⚫10⚫Monstre de café⚫

151 12 8
                                    

Kawowy potwór

*///*

Kawoszka, bo tak nazywała się teraz Brigitte przystała na propozycję Władcy Ciem. Jej włosy pociemniały. Na jej twarzy pojawiła się maska. Miała na sobie spódnicę przypominającą odwróconą filiżankę. W ręce trzymała dysk, którym jeśli ktoś by dostał to natychmiast zaczął by się dusić przytłaczającym zapachem kawy.

Zakumatyzowana dziewczyna kręciła się w pobliżu kawiarni, czekając na superbohaterów którzy mieli pojawić się już za chwilę.

- Witaj Kropciu. - blondyn uśmiechnął się do swojej partnerki, która właśnie wylądowała na dachu. Byli w niezwykle wygodnej pozycji do obserwacji Kawoszki.

- Nie nazywaj mnie tak, to nie pora na żarty, Czarny Kocie. - obruszyła się, krzyżując ręce na piersi. Tak naprawdę nie była obrażona, nawet lubiła poczucie humoru swojego przyjaciela. Często dodawało otuchy, gdy sytuacja była niezwykle napięta.

On na to wywrócił jedynie oczami z tym swoim figlarnym uśmieszkiem, który zazwyczaj gościł mu na twarzy.

- Widzę, że czujesz się już lepiej od ostatniego naszego spotkania. - brzmiała przyjaźnie i taka też była, choć nie pasowało to w obecnej sytuacji.

- Co ty taka miła się zrobiłaś. - teraz jego uśmiech stał się przebiegły. - Przecież to nie pora na żarty. - spapugował ją.

- Po prostu cieszę się, że czujesz się już dobrze. - patrzyła na niego z taką troską, wręcz matczyną opiekuńczością. Rozgrzało to jego serce, w którym ta wyjątkowa dziewczyna z pewnością miała swoje miejsce, jako przyjaciółka oczywiście.

Uśmiechnął się, ale nie żartobliwie jak przed chwilą, miło najzwyczajniej w świecie.

- Wróćmy może do naszego zadania, bo zaczyna mnie już mdlić od zapachu kawy. - odwrócił od niej wzrok. - Kawoszka to Brigitte, przyjaciółka Luki.

- Czyli tego chłopaka, w którym jesteś zauroczony?

- Tak. - odparł z nagłym rumieńcem, choć jego głos nie zadrżał ani trochę. - Wracając, - otrząsnął się z chwilowego zamyślenia nad emocjami, które z pewnością musiał odczuwać niebieskowłosy w tym momencie. - Brigitte ma przy sobie tackę, jeśli nas nią trafi zaczniemy się dusić. Trafiła już kilka osób, żyją, ale męczą się potwornie.

- Okej. - zmarszczyła lekko brwi w zamyśleniu, uważnie obserwując dziewczynę, która wydawała się być strasznie niespokojna. - Czy jest ktoś w kawiarni? - spytała.

- Jest Luka, kilka klientów i zapewne personel. - w sumie nie wiedział czemu wyszczegulnił tak chłopaka, może to dla tego, że nie był dla niego tylko i wyłącznie jednostką w szarym tłumie. - Musimy wyrwać jej tackę w niej jest akuma. - dodał.

- Wejdźmy od tyłu. - zaproponowała.

~*{°🐾°}*~

Luka wyszedł ze swojej kryjówki kiedy tylko Kawoszka wyszła na ulicę. Pobiegł na zaplecze tam, gdzie znajdował się przerażony personel. Miał dwa powody, aby się tam udać. Pierwszy był niezwykle prosty, nie chciał być sam. A drugim był jego ojcowski instynkt, który kazał mu sprawdzić czy wszyscy mają się dobrze. Taki nawyk przez bycie głową rodziny.

Tak więc siedział na podłodze w kuchni razem z pracownikami. Martwił się bardzo nie widząc nigdzie Adrien'a, chciał go mieć przy sobie, wiedzieć, że jest bezpieczny, jednak teraz był zajęty. Starał się z całych sił uspokoić spanikowaną kobietę, która trzęsła się, słysząc odgłosy walki.

Bonsoir minou | LukadrienWhere stories live. Discover now