Tylko Słowa

1.6K 21 27
                                    

Tego poranka, od razu po przebudzeniu, poczułam dość mocny ból głowy. Zignorowałam go, bo pomyślałam, że jest on wywołany stresem, przez dzisiejszy sprawdzian z angielskiego.

I chociaż byłam przygotowana wręcz wzorowo, to ciągle czułam, że nie zdam.

A może to coś innego korciło moje myśli?

Niechętnym ruchem wyszłam z pod pierzyny i udałam się w stronę garderoby. Tam zarzuciłam na siebie szkolny mundurek, przejrzałam się jeszcze od góry do dołu w lustrze, i poszłam do mojej łazienki.

Tam przeczesałam włosy niebieską szczotką i przyozdobiłam je opaską tego samego koloru, ale trochę ciemniejszą.

Umyłam zęby i przemyłam usta po paście, a po chwili już byłam na schodach, prowadzących na dół rezydencji, ale zanim zdążyłam pojawić się w kuchni i przywitać się z braćmi, na schodach minęłam Tony'ego, któremu, jak wywnioskowałam, zaszłam drogę.

- Patrz jak chodzisz. - Warknął, jak niechcący uderzyłam w jego tors swoją drobną sylwetką.

Nic nie odpowiedziałam, tylko udałam się do pomieszczenia, w którym znajdował się Shane i Dylan.

- Cześć - Powiedziałam, i obdarowałam chłopaków szczerym uśmiechem.

- Siema, dzisiaj jedziesz z Shanem - Dylan wskazał na krzesło obok, na którym znajdował się ten milszy bliźniak - Ale wracasz ze mną, bo Shane jedzie laski wyrywać - Dokończył, na co ja parsknęłam śmiechem.

- Chyba cię coś boli - Prychnął chłopak, do którego skierowane były te słowa. - Jadę tylko spotkać się z tą nową, jasne? - Zmierzył nas obu pytającym spojrzeniem.

Ja przytaknęłam, a Dylan, jak to Dylan, zaczął coś tam dogryzać drugiemu.

Nie zdążyłam spojrzeć, jak Shane wstaje z krzesła, a chłopacy zaczęli, znowu, bójkę.

- STOP! -Krzyknęłam, gdy próbowałam ich od siebie rozdzielić.

- Co tu się, kurwa, odpierdala z rana? - To był głos Tony'ego.

- Pomóż - Popatrzyłam błagającymi oczami na młodszego bliźniaka, a ten podszedł do nich i ich rozdzielił. - Dziękuje - Powiedziałam jak wiedziałam, że obok jest Tony.

Chciałam go przytulić, ale on odepchnął mnie dość mocno, i uderzyłam w szafkę, w której chyba znajdowały się talerze.

- Co ty odpierdalasz?! - Syknął Shane na swojego bliźniaka.

Nic nie odpowiedział, a ja wstałam z podłogi i przetarłam środkiem dłoni bolące miejsce, z tyłu głowy.

- Nic Ci nie jest? - Zapytał podchodzący do mnie, i wyglądający na zmartwionego Dylan.

- N-nie... - Mój głos trochę się załamywał, bo ja nie chciałam przecież Tony'emu nic zrobić, a on od tak mnie popchnął.

- Ty zjebie! - Wykrzyczał bliźniak tego wrednego, podszedł do niego, po czym uderzył go dość mocno w policzek, a Tony mu oddał.

Patrzyłam na to wszystko z widocznie smutnymi oczami, bo to wszystko było przeze mnie. Bo jakby mnie tu nie było, to Dylan z Shanem nie musieli by mi tłumaczyć z kim wracam i kto zawozi mnie do szkoły. Bo jakby ten pierwszy nie zaczął dogadywać to nie doszło by między nimi do bójki. Bo jakby nie zaczęli się bić to nie musiałby interweniować bliźniak poszkodowanego. Bo jakby Tony nie pomógł mi ich rozdzielić to nie przytuliłabym go. Bo jakbym nie obdarowała go uściskiem to nie popchnął by mnie, a wtedy nie doszło by między bliźniakami do kłótni.

Z bezsilności zaczęłam płakać. Nawet nie z bólu, który był, ale z czasem ustąpi.

"Możesz mnie uderzyć, pobić, a nawet udusić, ale ból ustąpi. Słowa zostaną. Jeżeli nie wierzysz, to zbij szklankę i przeproś, zobaczymy, czy się pozbiera..."

"Przeproś"... Do tego nawet nie pofatygował się Tony, tylko po chwilowej, dość niecenzuralnej wymianie zmian wyszedł z kuchni i zatrzasnął drzwi.

Po moich policzkach zaczęły dalej spływały łzy. Było ich coraz więcej, a ja jak najdłużej starałam się je utrzymać pod zamkniętymi powiekami, zanim zostaną widoczne.

Dość szybko zobaczył to Shane, bo podszedł do mnie i objął mnie swoim ramieniem. Wtuliłam się delikatnie w jego ramię, a on dłonią zaczął wycierać moje ślady bezsilności, które spływały po policzkach i odgarnął jeden zagubiony kosmyk z mojej twarzy, za ucho.

- Nie przejmuj się nim, on pierwsze coś robi, albo mówi. - Pocieszał mnie bliźniak dręczyciela

- Racja, to pizdunia jakich mało. - Przytaknął Dylan

Uśmiechnęłam się i usiadłam do stołu, przy którym obok mnie zasiedli chłopcy. Zajęłam się jedzeniem przepysznych płatków owsianych, tych od Willa, które przygotowała dla mnie wcześniej Eugenie.

Jak wszyscy zjedliśmy, to poszłam ubrać buty i narzucić na siebie kurtkę, bo o tej porze roku, Pensylwania dawała w kość.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że każde to słowo, tak bardzo dotknie Tony'ego...


//Hejka!

Taka luźna historyjka, bo why not? Rozdziały będą pojawiać się codziennie, zazwyczaj wieczorem. Ale z racji, że już wakacje tuż tuż, to znaczy jutro, rozdziały mogą pojawiać się częściej. Jak myślicie, co będzie z Tonym..?

I właśnie, rozdziały chcecie krótsze (jak ten), ale codziennie, czy raczej dłuższe (1500-2000 słów), ale co parę dni? ----------------------->


Opinia ---------------------->

Krytyka -------------------->

Błędy ----------------------->

(733 słowa)


Rodzina Monet - moja wersjaWhere stories live. Discover now