Dźwięk Telefonu

969 16 37
                                    

Tak jak miało być, tak też się stało. Do szkoły pojechałam z Shanem, a po drodze prawie wcale nie rozmawialiśmy. 

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ja jak i Shane wysiedliśmy z auta, a ja od razu podbiegłam do stojącej nieopodal wejścia do szkoły Mony.

- Hailie! - krzyknęła radośnie dziewczyna i przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam uścisk.

- Cześć Mona - gdy już się wyściskałyśmy, to obdarowałam ją uśmiechem, tak jak też Mona.

Coś tam poplotkowałyśmy, coś tam wyobgadałyśmy, i równo z dzwonkiem ruszyłyśmy do klasy, w której miała teraz odbyć się lekcja matematyki.

Usiadłam z Moną, jak praktycznie zawsze. Mówię "praktycznie", ponieważ jak którejś z nas nie było, nie miałyśmy jak dzielić razem ławki.

Po jakiejś niecałej minucie, do klasy weszła nauczycielka. Gdy otworzyła drzwi, wszyscy, jak zawsze, wstaliśmy, i chórem wyśpiewaliśmy "dzień dobry".

Kobieta podniosła kąciki ust i odpowiedziała nam tym samym zwrotem grzeczniościowym.

Nauczycielka zaczęła prowadzić zajęcia, a ja jak i Mona notowałyśmy najważniejsze rzeczy.

Nagle, mój telefon zawibrował. Rozebrzmiała głośna melodyjka:

"Shine bright like a diamond

Shine bright like a diamond"


Zanim zdążyłam podnieść się z krzesła i wyciszyć dzwonek, który byłam pewna, że wyciszyłam, piosenka leciała dalej: 

"Find light in the beautiful sea

I choose to be happyYou and I, you and IWe're like diamonds in the sky"

Wyciągnęłam telefon z plecaka, a on dalej grał:

"You're a shooting star I see

A vision of ecstasyWhen you hold me, I'm aliveWe're like diamonds in the sky"


Szybko ściszyłam dźwięki w komórce, ale przed tym podeszła do mnie nauczycielka i nie zbyt przyjaźnie zawołała:

- Poproszę telefon.

- Ale.. - spojrzałam na wyświetlacz.

Dzwonił Dylan. No, wyskoczył napis "Dylanozaur", bo tak miałam go zapisanego. Co nie zmieniało, że w trakcie lekcji, dzwonił. Zaniepokoiło mnie to trochę, więc nie wiedziałam zbytnio, co mam teraz, u licha, zrobić.

- Proszę Pani, mój brat dzwoni. Mogę wyjść odebrać? - mój głos był zestresowany.

Kobieta wskazała na drzwi, co uznałam za przytaknięcie i potwierdzenie moich słów.

Bez słowa wybiegłam do łazienki i oddzwoniłam.

- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.

- Halo, coś się stało?

- Zaraz Shane po ciebie przyjedzie, czekaj przed wejściem.

I się rozłączył. Jego głos był jakby... Zmartwiony, smutny. 

Nie bardzo wiedziałam co mam zrobić, bo przecież była dopiero pierwsza lekcja. Ale przed wyjściem chciałam jeszcze skorzystać z toalety, więc weszłam do jednej z kabin i zamknęłam ją na mały klucz.

Gdy załatwiłam swoje potrzeby, wstałam z klozetu i odkluczowałam drzwi, chciałam je otworzyć. Ale, coś powstrzymywało ciągnięcie. Jakby ktoś przed nimi stał, blokując mi wyjście.

 No i tak było.

- Kto jest przed drzwiami? - wykrzyczałam

- Zgadnij, królewno - głos Jasona przestraszył mnie i sparaliżował moje ciało

Nie odpowiedziałam nic, tylko wyczołgałam się dołem kabiny i gdy ruszyłam do drzwi wyjściowych z łazienki, drogę znowu zaszedł mi ten chłopak, w którym niegdyż się podkochiwałam.

- A tobie gdzie tak śpieszno?

- Na lekcję - odpowiedziałam, i spróbowałam wyjść znowu, ale dalej blokował mi przejście.

- Nie tak prędko - chłopak delikatnie podwinął mi koszulkę i zaczął całować w okolicy brzucha, a ja wydałam z siebie tylko głośne "Aaa!", gdy niemal natychmiastowo się odsunął.

Wyglądał na zdenerwowanego, i taki też chyba był, bo po chwili leżałam na podłodze z rozciętym łukiem brwiowym i mocno bolącą ręką. 

Ten idiota mnie uderzył, a ja naprawdę nie wiedziałam, o co chodziło Dylanowi.

Z lekkim trudem, i mocnym bólem, udało mi się wstać, a mój dręczyciel wyszedł. Wtedy wybiegłam przed bramę wejściową i zauważyłam mojego brata, a po jego policzku spływało kilka łez.

Nie odezwałam się, on też nie. Nakazał mi tylko wejść do auta, co wywnioskowałam, gdy swoją umięśnioną dłonią poklepał maskę swojej fury i kciukiem wskazał na siedzenie pasażera, obok miejsca kierowcy.

Słusznie wykonałam jego polecenie, weszłam, zapięłam pas i zapytałam:

- Co się stało? - widok Dylana, który jak bardzo chciał to ukryć, płakał, był bardzo rzadki. 

Nic nie odpowiedział, ale zgłośnił muzykę, która leciała teraz w jednej ze stacji radiowych:

"where's your home when life's spent on the road
where you gonna hide your eyes when your heart's come undone"

Już po dłuższej chwili w całym samochodzie rozebrzmiały dobijające tą niepokojącą ciszę wersy. Spróbowałam znowu, zapytać, o co chodzi.

- Co się stało, Dylan? - spojrzałam na niego, a on na mnie

Znowu nie usłyszałam ani słowa, w ramach odpowiedzi:

"come undone
it could take all day
headin' out before the sun comes up
you could break down
before you get out of town"

Melodyjka dalej uchodziła całą furę, a mój zdenerwowany brat uderzył otwartą pięścią w kierownicę i widział, że oczekuje odpowiedzi. Przyśpieszył, a gdy zatrzymaliśmy się obok szpitala, szepnął do mnie:

- Tony miał wypadek...


// Dzień dobry! Wszystkiego dobrego z okazji wakacji :)) Dziękuje za dosyć dobry odzew, pod ostatnim rozdziałem. Części będą krótsze, ale pojawiać się codziennie raz, bądź dwa. Zależy, czy będę miała czas :)) Miłego Bajlandoooo

Jest pasek na świadectwie?  --------------->

Opinia ---------------------------------------------->

Krytyka -------------------------------------------->

Błędy ---------------------------------------------->

(764 słowa)

Rodzina Monet - moja wersjaWhere stories live. Discover now