10. Koncert część II

178 7 43
                                    

-Wstawaj Jure- zacząłem gładzić kołdrę pod która leżała mężczyzna jak gdybym odprawiał nad nim czary.

Jure mruknął z niezadowolenia.

- Chodź to już ta godzina- pomogłem mu wstać.

- Jest środek nocy- powiedział na wpół przytomnego blondyn.

- W zasadzie to późne popołudnie- poprawiłem go i wręczyłem swojeubrania zabrane wcześniej z domu- Idz się umyć.

Zaprowadziłem go do łazienki, a sam usiadłem na łóżku czekając za skończy.

Po chwili słyszałem jak leję się wodą, po kolejnej Jure był już gotowy.

Wyglądał jednocześnie zabawnie i uroczo w moich za dużych ubraniach.

- Nie śmiej się ze mnie- powiedział przeczesując szczotka mokre włosy.

- Nie przejmuj sie- do głowy przyszedł mi pomysł- Daj mi chwilę.

Wyszedłem z sali i wybrałem numer.

- Bojan, jesteście jeszcze w studiu?- wyszeptałem idac w dół korytarza, by Jure przypadkiem nie usłyszał o czym mówię.

- Tak, ale zaraz się zbieramy.

W tle było słysząc Jere grającego na bębnach.

- Wziąłbyś jakieś ciuchy dla Jure na przebranie, wiesz te które wisza w rogu?- zapytałem

- Ale tam są same eleganckie ubrania- powiedział i było słychać jak przesuwa wieszaki.

- Nie mamy czasu by tam podjechać, Bojan. Ani tam, ani do domu Jure- pomyślałem przez chwilę- W takim razie weź mi też coś.

Rozłączyłem się i poszedłem w kierunku sali.

- Gotowy?- zapytałem wystawiać głowę zza drzwi.

- Tak- podał mi rękę, a ja od razu splotłem nasze palce.

Szliśmy przez długi, biały, szpitalny korytarz, i gdy doszliśmy do parkingu Jure nagle się zatrzymał.

- Co się się?- zapytałem zaniepokojony.

Jure spojrzał na stojące dookoła auta. Wtedy zrozumiałem o co chodzi. Podeszłem do niego i delikatnie przytuliłem.

- Wiem, że łatwo jest mówić, ale nic ci ze mną nie grozi- zacząłem gładzić jego plecy- Będę jechał ostrożnie.

Jure pokiwał tylko głową i szedł w ciszy mocno ściskając moją rękę.

Gdy doszliśmy do mojego samochodu, otworzyłem mu drzwi i gestem ręki zaprosiłem do środka. Zamknąłem drzwi i sam usiadłem na miejscu kierowcy.

- Jak się czujesz?- zapytałem.

Widziałem, że cały się trząsł, ale na pójście na piechotę było za daleko.

- Dam radę- zacisnął mocno oczy i pokiwał głową.

- Jesteś silny- złapałem go za kark i przysunąłem do siebie, by pocałować go w czoło- Ruszam!

Podróż trwała spokojnie. Jechałem powoli i ostrożnie do momentu, aż jakiś debil wyjechał bardzo szybko z zza rogu, wymuszając tym samym pierwszeństwo, przez co musiałem gwałtownie chamowac.

- Jak jeździsz kretynie!- wymachiwałem rękami.

Nagle poczułem jak krew płynąca w żyłach robi się zimna.

- Jure, wszystko dobrze? Jak się czujesz?- spojrzałem na niego.

Zacisnął mocno szczękę i złapał się za brzuch.

Janowe bokserki w JureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz