rozdział 11

3.8K 107 14
                                    

Rosaline

Wielkolud odwiedził mnie przez ten tydzień trzy razy, przez co byłam bardzo zadowolona. Stresował mnie. Czułam się jeszcze gorzej przez jego obecność.

Nadal nie wiedziałam, w jakim szpitalu jestem i dlaczego moji rodzice nic o tym nie wiedzieli. Pytałam się lekarzy, ale oni mówili, że wszystkiego dowiem się w swoim czasie, przez co działali mi na nerwy.

Był to ostatni dzień leżenia w szpitalu. Czułam się już lepiej. Oczywiście nie raz czułam potworny ból, ale daje radę. Zdaniem lekarzy, ktoś zawsze musi przy mnie być, ponieważ mogłam zemdleć.

Leżałam spokojnie w moim łóżeczku, aż do środka wchodzi wielkolud. Z chęcią powiedziałabym mu, że się puka, ale nie miałam na to odwagi. Lustrowałam go wzrokiem, jak siada na taborecie i podnosi na mnie wzrok. Miał ubrane czarne dresy i szarą koszulkę, która idealnie podkreślała jego mięśnie. Moją uwagę przykuły tatuaże na jego prawej ręce. W porę się ogarnęłam, zanim zaczęłam rozmyślać jakie mają znaczenie.

-Za chwilę stąd wychodzisz, jak zapewnie wiesz - zaczął - wszystko jest już przygotowane na twoje wyjście ze szpitala - wyszczerzyłam oczy z przerażenia. Co on powiedział?

-Co przygotowane? Ja wracam do domu - powiedziałam pewnie, próbując grać twardą.

-Nie, nie wracasz do domu - powiedział stanowczo, a mi na chwilę przestało bić serce.

-Co?

-Zostajesz u mnie. Wiem jak to musi dziwacznie wyglądać z twojej perspektywy, ale spokojnie wszystko ci wytłumaczę. Tylko jeszcze nie jest to ten odpowiedni czas. Będziesz mieszkać u mnie i nie przyjmuje odmowy - rzekł patrząc na mnie wyczekująco, aż mu odpowiem.

-Po pierwsze, mam teraz wiedzieć po co ci jestem potrzebna- powiedziałam z naciskiem na słowo "teraz" - a po drugie idę do domu, nie do ciebie - powiedziałam stanowczo, chociaż w środku trzęsłam się jak galaretka.

-Słuchaj, nie masz innego wyjścia, za długo na ciebie czekałem. Jak mi zaufasz, wszystko ci powiem. Wiem jak to musi brzmieć. Ale naprawdę nie chce, żebyś się u mnie męczyła. Wszystko ci za niedługo wyjaśnię i spojrzysz na to totalnie z innej strony - powiedział na co prychnełam z pogardą. Co on sobie wyobrażał? "Długo na ciebie czekałem"? Co on do cholery mówił?

Już miałam mu coś odpowiedzieć, ale do środka weszła pielęgniarka. Oznajmiła, że mogę już wyjść ze szpitala, jeśli dobrze się czuje. Miałam dość siedzenia tutaj więc odpowiedziałam, że czuję się świetnie. Może było to kłamstwo, lecz nie czułam się najgorzej.

Pielęgniarka wyszła, a ja nie wiedziałam co zrobić. Wstałam i spojrzałam na wielkoluda. Muszę z nim poważnie porozmawiać.

Mężczyzna wstał i otworzył mi drzwi. Chwycił mnie za rękę i zaczął wychodzić ze szpitala. Chciałam mu odwarknąć, żeby puszczał, ale zrezygnowałam. Nie miałam z nim szans.

Gdy wyszliśmy, na dworze było mnóstwo ludzi. Każdy zaczął mi się przyglądać i kłaniać na mój widok. Byłam w potężnym szoku. Szłam z głową na dół, ponieważ czułam się niekomfortowo. Każdy się na mnie patrzył, co sprawiało mnie w osłupienie. Nigdy nie miałam z tym problemu, ale po tych wszystkich akcjach, coś się we mnie zmieniło.

Po około 50 metrach, dotarliśmy do  ogromnego domu. Nie można nawet nazwać tego domem. Była to olbrzymia willa. Weszliśmy do środka i od razu uderzył we mnie zapach świeżości. Staliśmy w korytarzu, który był naprawdę ładnie urządzony. W całym domu panował kolor biały, czarny, szary i brązowy. Weszliśmy głębiej. Na lewo była biało-czarna kuchnia, po prawej był salon z dużym telewizorem, a na  środku stał stolik, otoczony kanapami. Weszliśmy po schodach na drugie piętro. Od razu skręciliśmy do pierwszych drzwi jakie tam były. Na pierwszy rzut oka zobaczyłam pokój w czarnych kolorach. Na środku stało czarne łóżko, a na przeciwko wisiał telewizor. Obok łóżka była komoda nocna, na której stała lampka. Były jeszcze dwie pary drzwi.

Werewolf #1 [Korekta Pierwszych Rozdziałów] Where stories live. Discover now