~~Niall~~
Jak ja nienawidzę mojego szefa. Przez to, że się spóźniłem mam zostać po godzinach, posprzątać i zamknąć klub. Boże jak ja nienawidzę tej pracy. Po zamknięciu klubu zmyłem podłogę i zacząłem ustawiać krzesła, ale usłyszałem trzask. Odwróciłem się i stanąłem jak wryty. 4-terech facetów stało z broniami wycelowanymi prostu we mnie.
- Dawaj kasę!- krzyknął jeden
- Nie...nie mam- wychrypiałem drgającym głosem.
- Wyskakuj z kasy, chyba jasno się wyraziłem!- znowu krzyknął
- Tam...jest- wskazałem palcem bar
-No to otwórz- warknął
- Nie ma...am klucza- wzdrygnąłem się
- A kto ma blondyneczko?-zapytał drugi
- Szef- odpowiedziałem
- Gdzie jest?- zapytał trzeci
- W domu- odpowiedziałem
- Gdzie on mieszka?- zapytała czwarty
-Na ulicy Flower Town 67.- odpowiedziałem
- Bierzcie go, jedziemy tam- krzyknął ten pierwszy, a mi aż się w środku wszystko przewróciło.
- Choć blondyneczko, Hazza się tobą zajmie- przyciągnął mnie do siebie i zaczął ciągnąc w stronę tylnego wyjścia ewakuacyjnego.
- Zostaw mnie... Puść...- pociągnął mnie za rękę na tyły klubu.
- A teraz się zabawimy- zdjął kominiarkę, a spod niej wyłoniła się fala loków i złowieszczy uśmiech. Gdyby nie chciał mnie teraz skrzywdzić przyznałabym, że jest mega przystojny. Zaczął się do mnie zbliżać lubieżnie oblizując usta. Pchnął mnie na mur budynku.
- Nie...proszę...nie...puść mnie- błagałem ze łzami w oczach. On jednak pocałował mnie i naparł na mnie całym ciałem. Chciał pogłębić pocałunek, ale mu to uniemożliwiłem. Polizał moją wargę, niemo prosząc o wstęp, ani drgnąłem, zagryzł ja, a wtedy jęknąłem. A on to wykorzystał i wepchnął swój ohydny jęzor do mojej buzi. Jak zabrakło mu tchu oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy pełne łez.
- Pocałuj mnie- rozkazał. On chyba padł na mózg, że ja to zrobię, po takim czymś.
- Nie- powiedziałem i od razu tego pożałowałem. Jego wielka ręka spotkała się z moim policzkiem. Jęknąłem z bólu.
- A teraz?- zapytał
- Nie...- znowu mnie uderzył, ale z drugiej strony. Jęknąłem głośniej wypuszczając kolejną falę łez.
- A teraz?- zapytał, a ja nachyliłem się i go pocałowałem. Nie był to mój wymarzony pierwszy pocałunek, jaki sobie wyobrażałem, wręcz przeciwnie, był obrzydliwy. Całą twarz mnie boli. Oderwał się ode mnie.
- I co, było tak źle słodziaku. Było tak od razu. Oszczędziłbyś sobie bólu- złapałem się odruchowo za twarz i chciałem odejść, ale on mnie zatrzymał
- A ty gdzie?-zapytał
- Do domu- odpowiedziałem, ale on się tylko zaśmiał
-Nigdzie nie pójdziesz blondyneczko, jedziesz ze mną. Teraz jesteś mój
- Chyba śnisz- kopnąłem go w krocze i pobiegłem ile sił w nogach do domu. Po powrocie szybko się wykąpałem i położyłem spać. Nie dawała mi spokoju ta sytuacja z klubu, ze zmęczenia zasnąłem zakopany w pościeli.
~~Zayn~~
Szukam oferty pracy. Thomas w końcu zasnął. Po 30 minutach usłyszałem skrzypienie drzwi.
- Tato?-zza drzwi wyłoniła się bujna czupryna mojego aniołka(w załączniku macie zdjęcie chłopca- Thomasa)
-Słucham kochanie- popatrzyłam na niego znad laptopa
-Nie mogę spać. Mogę z tobą?-zapytał
- Jasne, chodź szkrabie-odsunąłem kawałek kołdry, a on podszedł i wspiął się na łóżko- Znowu te potwory próbowały ci zabrać Pana Mruczka?-zapytałem
-Mhymm...- wymruczał z głową w poduszce
- To niedobre stwory, ja im dam jak je dopadnę- zaśmiał się w poduszkę, przez co wyszedł zduszony chichot- Wygodnie?-zapytałem, a on tylko pokiwał główką na tak. Pocałowałem go w tył głowy- Dobranoc mój maluszku- odłożyłem laptopa na stolik nocny uprzednio wszystko zamykając, zgasiłem lampkę i zasnąłem razem z Thomsem.
~~Louis~~
-Dobra chłopaki to chyba wszystko. Gdzie Hazz?-zapytałem
- Jestem- wyłonił się zza uliczki
- A gdzie ten blondyn- zapytał Josh
- Uciekł mi- zaśmiali się- I z czego się śmiejecie kurwa. Zapierdolił mi kopniaka w jaja. Ciekawe jak wy wtedy byście się zachowali wredne świnie.- oni tylko się skrzywili- Znajdę go i chyba zamorduję własnymi rękoma. Tak mnie wkurwił skubaniec.
- Dobra Hazz nie denerwuj si, nie warto. Jutro go odwiedzisz w domu. Przecież Ed pracuje w policji. Pojedzie jutro z tobą do niego i oddacie mu jego portfel- podałem mu go.
-Dobra.Skąd go masz?- zapytał
- Chyba wypadł mu, jak się z nim szarpałeś- powiedziałem
- Dobra chłopaki zbieramy się, gliny jadą- powiedział Josh, wskakując na miejsce kierowcy i odpalając silnik. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon.
- Chłopaki odwieźcie mnie do domu. Dzieciaki pewnie już śpią.
- Ok. Pewnie Eleanor znowu w klubie co?- zapytała Hazz
- Taa... Mam już tego dość. Nie podoba mi się to, że zawsze zostawia dzieci same. Zawsze spotkania z koleżankami, a nie wiadomo co ona tam robi za moimi plecami, kiedy ja haruję, jak wół. Zastanawiam się, czy tego nie zakończyć.
- Ale wiesz, że może zabrać ci dzieci i połowę majątku?0 zapytała Hazz
- Nieee, bo kto jest najlepszy ma kasę i wpływy u ludzi? Jaaa- wskazałem kciukami na siebie z chytrym uśmieszkiem
- Jak zawsze pewny siebie Lou- powiedział Harry ze śmiechem. Zatrzymali się pod moją willą.
- Dobra chłopaki do jutra w pracy- pożegnałem się , oni odjechali, a ja wszedłem do domu.
- Jestem!- krzyknąłem, jak zawsze pusto
- Dobry wieczór Panie Tomlinson. Dzieci już śpią, proszę o ton ciszej. Zrobiłam kolację, odgrzać dla pana?- zapytała miło się uśmiechając
- Nie, położę się już. Dziękuje Marcy. Jak wróci pani Tomlinson proszę jej przekazać, że muszę z nią porozmawiać- powiedziałem i opuściłem salon. Wykąpałem się i położyłem spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heej wszystkim!
To ja xd
Znalazłam moje stare opowiadanie w notesie w jakimś starym pudle xd i postanowiłam to przelać na wattpada hah. No i oto jestem z nowym opowiadaniem. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustów. Komentujcie, głosujcie, wyrażajcie opinię. Chcę zobaczyć co sądzicie o moich starych wypocinach
ESTÁS LEYENDO
Fashion and Danger~ Zouis, Eleunor, Narry, Lanielle, Jolivia
Short Story~Bohaterowie~ Louis William Tomlinson- (22l.) szef największego gangu w Londynie oraz największej korporacji mody ,, Tomlinson Fashion Corporation,, na świecie. Ma żonę Eleanor , która nie wie, że jej mąż ma pociąg seksualny do mężczyzn , syna Theo...