Rozdział 32

116 7 12
                                    

Nadszedł kolejny dzień, czy właściwie kolejny dzień już minął na podróży. Różane Ucho właśnie kładła się obok Księżycowego Kamienia, aby podzielić języki z Klanem Gwiazdy i odebrać swoje dziewięć żywotów.

Obudziła się w miejscu, którego w pierwszym odruchu nie poznała. Potem jednak już wiedziała gdzie jest, była na terenach klanu wiatru, tuż przy swoim starym domu. Tym razem jednak nie bała się tu przebywać. Czuła się świetnie. Spojrzała w górę, gwiazdy wydawały się spadać z nieba, a przed nią pojawiały się duchy zmarłych przodków. Nie mogła się przez chwilę ruszyć, jednak i tak była zbyt przestraszona, aby zrobić krok do przodu. Potem podeszła do niej pierwsza z dusz poległych. Piękna, szylkretowa kocica. Jej matka!

-Mama! - Zawołała od razu radośnie, jakby znów była małym kociakiem, wtuliła w nią swój pysk. - Przecież Gawronie Skrzydło mówił, że samotnicy nie trafiają do Klanu Gwiazdy!

-Widzisz, jakoś jednak tu jestem. - Matka patrzyła na nią ciepło. - No dobrze kochanie, to czas, aby rozpocząć ceremonię. Różane Ucho, nadszedł czas, abyś otrzymała swoje dziewięć żywotów przywódczyni. Z tym życiem daję ci zaufanie. Pamiętaj, że nie każdy obcy jest twoim wrogiem

Kiedy matka dotknęła nosem czubka głowy kocicy przez jej ciało przeszła fala bólu, która gdy dotarła do łap była na tyle silna, że Różane Ucho straciła w nich na chwilę czucie. Potem Łąka odeszła, a na jej miejscu stanął czarny kocur.

-Witaj córeczko. - Mruknął. Był to oczywiście Gawronie Skrzydło. - Z tym życiem daję ci wiarę w Klan Gwiazdy i słuszność ich słów. Nigdy jej nie trać.

-Nie stracę, obiecuję! - Odparła kocica w momencie, kiedy tylko kocur dotknął jej głowy swoim dużym nosem.

Potem znów przeszła ją fala bólu, bardzo podobna do tej, którą poczuła w przypadku pierwszego życia, jednak jeszcze silniejsza.

Jej ojciec odszedł by z powrotem zasiąść wśród innych swoich gwiezdnych przodków. Do czarnej kocicy podszedł szary kocur z charakterystyczną białą plamą na grzbiecie, która pokrywała też niewielką część jego nóg i ogona.

-Żabi Susie! - Jego widok chyba najbardziej ją ucieszył, partner, o którego śmierć tak się obwiniała znowu stanął przed nią.

-Z tym życiem daję ci miłość. - Powiedział stęsknionym głosem. - Tą samą, którą żywiłem do ciebie przez całe życie

Dotknął czubka jej głowy, a kocicę znów zalała fala bólu, tym razem ból jednak był inny, na tyle inny, że gdyby ktoś ją o to prosił nie potrafiłaby go opisać. Jej partner odszedł, chociaż wyglądał, jakby wcale nie chciał, a podeszła kolejna kotka. Jasnoszara i pręgowana.

-Burzowa Łapo... - Tym razem to Różane Ucho zaczęła mówić. - Przykro mi, że umarłaś. Nie musiałaś się wtedy dla mnie poświęcać.

-Są koty, dla których nie szkoda umrzeć. - Szara kotka wzruszyła ramionami. - Z resztą nie jestem już Burzową Łapą, Klan Gwiazdy pozwolił mi, a po jego śmierci też Owczemu Uchu wybrać imiona wojowników. Teraz jestem Burzowa Skóra.

-To wspaniałe imię.

Burzowa Skóra nic nie odpowiedziała, po prostu zrobiła jeszcze krok w stronę czarnej przywódczyni, stając z nią praktycznie pysk w pysk.

-Z tym życiem daję ci pewność siebie. Nigdy jej nie trać, bo jesteś warta tyle, ile każdy inny twój pobratymiec. Czyli bardzo wiele. - Dotknęła nosem jej głowy, a Różane Ucho znów poczuła mrowiący ból, opanował on najpierw jej łapy i ogon, potem tułów, a na końcu głowę po same koniuszki uszu.

Wojowniczka nawet nie zauważyła kiedy w miejscu jej dawnej przyjaciółki stanął jej pierwszy i jak na razie jedyny uczeń. Owcze Łapa, w Klanie Gwiazdy nazwany Owcze Ucho.

-Różane Ucho! - Powitał ją radośnie, jakby zapominając, że nie obroniła go przed atakiem zdrajcy. Szybko jednak opanował się i przystąpił do ceremonii przekazania życia. - Z tym życiem daję ci umiejętność dostrzegania swoich win oraz w wielu sytuacjach ich braku. Nie zapominaj, że nie jesteś odpowiedzialna za całe zło na tym świecie i nie możesz się o wszystko obwiniać.

Wykonał tradycyjny gest, a wojowniczkę ponownie zalała wala bólu, najsilniejsza była ona pod koniec, kiedy na karku czuła ukłucie tak mocne, że myślała, że się udusi. Ból jednak minął a jej dawny uczeń odszedł, by w jego miejsce przyszła ciemnobrązowa kocica o jaśniejszym brzuchu i pysku. Jelenia Jaskinia, która poświęciła swoje życie, aby żyły jej kocięta stanęła przed Różanym Uchem.

-Z tym życiem daję ci wytrwałość. Używaj jej w dbaniu o swój klan, polowaniu czy walce. Nie raz ci się przyda. - Miauknęła naprawdę przyjaźnie.

Ta fala bólu była jeszcze silniejsza od poprzednich, kocica zacisnęła zęby z bólu, aby czasami nie krzyknąć.

Następną poległą która do niej podeszła była Hiacyntowe Marzenie. W jej futrze, tak jak w futrach wszystkich innych kotów z Klanu Gwiazdy były gwiazdy, zwłaszcza w jej tylnych łapach, które w przeciwieństwie do tego, jak było za jej życia miała.

-Z tym życiem daję ci umiejęctność dostrzegania światła nawet w najmroczniejszym czasie i zdolność cieszenia się nim. - Powiedziała i dotknęła czubka głowy przywódczyni, która tym razem nie czuła bólu, a wręcz przeciwnie lekką radość.

Potem przyszła do niej Szara Cętka, stanęła tuż przed nią, a jej oczy świeciły matczyną dumą do takiego samego stopnia jak wcześniej oczy Łąki.

-Przepraszam, że cię nie uratowałam, Szara Cętko. - Różane Ucho pochyliła głowę z powodu wyrzutów sumienia. - To ty jako pierwsza zastępczyni Patykowej Gwiazdy powinnaś odbierać żywoty po jego śmierci, a nie ja.

Jasnoszara, cętkowana kocica pokręciła tylko głową z uśmiechem na pysku.

-Nie gadaj głupot. To nie twoja wina, a ja nie jestem na ciebie zła. Zasłużyłaś na to, co osiągnęłaś. - Liznęła ją pocieszająco między uszami. - Z tym życiem daję ci troskliwość. Niech ci jej nie zabraknie, bo nie tylko siła, ale i wielkie serce są potrzebne każdemu przywódcy.

Tak jak w przypadku życia otrzymanego od Hiacyntowego Marzenia Różane Ucho nie poczuła bólu, może tylko lekki pod koniec. Czuła radość, kilkukrotnie ogromną dumę, w której rozpoznała uczucia matki patrzącej na osiągnięcia swoich kociąt.

Szara Cętka odeszła, a do czarnej wojowniczki podszedł spory, ciemnoszary kocur w ciemniejsze pręgi. 

-Patykowa Gwiazda. - Podczas wypowiadania imienia dawnego przywódcy Różane Ucho poczuła ogromny strach. - Nie spodziewałam się tu ciebie. Po tym jak cię zabiłam.

-Wierzyłaś, że robisz to dla dobra klanu i ja też teraz w to wierze. - Mruknął kocur jego typowym chłodnym i obojętnym tonem, nie wydawał się być jednak wrogo nastawiony do jego następczyni. - Z tym życiem daję ci determinację do obrony klanu. Proszę cię, rób to lepiej, niż ja.

Dotknął nosem czubka jej głowy, a fala bólu która przeszyła jej czasu była tak ogromna, że kocica wbiła pazury w ziemię i musiała powstrzymywać się od okrzyku bólu. W końcu jednak wszystko minęło. Miała swoje dziewięć żyć.

-Twoje życie jako Różane Ucho właśnie przeminęła. - Mówił Patykowa Gwiazda. - Od teraz zwiesz się Różana Gwiazda. Witamy cię jako pełnoprawną przywódczynię klanu pioruna.

-Różana Gwiazda!  Różana Gwiazda! - Wszyscy zebrani przodkowie skandowali jej imię.

Po obudzeniu się kocica czuła się wspaniale, teraz była przywódczynią i już wiedziała co zrobi jak tylko wróci do obozu. Chciała mianować Szyszkę uczennicą i wygnać z klanu tego zdrajcę, jakim był Ostry Ząb. Pierwszy raz od dawna czuła siłę i nie bała się kocura.

Wojownicy superedycja Życie Różanej GwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz