Rozdział 1

16 4 0
                                    

Krople deszczu uderzały z siłą o betonowe płyty chodnikowe, wypełniając ulicę ponurym dzwiękiem. W ciemnościach ciasnego mieszkania, które znajdowało się z dala od centrum miasta, nieco na jego kresach, zdawało się, że cisza wdarła się w każdy kąt i gdyby nie ponura pogoda, dałoby się usłyszeć cokolwiek. Najmniejszy szelest. Dobiegała już godzina jedenasta tej chłodnej, marcowej nocy spowitej w owej warszawskiej dzielnicy. W pokoju znajdował się typowy telewizor z kineskopem jak na połowę lat 90 oraz drewniany stolik do kawy a tuż obok stara kanapa. Ekran przejawiał pewne szumy i kanał TVP1 najwidoczniej nie odbierał czysto, ale nagle awaria naprawiła się i zaczęto nadawać wiadomości, w dzienniku telewizyjnym, który miał charakterystyczne dwie litery "dt". Pojawił się po tym facet z okularami na nosie i przywitał się, oznajmiając przy okazji, że jest niedziela, dziewiątego marca, 1995 roku.

Minęło kilka miesięcy, odkąd nie miał kontaktu z Nowym czy z Wolfem. Z Nadią w ogóle nie chciał go mieć, zostawiła go, zresztą... W jego życiu to nic nowego. Leżał w tej chwili na podłodze, w jeansach i bez koszulki. Otworzył oczy i lekko je zmrużył przez mocne światło odbiornika, do tego czuł tępy ból przeszywający jego głowę. Sięgnął po resztkę wódki w półlitrowej butelce i wypił ją jednym haustem. Na razie nie musiał się o nic martwić, lokum załatwił mu brat z Auckland, jedynie nie wiadomo na jak długo. Póki co był bezpieczny. Pieniądze również dostawał od Alberta by kupować jedzenie, o rachunki akurat się nie obawiał, Albert spłacał je za niego, bo to on był właścicielem mieszkania i dał je dla Franza, ale tak po cichu żeby służby nie dowiedziały się co i jak. Dalej, bądź co bądź, trwały poszukiwania i do tej pory Maurera nie znaleziono. Niektórzy nawet myśleli, że nie żyje. Byli w błędzie. Może obecnie nie egzystował najlepiej, ale nie nastawiał się na poprawę warunków. Przesunął dłonią po kilkudniowym zaroście na swej smukłej twarzy i chwycił paczkę Cameli, która walała się gdzieś przy nim, wyjął z niej papierosa i podpalił go ogniem zapalniczki. Zaciągnął się i zdołał wdrapać się na kanapę, przytrzymując się podłokietnika. Siedział w zmarnowaniu, paląc w samotności, którą tak bardzo pokochał a jednocześnie tak cholernie ją znienawidził. Czasami, gdy dopadały go naprawdę melancholijne wieczory, pragnął chociaż przez moment przytulić do siebie ciało kobiety, która całkowicie zrozumie go i zaakceptuje takim, jakim był i jest, ale rzeczywistość bywa brutalna. W pewnym sensie pogodził się z tym. Bywały też dni kiedy przeszłość uderzała go z niewyobrażalną siłą i tu również musiał sam podejmować z nią zaciekłą walkę. Przypominał sobie wiele spraw, zaczynając od przełomu w polskiej policji, a kończąc na zamordowaniu Ola. Pierwszej krwi po odebraniu komuś życia, nie zapomina się tak łatwo, zdecydowanie.

— Przed komisją weryfikacyjną staje porucznik Franciszek Maurer, lat trzydzieści siedem, żonaty, jedno dziecko. Studia prawnicze w Krakowie, ukończone w siedemdziesiątym ósmym roku z wyróżnieniem. W tym samym roku podejmuje pracę w resorcie. W roku osiemdziesiątym żeni się z Mileną Kurzepą, córką ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych. Natychmiastowy awans w grudniu osiemdziesiątego roku. Trzydzieści jeden nagan, osiemnaście pochwał, dwie na wniosek ministra spraw wewnętrznych Rosyjskiej Republiki Federacyjnej. Trzykrotnie cofnięte dyscyplinarne zwolnienie ze służby, szczegółów brak — powiedział przewodniczący komisji weryfikacyjnej, którą Franz pamiętał zbyt doskonale. Usłyszał to w myślach jakby to było wczoraj. Małżeństwo. Dziecko. Służba... Nagany i pochwały. Milicja. Studia. Kto by pomyślał, że to tak nagle runie w pył i nigdy już nie powróci na dawne tory... Wpatrywał się w dym by uspokoić swoją podświadomość, ale ten pomysł nie zawsze pomagał mu się odprężyć. Pokierował swoje przekrwione oczy od bezsenności, na telewizor.

Dziennikarz wspomniał, że siódmego marca, wybrano nowego premiera, którym został Józef Oleksy. Franz włożył peta pomiędzy wargi i uśmiechnął się nieznacznie.

Demony przeszłościМесто, где живут истории. Откройте их для себя