~ * ~
W posiadłości panowała względna cisza. Większość jej mieszkańców spała albo właśnie kładła się spać. Pojedynczy służący kończyli swoje obowiązki. Ahen zamkną za sobą drzwi do swojej sypialni. Był wykończony. Z samego rana spędzał zachciankę Alicji i pojechał na przedmieścia Muscida, do dziewczyny, która jeszcze nie zdradziła mu swojego imienia. Po powrocie czekało na niego dwoje nowych, którzy szkolili się na posłańców i kompletnie nie potrafili jeździć konno. Jedna z nich konia widziała pierwszy raz na oczy. Powiedzieć, że panicznie się bała to mało... Zaraz po nich miał wizytę u znajomego władcy, którego koń chorował. Okazało się, że się zatruł. Co za kretyn, pozwala zjeść koniu takie ilości karmelu... Dziękował Gwiazdą, że zdążył, bo koń by zdechł. Później miał zajęcia z nowymi rekrutami, co prawda tu już było łatwiej, to była ich kolejna lekcja i akurat ta jednostka szybko się uczy. Po powrocie miał dopilnować panienki, żeby zjawiła się na zajęcia u mistrza Feandana, ale ponownie gdzieś przepadła, jak kamień w wodę. Szukał jej, Gwiazdy wiedzą ile. Daremnie. Nie znalazł jej, a mistrz musiał wracać.
Otworzył okno i pozwolił by chłodny wiatr, choć odrobinę ulżył jego zmęczeniu. Odpiął pas z mieczem i położył go na specjalnym stojaku. Zdjął buty i ustawił je na ich miejsce. Ściągnął koszulę i rozwiesił ją na oparciu krzesła. Przeciągnął się, próbując rozluźnić mięśnie. Stanął przed misą na wodę i spojrzał w lustro. Przejechał dłonią po twarzy. Chyba powinien się ogolić. Nagle przypomniał mu się błysk zielonych oczu i zirytowany wyraz twarzy. Lekko się uśmiechnął. Sięgnął po kruże z wodą i wlał ją do misy. Zanurzył w niej obie dłonie i obmył sobie twarz. Zanurzył je ponownie i tym razem woda wylądowała na głowie, mocząc włosy i przejechał dłońmi na kark. Delektował się chłodną wodą ściekającą po jego twarzy, karku i nagim torsie. Zanurzył je po raz trzeci...
– Ahen!
Drzwi otworzyły się z rozmachem. Chłopak krzyknął, woda chlapnęła po sam sufit. Sięgnął po ręcznik i zasłonił się nim, odwracając w kierunku huraganu, który wpadł mu do pokoju.
– No, nieźle... – Alicja spojrzała na klatkę piersiową chłopaka i uniosła jedną brew.
– Skretyniałaś do końca?! – Zwinął ręcznik w kulkę i rzucił nim w twarz dziewczyny. Ta zaniosła się głośnym śmiechem. – Zawału kiedyś przez ciebie dostanę. – Kręcił wściekły głową.
– Czułam, jak przechodziłeś obok moich drzwi. Ty mnie nie wyczułeś? – Zdjęła sobie z głowy ręcznik i go odrzuciła.
– Jestem zmęczony, nie skupiałem się na twoim świetle. – Złapał ręcznik jedną ręką w powietrzu i zaczął wycierać sobie głowę.
– Słabo jak na mojego Sui. Co, jeśli byłabym mordercą? – podniosła głos i wzbiła ręce ku sufitowi, żeby zaraz jedna z nich przejechała jej po szyi. – Który właśnie mnie zabił i teraz przyszedł po ciebie, najgorszego Sui na całej Wega. – Udała, że umiera, zakręciła się wokół własnej osi i padła na łóżko chłopaka, lekko się od niego odbijając.
– Miałbym święty spokój. – Westchnął. Przejechał ręcznikiem po karku. – Gdzieś znowu była? Ponownie opuściłaś lekcje mistrza Feandana.
– Och, nie... – teatralnie udała rozpacz. – Ominęła mnie zajebiście nudna arytmetyka, starego pierdziela. Jak ja to przeżyje? – Gestykulowała przesadnie dłonią, wyginając nadgarstek pod nieludzkim kontem.
– Język – zganił ją.
Wystawiła mu swój, jakby się nim chwaliła. Chłopak patrzył na nią w milczeniu, zastanawiając się za, co Gwiazdy skazały go na tak okrutny los. Spojrzał na jej ubiór. Była jedynie w halce i cieniutkiej bluzeczce, które nosi pod sukniami do jazdy konnej.
YOU ARE READING
Wega. Zakończmy wojnę.
FantasyNa wyspie, położonej wśród Nieprzebytych Wód, pozostawionej łaskawie przez same Gwiazdy, dwie dusze, nieświadome swojego istnienia, zmierzą ku sobie. Cel jednej stanie się celem drugiej. Przed nimi pojawią się przeszkody, z którymi do tej pory nie m...