4

33 5 12
                                    

Biegłem ulicą a po moich policzkach wciąż spływały słone łzy.

Po kilku minutach byłem już na miejscu.
Stary opuszczony dom.
Zawsze pomoże mi się wyżyć.

Serio kurwa w jebaną rocznicę musiała to zrobić?
Może kiedy indziej zapewne też by mnie to zabolało.
Ale nie tak jak dziś.

Uderzając butelkami o ścianę, przypominały mi się wszystkie wspomnienia z tatą.

To jak wiele razy rezygnował z pracy, gdy chciał spędzić ze mną więcej czasu.

Byłem chory a on potrafił czuwać nade mną przez cały czas tylko po to by wszystko było dobrze.

To jak doradzał mi co powinienem zrobić po każdej kłótni z mamą.

Co zrobić by ktoś się ode mnie odczepił.
To on wymyślał najlepsze riposty.

Wszystkie rozmowy z nim przenikały przez moją głowę. Były cholernie dobre, lecz w tym momencie czułem jakby wszystkie rzeczy związane z nim mnie raniły.

Dlaczego akurat on musiał odejść?
Nie zasługiwał na to.
Dlaczego każdy dobry człowiek tak szybko odchodzi z tego świata?

Butelki się skończyły i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.

Opadłem bez silnie na podłogę i oparłem się i zimną betonową ścianę.

Drżącymi dłońmi otworzyłem moje etui od telefonu i wyciągnąłem spod niego zdjęcie.
Pokazywało ono mnie i tatę gdy byliśmy nad morzem.
Kurwa byliśmy tam tacy szczęśliwi?
Dlaczego nie mogło tak pozostać?

Schowałem zdjęcie by nic mu się nie stało, a do mojej głowy wpadły myśli najgorsze z możliwych.

Przed wypadkiem taty, strasznie się pokłóciliśmy. To była nasza taka pierwsza kłótnia.

Wtedy on wybiegł z domu i stało się.
Pijany kierowca w niego wjechał.
Śmierć na miejscu.

Może to jednak była moja wina?
Gdyby nie ta kłótnia przecież nie wyszedł by z domu i wciąż bylibyśmy szczęśliwi.

To ja powinienem umrzeć zamiast niego.

Całe moje ciało drżało a ja nie mogłem złapać oddechu. Mocniej oparłem się o ścianę i położyłem rękę na swoim sercu.
Oddech uciekał mi coraz dalej a ja nie mogłem go złapać.
Usilnie próbowałem uspokoić swój oddech, lecz to nic nie dawało.
Dusiłem się i nie byłem w stanie nic z tym zrobić.

Jakby przez mgłę usłyszałem jakiś głos.

- Kurwa mać.

Po chwili poczułem obok siebie obecność osoby. Klęknęła przy mnie i złapała delikatnie za ramiona.

- Jo, spójrz na mnie proszę. - Resztkami sił spojrzałem się i natknąłem się na moje ulubione szare oczy.

- Oddychaj razem ze mną dobrze? Powolutku. - Dziewczyna cicho szepnęła i zaczęła oddychać razem ze mną.

Wciąż patrzyłem w jej oczy i po jakimś czasie mój oddech się unormował.

Olivia zobaczyła, że już jest lepiej i po chwili wylądowałem w jej ramionach.
Mocno mnie objęła i trwaliśmy w uścisku.

- Kurwa wystraszyłeś mnie Jo. - Szepnęła przerażona. Odsunęła mnie od siebie i delikatnie złapała za twarz. - Przepraszam dobra? Tym razem przegięłam. - Po czym otarła łzy z mojek twarzy.

Wysiliłem się na lekki uśmiech i podniosłem się do siadu.
Dziewczyna wyciągnęła rękę i pomogła mi wstać.

- Odprowadzę cię. - Poinformowała mnie.

- Nie trzeba, dam radę.

- Idziesz ze mną i koniec. - Burknęła śmiertelnie poważnie, więc nie próbowałem się już wymigiwać.

Szliśmy w ciszy, jednak była to komfortowa cisza. Akurat myślałem o tym, że była to chyba pierwsza miła rzecz którą dla mnie zrobiła.
Przytuliła mnie.
A ja wciąż czułem przy sobie jej jaśminowe perfumy.
Otuliła mnie nimi i nie mogłem się uwolnić od tego cudownego zapachu.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos blondynki.

- Nie przyzwyczajaj się. - Rzuciła chłodnym tonem. Ah wracamy do punktu wyjścia.

Dziewczyna już miała zamiar stąd iść, jednak odwróciła się i dorzuciła kilka zdań.

- A i Josh. Tylko spróbuj coś kurwa wspomnieć o tym w szkole a już więcej nie ustaniesz na nogi. - Rzuciła poważnym tonem. - Wiesz tylko ostrzegam. - A na jej twarz wrócił ten sarkastyczny uśmiech.

Mimo że wrażliwa wersja Olivii, do której prawdopodobnie już nigdy się nie przyzna mi się podobała, to jednak kocham ten sarkazm. Z resztą co ja mówię.
Ona jest po prostu kurwa aaa.
Nie mam słów.

- Jasne jasne. Cześć. - Ustanąłem przed drzwiami i je otworzyłem, ale jednak cały czas odprowadzałem blondynkę wzrokiem.

W pewnym momencie dziewczyna odwróciła się i zauważyła że na nią patrzyłem. Na moje policzki wpadł niezbyt dyskretny rumieniec, ale teraz na szczęście mogę wytłumaczyć go zimnem.

- I na co się jeszcze gapisz? Zjeżdżaj do tego domu. Nie strasz już dłużej tych biednych sąsiadów. - Krzyknęła głośno i pokazała środkowego palca.

Roześmiałem się i odwdzięczyłem tym samym.

Gdy wszedłem do domu nie czułem się już aż tak źle.
Olivia zdecydowanie poprawiła mi humor.
I powiedzcie mi, czy nie może już tak być na zawsze?

~~~~~~~~
750 słów

Fall in enemy
wika_pika5 ❣️

Fall in enemyWhere stories live. Discover now