2 Czeluści piekła.

419 13 0
                                    

Ostatni tydzień wakacji, spędziłam głównie na lataniu po sklepach i ciąganiu ze sobą po nich, Dylana. Chciałam jak najszybciej urządzić swój nowy pokój. Raz nawet dołączyła do nas Victoria, która okazała się bardzo pomocna w kwestii urządzania wnętrz. Miała świetny gust. Dylan skapitulował, mówiąc, że ledwo radzi sobie z jedną kobietą na zakupach, a co dopiero z dwiema.

W końcu, moja sypialnia, nie wyglądała jak hotelowa. Pokój nabrał charakteru. Królowały w nim beże, ciemna zieleń oraz złote dodatki. Lubiłam taką kolorystykę. Byłam szczególnie zachwycona nową monsterą. Miałam taką w swoim starym pokoju w Seattle i nie wyobrażałam sobie, żeby i tutaj nie było tej rośliny.

Na ścianie, porozwieszałam zdjęcia. Dzięki temu, sypialnia wydawała się być mi jeszcze bardziej przytulna, kiedy mogłam obserwować na ścianie, urywki moich wspomnień. Czułam się tu bardziej komfortowo.

Nawet moje złe dni minęły. Po kilku dniach katorżniczych treningów i ścisłej diety, poczułam się lepiej we własnej skórze. Liczyłam, że ten stan potrwa jak najdłużej, zanim to, znowu we mnie uderzy.

Niestety, wakacje dobiegły końca, a ja musiałam zmierzyć się z pierwszym dniem, w nowej szkole. Stresowałam się. Jakkolwiek bym się tego próbowała wypierać, taki był fakt. Nikogo tu nie znałam, poza Dylanem i Victorią.

W mojej nowej szkole, wszyscy się znali, a ja miałam być tą nową dziewczyną. Jak nigdy wcześniej, potrzebowałam mojej przyjaciółki Vivienne. Gdyby była obok, to wszystko wydawałoby mi się odrobinę mniej beznadziejne.

Dokończyłam śniadanie. Akurat, gdy wkładałam miseczkę po płatkach do zmywarki, do kuchni, wszedł Dylan.

— Gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole?

— Daj mi się zastanowić... — Udałam, że myślę nad odpowiedzią, po czym, wlepiłam w niego zmarnowany wzrok. — Nie.

— Trochę więcej optymizmu. Nie pożrą cię przecież tam żywcem.

— Nie byłabym tego taka pewna — wymamrotałam pod nosem, jednak na tyle głośno, aby usłyszał.

— Zbieraj się. — Nie skomentował mojej wcześniejszej uwagi.

Dylan zaparkował pod szkołą. Budynek wyglądał jak każde inne liceum. Przez chwilę obserwowałam obce mi twarze nastolatków, przekraczających próg szkoły.

— Hej.

Odwróciłam głowę w kierunku Dylana. Jego niebieskie oczy, wpatrywały się we mnie z troską i zrozumieniem.

— Gdyby coś się działo i nie czułabyś się tutaj komfortowo, zadzwoń. Przyjadę po ciebie.

Uśmiechnęłam się po jego słowach. Dylan, chociaż niesamowicie mnie wkurzał, był troskliwy. Cieszyłam się, że mam takiego brata. Przynajmniej, przez jakieś pięćdziesiąt procent czasu, który spędzaliśmy razem.

— Poradzę sobie — zapewniłam. — Do zobaczenia w domu.

Wyszłam z samochodu. Zarzuciłam sobie torebkę na ramię i jeszcze raz, wątpliwym okiem, obejrzałam budynek. To tylko jeden rok. Dam radę, pomyślałam. Z tym nastawieniem, ruszyłam przed siebie.

Musiałam najpierw udać się do sekretariatu. Na szczęście, na ścianie tuż przy wejściu, znajdował się plan budynku, z wyodrębnionymi pomieszczeniami. Cieszyłam się, że nie musiałam już na samym wejściu, prosić kogoś o pomoc.

Zapukałam, po czym weszłam do środka. Kobieta, około pięćdziesiątki, uniosła na mnie wzrok znad komputera. Podeszłam bliżej, zaciskając mocniej dłoń, na uchwycie torebki.

Deadly Desire | The Poisoned Souls #1Where stories live. Discover now