jeszcze dwa płytkie oddechy, które odrobinę osłabiły atak. W tym czasie Alice zaczęła płakać. Wzięłam więc małą na ręce i usiadłam z nią przy Evie. To też trochę ją uspokoiło.

Słodka SycyliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz