-Wstawaj Jure- zacząłem gładzić kołdrę pod która leżała mężczyzna jak gdybym odprawiał nad nim czary.
Jure mruknął z niezadowolenia.
- Chodź to już ta godzina- pomogłem mu wstać.
- Jest środek nocy- powiedział na wpół przytomnego blondyn.
- W zasadzie to późne popołudnie- poprawiłem go i wręczyłem swojeubrania zabrane wcześniej z domu- Idz się umyć.
Zaprowadziłem go do łazienki, a sam usiadłem na łóżku czekając za skończy.
Po chwili słyszałem jak leję się wodą, po kolejnej Jure był już gotowy.
Wyglądał jednocześnie zabawnie i uroczo w moich za dużych ubraniach.
- Nie śmiej się ze mnie- powiedział przeczesując szczotka mokre włosy.
- Nie przejmuj sie- do głowy przyszedł mi pomysł- Daj mi chwilę.
Wyszedłem z sali i wybrałem numer.
- Bojan, jesteście jeszcze w studiu?- wyszeptałem idac w dół korytarza, by Jure przypadkiem nie usłyszał o czym mówię.
- Tak, ale zaraz się zbieramy.
W tle było słysząc Jere grającego na bębnach.
- Wziąłbyś jakieś ciuchy dla Jure na przebranie, wiesz te które wisza w rogu?- zapytałem
- Ale tam są same eleganckie ubrania- powiedział i było słychać jak przesuwa wieszaki.
- Nie mamy czasu by tam podjechać, Bojan. Ani tam, ani do domu Jure- pomyślałem przez chwilę- W takim razie weź mi też coś.
Rozłączyłem się i poszedłem w kierunku sali.
- Gotowy?- zapytałem wystawiać głowę zza drzwi.
- Tak- podał mi rękę, a ja od razu splotłem nasze palce.
Szliśmy przez długi, biały, szpitalny korytarz, i gdy doszliśmy do parkingu Jure nagle się zatrzymał.
- Co się się?- zapytałem zaniepokojony.
Jure spojrzał na stojące dookoła auta. Wtedy zrozumiałem o co chodzi. Podeszłem do niego i delikatnie przytuliłem.
- Wiem, że łatwo jest mówić, ale nic ci ze mną nie grozi- zacząłem gładzić jego plecy- Będę jechał ostrożnie.
Jure pokiwał tylko głową i szedł w ciszy mocno ściskając moją rękę.
Gdy doszliśmy do mojego samochodu, otworzyłem mu drzwi i gestem ręki zaprosiłem do środka. Zamknąłem drzwi i sam usiadłem na miejscu kierowcy.
- Jak się czujesz?- zapytałem.
Widziałem, że cały się trząsł, ale na pójście na piechotę było za daleko.
- Dam radę- zacisnął mocno oczy i pokiwał głową.
- Jesteś silny- złapałem go za kark i przysunąłem do siebie, by pocałować go w czoło- Ruszam!
Podróż trwała spokojnie. Jechałem powoli i ostrożnie do momentu, aż jakiś debil wyjechał bardzo szybko z zza rogu, wymuszając tym samym pierwszeństwo, przez co musiałem gwałtownie chamowac.
- Jak jeździsz kretynie!- wymachiwałem rękami.
Nagle poczułem jak krew płynąca w żyłach robi się zimna.
- Jure, wszystko dobrze? Jak się czujesz?- spojrzałem na niego.
Zacisnął mocno szczękę i złapał się za brzuch.
CZYTASZ
Janowe bokserki w Jure
FanfictionDalsza część historii "If I was your boyfriend, never let you go" tylko z troszkę innej perspektywy.