Rozdział 1

72 12 0
                                    

Praca w Ministerstwie Magii była dla Percy'ego wielkim osiągnięciem, ale była dla niego okropnie męcząca. Wracał do domu późno z okropnym bólem głowy. Nawet nie dawał sobie odpocząć, bo od razu brał się do papierów. Kładł się późno i był wiecznie niewyspany i co za tym idzie zirytowany. Jego rodzina często przypominała mu odpoczynku i kiedy tylko się widzieli przypominali mu tym.

Od wojny minął rok. Percy cieszył się, że znowu miał kontakt z rodziną, bo kiedy tylko miał problem, któreś z jego rodzeństwa mu pomógł. Kiedy tylko myślał co się działo podczas wojny czuł się żałośnie i nie widział czemu był tam głupi, że wyrzekł się własnej rodziny.

- Jesteś gotowy? - zapytała Madison uchylając drzwi gabinetu Percy'ego. Blondynka była już gotowa do wyjścia. W ręce trzymała białą torebkę i spojrzała na Percy'ego wyczekująco.

- Już kończę - powiedział maczając pióro w atramencie.

- Jutro też jest dzień - powiedziała - Obiecałam wszystkim, że dzisiaj wyciągnę cię szybciej z pracy.

- Nie obiecuje się czego, jak wiesz, że tego nie dotrzymasz - odparł chłopak odgarniając rude włosy spadające mu na czoło.

- Idziemy, Percy - powiedziała wyrywając mu pióro z ręki i odgarniając wszystkie papiery.

Rudowłosy westchnął, ale wstał z krzesła. Schował wszystko czego potrzebował do torby i w końcu mogli iść do domu. Mimo, że była dopiero końcówka kwietnia na dworze było gorąco. Teleportowali się do Nory. Weszli do środka. Bill od razu podszedł do swojej żony całując ją w usta.

- Nie wierzę, że naprawdę udało ci się wyciągnąć go z pracy - powiedział Fred odchylając się na krześle. Obok niego siedziała jego narzeczona, Audrey.

- Potrafię zrobić sobie wolne - powiedział Percy.

- Nikt nie pamięta kiedy ostatnio miałeś wolne, Percy - powiedział George.

- Zostawcie waszego brata w spokoju - powiedziała Molly - Chociaż mógłbyś czasem odpocząć i poznać kogoś.

Nie było łatwo być jedynym singlem w rodzinie. Cały czas słyszał, kiedy siebie kogoś znajdzie, a on nie widział czy w ogóle ktoś byłby w stanie go pokochać. Nie wspominał dobrze związku z Penelopą. Cieszył się, że nikt o nim nie wsplminal. Jedynie Vanessa, kiedy droczyła się z Percym.

***

Następnego ranka po raz pierwszy od dawna zaspał. Założył na siebie wygniecioną koszulę i pierwsze lepsze spodnie, zapomniał założyć krawatu, który zawsze dopełniał jego strój. Wybiegł z domu, nie jedząc śniadania i udało mu się na ostatnią chwilę dopiec do pracy na czas. Wszedł do swojego biura i oparł na krzesło, otwierając teczkę z dokumentami.

Widząc karteczkę z nazwiskiem Amore Williams jego dzień zrobił się jeszcze gorszy niż był. Wciąż nie dostarczyła mu dokumentów, o które prosił już tydzień temu. Z Amore miał napięte stosunki już w szkole. Chodzili razem na rok i była najlepszą przyjaciółką jego dziewczyny. Zawsze dziwnie na niego patrzyła i często mu dogryzała, co wszyscy uważałali za zabawne, ale on wcale tak nie twierdził.

Percy ruszył do gabinetu Williams i wszedł do niego bez pukania. Widząc siedzącą przed jej biurkiem Vanessę, narzeczoną Olivera, poczuł jeszcze większą irytacje.

- Praca to nie miejsce na kawę i plotki - powiedział ostro Percy.

- Ciebie też dobrze widzieć, Percy - powiedziała Amore z uśmiechem.

- Nie denerwuje się. Musiałam parę spraw załatwić z Amore i okazała się bardzo pomocna - powiedziała Vanessa - Rozchmurz się trochę.

- Miałaś mi dostarczyć dokumenty - upomniał się Percy olewając Vanesse.

- Doniosę ci je później - powiedziała Amore.

- Mówiłaś tak tydzień temu, Williams - powiedział Percy.

- Obiecuję, że dostaniesz je dzisiaj - powiedziała brunetka.

Percy wyszedł z gabinetu i wrócił do siebie. Zajął się swoimi sprawami. Głowa bolała go potwornie i nie potrafił się skupić. Poprawiło mu się, kiedy jego sekretarka wróciła z kawą.

- Mam dokumenty - powiedziała Amore wchodząc do środka.

- Puka się.

- Jesteś jeszcze bardziej nieznośny niż zazwyczaj - skomentowała Amora kładąc plik dokumentów na jego biurku.

- Możesz iść - powiedział, kiedy dziewczyna wziaż stała przy jego biurku.

- Nie win Vanessy za to. Sama zaoferowałam jej pomoc - powiedziała.

- Wiem - mruknął poprawiając okulary na nosie - Możesz wyjść.

- Ty przypadkiem nie kończysz już pracy?

- Jesteś upierdliwa. To nie twoja sprawa kiedy kończę. Wyjdź!

- Do zobaczenia jutro, Percy!

Amore pomachała mu opuszczając gabinet. Westchnął ciężko ściągnąć okulary z nosa, przejeżdżając dłonią po twarzy.

Wyszedł o wiele później niż miał. Cały dzień nic nie jadł, więc czuł jak robi mu się już słabo. Zjadł na kolację marną kanapkę i usiadł do dokumentów. Deszcz stukał w szybę, wywracając go z równowagi.

Czasem czuł się źle sam w małym mieszkaniu. Czuł się samotny. Szczególnie wieczorem. Nienawidził tego stanu, więc starał się jak najszybciej wytrącić z siebie te myśli. Nie były mu teraz potrzebne. Miał się skupić na pracy, a nie na użalania się nad sobą. Oczywiście, że tak samotność go męczyła, ale myśli i rozmowa o tym jeszcze by pogorszyła sprawę, dlatego wolał nikomu o tym nie mówić. Wolał sam zmagać się z swoimi problemami.

Miłość Kwitnie Wiosną | Percy Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz