Rozdział dwudziesty dziewiąty.

9.7K 554 329
                                    

Heather


Myślałam, że wspólna podróż z powrotem do domu będzie bardzo niezręczna, biorąc pod uwagę towarzyszące jej okoliczności. Po tym wszystkim, co wydarzyło się między nami na polanie, byłam więcej niż pewna, że nie będziemy mogli spojrzeć sobie w oczy, już nie mówiąc o normalnej rozmowie. Spodziewałam się więc kompletnej ciszy i przeszywającego napięcia, utrzymującego się całą drogę i nawet nie myślałam, że mogłoby być inaczej.

Z początku sądziłam, że nie dam sobie z tym rady. Już wsiadając do samochodu i zajmując miejsce pasażera, zagryzałam nerwowo wargę, która i tak była mocno rozwalona. Czułam, że mogę nie udźwignąć tylu problemów naraz i chyba właśnie przez to przestałam kompletnie analizować własne zachowanie i działałam instynktownie, nawarstwiając jedynie przeszkody. Najpierw ta cała akcja z narkotykami, a teraz to...

Nie mogłam pogodzić się z faktem, że tak łatwo dałam ponieść się emocjom i niewykluczone, że spieprzyłam w miarę dobrze rozwijającą się relacje. Nie wiem, co myślałam sobie w tamtym momencie. Prawdopodobnie w ogóle nie używałam mózgu, co doprowadziło do takiego a nie innego stanu rzeczy. Mogłam jedynie pogratulować sobie, że udało mi się w tak rekordowym czasie zawalić wszystko.

Teraz spędzenie dobrych trzydziestu minut w jednym miejscu z Lukiem wydawało mi się wręcz niemożliwe i rozważałam nawet przejście się piechotą (niestety, o tej porze autobusy już nie kursowały). Wtedy mogłabym być sama ze sobą i ominęłaby mnie ta niezręczna cisza, która czekała tylko aż oboje pojawimy się we wnętrzu Toyoty. To był bardzo kuszący plan i intensywnie zastanawiałam się czy go nie zrealizować.

Ostatecznie jednak stwierdziłam, że takie zachowanie mogłoby wydawać się podejrzane. No bo kto normalny w środku nocy miewa ochotę na samotne spacery po mieście? Zwłaszcza, jeżeli jest się takim tchórzem jak ja. Chłopak od razu zorientowałby się co jest grane i pewnie miałby niezły ubaw z tego powodu. Chciałam tego uniknąć, bo przecież zawsze istniała szansa, że zapomnimy o dzisiejszym dniu i będziemy zachowywać się tak, jakby nic między nami się nie wydarzyło. Szczerze łudziłam się, że tak właśnie będzie.

Zapięłam więc grzecznie pas i natychmiast odwróciłam głowę w stronę szyby, udając niezmiernie zainteresowaną widokami na zewnątrz. Miałam nadzieję, że nie wyglądam przy tym dziwnie lub jakoś sztucznie, choć tak właśnie się czułam. Nie przestałam mimo tego wgapiać się w przestrzeń za szkłem nawet, kiedy Luke otworzył drzwi i dołączył do mnie. Zignorowałam go totalnie, co było najlepszym wyjściem w tym momencie, bo zżerało mnie poczucie wstydu i mogłam tylko przypuszczać jak czerwona byłam właśnie na twarzy. Oby na mnie nie spojrzał...

Panowała między nami kompletna cisza, która dla mnie była męczarnią i modliłam się, żebyśmy w końcu ruszyli, bo inaczej nie wytrzymam dłużej tego napięcia. Nie mogłam doczekać się, aż znajdę się w domu i będę mogła wymazać z pamięci ten dzień.

Luke za to, w przeciwieństwie do mnie, wydawał się niesamowicie zrelaksowany i w ogóle nie zwracał uwagi albo po prostu nie odczuwał na sobie tej aury niezręczności. Wyglądał i zachowywał się tak jak zawsze, co tylko pogarszało mój nastrój. Nie przeżywał tej całej sytuacji między nami tak bardzo jak ja. Może nawet nie miała dla niego większego znaczenia, dlatego nie odezwał się na jej temat w ogóle. Od początku liczyłam na coś więcej, ale chyba miałam marne szanse, żeby z naszej znajomości zrodziło się głębsze uczucie niż tylko pożądanie.

Blondyn spokojnie i bez pośpiechu odłożył mandat, który dostaliśmy za 'nieodpowiednie zachowanie w miejscu publicznym' i z trzaskiem zamknął go w szufladzie. Na szczęście, nie musiałam przejmować się żadnymi płatnościami, bo Luke wziął to na siebie. Ok, raczej wziął to na Clifforda, bo właśnie takie nazwisko podał strażnikowi miejskiemu, kiedy wypełniał formularz. W każdym razie, chociaż tą jedną rzecz miałam z głowy.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz