Wstęp

10 4 0
                                    

Rok 1994.

Pokój był tak bardzo rozpoznawalny, że Franz nie musiał się trudzić żeby się do niego dostać. Jedynie żona Nowego otworzyła mu drzwi i wskazała, że na krześle przy oknie siedzi jej mąż, z papierosem i dłonią owiniętą świeżym opatrunkiem. W oczy również rzucał się brak kciuka, którego Ruscy brutalnie odcięli Nowemu łopatą.

- Nie wiedziałem, że palisz - odparł Franz, z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie kiedy już podszedł bliżej mężczyzny. Spojrzał przez szybę, paląc a następnie zwrócił uwagę na niego.

- A wiedziałeś, że jestem mordercą? - zagiął go Nowy, siedząc dalej z tym tlącym się szlugiem i w charakterystycznych drucianych okularach na swoim nosie.

- Kogo zabiłeś?

- Jakichś tam... Czterech czy pięciu Ruskich... Zabiliśmy czterech ludzi, kurwa, rozumiesz to, bydlaku, czy w ogóle nic do ciebie nie dociera?! I pierdolę, czy to byli bandyci, czy nie! Zabiliśmy czterech ludzi! Kurwa! - wykrzyknął zdesperowany Waldek. - A ty rano wstajesz i golisz się normalnie, to ja chyba mogę zapalić, nie?

- Nie goliłem się... - wyznał Franz melancholijnie i nastała chwila ciszy.

- Aha. I co mi jeszcze powiesz? Zimno jest?

Maurer podał plik pieniędzy dla Nowego, który przedtem podarował mu Sawczuk i rzekł opanowany:

- Premia za utratę zdrowia. A tych czterech to ja zabiłem, bo inaczej obcięliby ci ten durny łeb... Nie mów mi, kurwa, nic o zabijaniu, bo coś o tym wiem... Nie mów mi, kurwa, co jest dobre, a co złe... Zostaw to Sądowi Ostatecznemu. Będę w piekle, i co? Tu jest tak dużo lepiej? Waldziu... Nigdy nikomu nie rób krzywdy. Zostaw to mnie... - powiedział, próbując przekonać Nowego, że mordowanie kogokolwiek, jest złe. Nieważne czy to dobry, czy zły typ.

- Po co strzelałeś? Żeby im było lżej? Po co to wszystko? - spytał tak jakby na granicy płaczu, ale i spokoju.

- Chcesz znać prawdę?

- O co ja, kurwa, pytam? O kurs dolara?

- Bo czekałeś na mnie, kiedy wyszedłem z więzienia.

- Co ty, pedał jesteś? - zakpił Nowy przez moment.

- Nie. Kolega... - mężczyzna zaciągnął się papierosem i zapatrzył się na Nowego z zamyśleniem w tych błękitnych oczach, wypełnionych pustką, ale też i resztką uczuć, które jednak w nim były. W tym wypadku była to przyjaźń. Prawdziwa, męska przyjaźń.

***

Demony przeszłościWhere stories live. Discover now