PROLOG

9.4K 291 110
                                    

Odkąd pamiętam, mój tata był jedyną osobą która zawsze we mnie wierzyła i mnie wspierała.
On jedyny nigdy nie krytykował mojego ubioru lub tego że za dużo zjadłam, nie krzyczał na mnie gdy dostałam gorszą ocenę lub kiedy zbiłam przypadkiem szklankę.
Jednak matka była jego totalnym przeciwieństwem, nieważne jak bardzo bym się starała nigdy nie usłyszałam od niej dobrego słowa, wiecznie nic jej nie pasowało i nie wiem jak bardzo bym chciała nie mogłam się tym poprostu nie przejmować.
Wszystko pogorszyło się w dniu gdy ojciec wracając z pracy miał wypadek samochodowy. Gdy tamtego dnia wracałam ze szkoły miałam naprawdę dobry humor, chciałam jak najszybciej powiedzieć tacie, że udało mi się poprawić kartkówkę która za pierwszym razem nie poszła mi zbyt dobrze.
Weszłam do domu i pierwsze co zobaczyłam to matkę siedząca z laptopem w jadalni, zdziwiło mnie to ponieważ o tej porze powinna być jeszcze w pracy.
Zanim jednak zdążyłam otworzyć usta aby o to zapytać, odezwała się pierwsza

- twój ojciec miał wypadek.

Zamarłam.

- żyje ale lekarze nie wiedzą ile jeszcze dadzą radę trzymać go przy życiu. Prawie w cale nie kontaktuje, jest ciągle na płynach a urażenia są naprawdę poważne. - uświadomiła mnie.

Nie byłam w stanie się odezwać, przez chwilę patrzyłam na matkę, która ani trochę nie wyglądała na przejętą.
Nagle wywróciła oczami i rzuciła małym przedmiotem w moją stronę.

- jedź do szpitala nie wiemy czy będziesz miała szansę z nim jeszcze porozmawiać.
Popatrzyłam na dłoń w której trzymałam kluczyki do nowego BMW matki i wybiegłam z domu odpalając samochód jak najszybciej.

Przejeżdżałam przez ulice Sparks na, których kiedyś jadłam lody z tatą lub poprostu spacerowaliśmy wzdłuż rodzinnego miasta.
Modliłam się w duchu aby to nie był koniec. Nie mógł być.
Nie dam sobie rady bez ojca.
Zaparkowałam pod szpitalem nie pamiętam nawet czy zamknęłam auto, w tamtym momencie nie liczyło się nic innego niż mój ojciec.

Zapytałam pielęgniarki w którym jest pokoju i szybkim tempem ruszyłam w jego stronę, gdy otworzyłam drzwi łzy stanęły mi w oczach. Był cały w bandażach podłączony do setek maszyn ledwo utrzymujących go przy życiu. Drzwi które otworzyłam chwilę wcześniej z całej siły, obiły się z hukiem o ścianę.
Spojrzał na mnie. Żyje i jest jeszcze nadzieja.

- Tato...

- Charlotte kochanie, przyjechałaś. - wyszeptał na tyle cicho że ledwo go usłyszałam.

- Oczywiście że przyjechałam, będę przyjeżdżać codziennie po szkole dopóki cię stąd nie wypuszczą - próbowałam zaśmiać się aby rozchmurzyć ojca jednak jedyne co wydobyło się z moich ust to krótki cichy szloch

- ale skarbie...

- nie nawet nie kończ wyjdziesz stąd i nie ma innej opcji - starałam się brzmieć pewnie, ale wielka gula w gardle na pewno tego nie ułatwiała.

Usiadłam na krześle obok ojca i chwyciłam jego rękę pokrytą gipsem.
Kolejny szloch.
Stawały się one coraz głośniejsze, z każdym kolejnym ojciec patrzył na mnie mniej przytomnie.

- kocham cię Charlotte.

- Też cię kocham Tato.

To było ostatnie co usłyszałam przed głośnym piskiem maszyny.
Mój ojciec umierał na moich oczach.
W sekundę zbiegła się cała gromada pielęgniarek, pisk ucichł nie było już nic.
Była jedynie pustka.
Pustka i ciemność.
Zapadł mrok.
Usilnie próbowałam odnaleźć światło, chociaż jeden prześwit słońca, cokolwiek.
Nic.

Ojciec od zawsze był moim słońcem rozświetlającym tę Próżnię, to dzięki niemu było jasno, ale on zgasł.
W moim życiu nie było już słońca, jednak za niedługo miał pojawić się jeden mały promyk, moja nadzieja, a tym promykiem był ON.

The Light // TOM IWhere stories live. Discover now