Rozdział 27

72 4 0
                                    

Tak właśnie wygląda magia słuchu w "LEGO Monkie Kid". Ten fanart przedstawia moją ulubioną postać, która ma takie umiejętności.

Enjoy!

Cass westchnęła cicho.

- On... Uratował go. Dick zostałby ranny, gdyby nie to... Lub gorzej - do uszu Jasona dotarł jej nieco łamany szept. Czy to ze względu na problemy z mową, czy emocje, tego nie mógł określić.

- Mhm. Co, wtedy jeszcze nie wiedzieli, skąd wszystko wie i co potrafi?

- Proste, że nie - Will włączył się do rozmowy.

Wally nawiązał kontakt wzrokowy z narzeczoną.

Artemis uśmiechnęła się lekko do niego.

- No co? Tak, jest wkurzający. Ale to, że się nie przejmuje, to tylko powłoka. Jeszcze nie zmądrzał.

- Co takiego zrobił?

Wskazała na monitor.

- Zobaczysz.

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

- Robimy camping na dachu? Ale to się chyba robi w lesie? - Victor i Dick pakowali kanapki w kuchni. Ten drugi podniósł głowę znad zajęcia na pytanie pierwszego.

- Niby tak, ale wyobraź sobie nas wszystkich na jednej małej polance w lesie i wylicz prawdopodobieństwo, że las nie spłonie.

Zapadła dłuższa cisza.

W końcu Vic potrząsnął głową.

- O której konkretnie?

(zmiana wspomnienia)

Siedzieli na kłodach drzew, przyciętych zbyt równo, aby były prawdziwe. Poważnie, nawet drzazga nie wystawała pod innym kątem niż reszta. I było to widoczne wyraźnie przez cień na posadzce (dachu).

W rękach trzymali patyki z nabitymi piankami, a pojedynczą kłodę pośrodku spowijały fioletowo-czarne płomienie.

- I wtedy zajrzała za róg... Gdzie zobaczyła najpotworniejszą istotę na tym świecie i kilku innych, więc zaczęła się drzeć. Co, swoją drogą było głupie, bo chociaż stwór nie miał widocznych uszu, to ją usłyszał i...

- Daj spokój, to ma być straszna historia? - przerwał Dickowi Chase.

- Znasz lepszą?

Na te słowa ogień zapłonął jaśniejszym fioletem. Uwagę przykuwało również to, że kłoda nadal była cała. Płomienie jej nie niszczyły.

- Owszem, znam. Ale to nie dla dzieci - przewrócił oczami.

- Hej! Wszyscy jesteśmy od ciebie starsi! - zaprotestowała Donna. Nosiła zwykłe jeansy, t-shirt i skórzaną kurtkę oraz buty.

- Dobra - na to cienie rzucane przez Tytanów i kłody wydłużyły się i zaczęły wykręcać. - Nie mówicie, że nie ostrzegałem.

Z własnego cienia chłopak wyciągnął fioletowy lampion z misternymi zdobieniami i złotymi akcentami.

- Oto historia, którą mama opowiadała mi na dobranoc, gdy byłem mały... Ponoć to na niej oparto horror "Koszmar świra"... - jego szeroki uśmiech zdecydowanie NIE pocieszał.

(zmiana wspomnienia)

- Koniec. - zgasił lampion, a cienie wróciły do normy.

Nikt mu nie odpowiedział.

Zapewne dlatego, że obecnie wszyscy Tytani stłoczyli się na jednej kłodzie, po przeciwnej stronie ogniska. Wyglądali tak, jakby wszyscy byli zamknięci w jednym wielkim uścisku... bez użycia rąk.

"Wspomnienia o Dicku Graysonie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz