3. Via

2K 50 6
                                    

Stanęłam w swojej garderobie. Nie wiedziałam co na siebie włożyć. Gdybyśmy tylko się uczyli, założyłabym zwykłe ubrania, tak jak się ubierałam do szkoły. Jednak później miała być mała impreza, więc jeansy i zwykła koszulka odpadały. Przy okazji, za poleceniem matki, Kim miała skontrolować mój strój.

Zajrzałam na półkę, na którą rzadko zaglądam. Wyciągnęłam czarną spódnicę do kolan. Do tego wybrałam zwykłą białą koszulkę, a na ramiona założyłam czarną katanę. Włosy rozczesałam i rozpuściłam. Poprawiłam makijaż i schowałam do torebki potrzebne rzeczy.

Zeszłam na dół i ubrałam swoje vansy. Gdy chwyciłam za klamkę do drzwi, by wyjść usłyszałam głos siostry:

– Via!

– Co?– odpowiedziałam z irytacją.

– Pokaż się– podeszła do mnie.

– Proszę bardzo, możesz zdać już raport matce– podniosłam lekko głos.

– Nie denerwuj się– powiedziała.

– Jestem już spóźniona, muszę iść– oznajmiłam i wyszłam.

Wsiadłam do samochodu, gdzie czekał na już na mnie kierowca. Zapięłam pasy i ruszyliśmy w stronę domu Evansów.

Napisałam do Lany, że już jadę i wysłałam jej swoje zdjęcie.

Chwilę później dotarliśmy pod dom. Była to ogromna posiadłość z wieloma pokojami i długimi korytarzami. Wysiadłam z samochodu i podziękowałam kierowcy za podwiezienie.

Zapukałam w drzwi, które pod chwili się otwarły. Stanął w nich Charles. Był ubrany w czarną koszulkę i szare jeansy. Włosy miał roztrzepane na różne strony.

– Cześć– przywitał się.

– Cześć– odpowiedziałam.

Chłopak zaprosił mnie od środka. W domu było jak zawsze schludnie i czysto. Rozglądałam się po wielkim salonie.

– Kiedy będzie Lana?– zapytał Charles.

– Za pięć minut powinna być– spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

– Okej.

– Czego będziemy się uczyć?– zapytałam.

– Matematyki– westchnął cicho.

– Jasne. Nie będzie aż tak źle– puściłam mu oczko.

– Mam nadzieję.

Naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Charles poszedł je otworzyć. Wpuścił do środka dziewczynę z którą mieliśmy się uczyć.

Poszliśmy do pokoju chłopaka. Otworzył drzwi i zaprosił nas gestem dłoni. Pokój był urządony w kolorach czerni i szarości. Wielkością był podobny do mojego pokoju. Na ścianie nad łóżkiem rozciągały się ledy, ustawione w kolorze niebieskim.  Na przeciwko łóżka stało wielkie biurko w szarym kolorze, które było postprzątane. Na jednej ze ściań stał wielki regał z książkami.

– Pouczymy się godzinę, a później czas na małą imprezkę– odpowiedział chłopak, gdy usiadłyśmy na jego łóżku.

– Jasne– uśmiechnęła się szeroko Lana.

– Zaprosiłem przyjaciół. Poznacie ich. Mam nadzieję, że to nie problem– oznajmił.

– Oczywiście, że nie– odpowiedziałam.

– Świetnie, to od czego zaczynamy?

*
– Jaki wynik wychodzi w ostatnim zadaniu?– zapytałam chłopaka pod koniec zajęć.

– Siedem– odpowiedział.

– Brawo– uśmiechnęłam się.– Może jeszcze zrobimy z ciebie matematyka– uśmiechnęłam się.

– Raczej nie– kąciki jego ust delikatnie drgnęły.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.

– To pewnie chłopaki. Chodzcie– zamknął podręczniki.

Wyszliśmy z pokoju i usiadłyśmy z Laną na kanapie w salonie. Do domu weszło trzech chłopaków. Rozpoznałam dwóch z nich. Jeden z nich to Caleb Crown, a drugi z nich to Arthur Harisson.

– Via Adams– przywitał się Caleb.

– Caleb Crown– powiedziałam.

– Dziewczyny to są...

– Caleb Crown, Arthur Harrison i...
Ciebie nie kojarzę– wstałam i założyłam ręce pod piersiami.

– Sam River– przedstawił się chłopak.

– Twój ojciec jest architektem, a matka prowadzi hotel– odpowiedziałam pewnie.

– Czyli już sobie przypomniałaś– westchnął Sam.

– Tak.– lekko się uśmiechnęłam.

– Już się poznaliście?– zapytał zdenerwowany Evans.

– Jestem Lana– wtrąciła się przyjaciółka.

– Super. Gramy w butelkę– oznajmił Caleb.

– Ale zanim to, idziemy zrobić drinki– powiedział Arthur i wskazał na Caleba.

– Miało być be...

– Wiem mówiłeś, że ma być bez alkoholu, ale to będą bezalkoholowe– puścił mu oczko Arthur.

– Okej– mruknął cicho Charles.

Usiedliśmy w kole czekając na Arthura i Caleba, aż przyniosą drinki. Ja usiadłam obok Lany, a później przysiadł się obok mnie Charles.

Arthur i Caleb wrócili z drinkami. Były one różno kolorowe. Smakowały nieziemsko. Gdy wszyscy byli już na swoich miejscach zaczęliśmy grę. Sam zakręcił butelką. Wypadło na Caleba.

– Z iloma dziewczynami się całowałeś?– powiedział wyzwanie Sam.

– Z prawie wszystkimi ze szkoły i kilkoma poza niej– odpowiedział dumnie.

Wszyscy się zaśmialiśmy. Caleb był jedną z najbardziej rozpoznawalnych chłopaków w Londynie, na którego leciały dziewczyny z całego miasta. Ale nie ja. Poznałam go już wcześniej i wiem, że jest aroganckim dupkiem. Całował się wieloma dziewczynami, ale z żadną nie stworzył związku.

Caleb zakręcił butelką. Wypadło na mnie.

O nie.

– Via Adams...

– To ja– powiedziałam szybko.

– Wiem.– uśmiechnął się psychopatycznie.– Z iloma chłopakami byłaś w łóżku?

– Z pięcioma– uśmiechnęłam się zwycięsko.

Sam wypluł drinka, którego akurat pił. Oczy Arthura wyglądały jak spodki. Caleb był zdziwniony. Bardzo zdziwiony. Charles popatrzył się na mnie dziwnie. Jedynie ja i Lana uśmiechałyśmy się zadziornie.

– Nasza kujonka kogoś wyrwała?– odezwał się wkońcu Caleb.

– No jak widać– odpowiedziałam obojętnie.– I nie jestem kujonką– dodałam.

–Taa, jasne– wywrócił oczami Sam.

– A z kim?– zainteresował się Arthur.

– Swoją szansę już wykorzystaliście– powiedziałam zirytowana.– Teraz ja kręcę.

Zakręciłam butelką. Wypadło na ciekawskiego, czyli Arthura.

*

Gra była bardzo ciekawa. Mogliśmy się dowiedzieć o sobie wiele ciekawych rzeczy. Interesował mnie Charles. Znaliśmy się około pięciu lat, ale nigdy nie byliśmy w bliskiej relacji. Poprostu chciałam wiedzieć o nim więcej.

– Ostatnia runda– krzyknął Caleb.

Zakręcił butelką, która wypadła na Charlesa.

– Pocałuj wybraną osobę z płci przeciwnej.

UnearthlyWhere stories live. Discover now